Rok za sobą...
: 12 lip 2008, 22:43
Witam wszystkich! Postanowiłem napisać tu, gdyż może kogoś to zachęci do biegania...
Dzisiaj wróciłem ze swojego kolejnego treningu. 11 km w godzinę, nie jest źle. Wpisuję wynik do dziennika biegowego (dobra rzecz! ), patrzę na datę - 12 lipca... Dokładnie rok temu zacząłem biegać...
Pamiętam swój pierwszy, nazwijmy to "trening". Powiesiłem sobie karteczkę z wypisanymi czasami do planu 10-tygodniowego, pierwszego dnia miałem zrobić 5 razy po 2 min biegu i 4 min marszu. Byłem w tak kiepskiej formie, że ledwo powtórzyłem to 3 razy, a przy czwartym powtórzeniu prawie płuca wyplułem. Oparłem się o mostek i sapałem jak stara lokomotywa... Po (w sumie) 6 minutach biegu... Wtedy postanowiłem - muszę kontynuować ten plan, a przynajmniej się starać, nie mogę być w aż tak kiepskiej formie. Ileż to razy śmiali się ze mnie kumple, że muszę biegać z przerwami, jak mi to kiepsko idzie itd.
Normalnie jestem teraz lepszy niż baterie Duracell (działam chyba z 10 razy dłużej... ). Najlepsze jest to, że jeden z tych "wspaniałych biegaczy", który rok temu wybrał się ze mną na bieganie wyśmiewając moje kiepskie tempo, tydzień temu nie dał rady biec moim tempem...
A dlaczego napisałem tutaj? Bo jakoś specjalnie ostro nie trenuję, a po roku jestem w stanie spokojnie biegać 10 km w przyzwoitym (jak na moje krótkie nóżki) czasie... Czy to kogoś zachęci? Może tak, może nie... Ważne jest to, że rozpiera mnie duma i powoli mogę już zacząć nazywać siebie biegaczem. Musiałem to napisać...
Dzisiaj wróciłem ze swojego kolejnego treningu. 11 km w godzinę, nie jest źle. Wpisuję wynik do dziennika biegowego (dobra rzecz! ), patrzę na datę - 12 lipca... Dokładnie rok temu zacząłem biegać...
Pamiętam swój pierwszy, nazwijmy to "trening". Powiesiłem sobie karteczkę z wypisanymi czasami do planu 10-tygodniowego, pierwszego dnia miałem zrobić 5 razy po 2 min biegu i 4 min marszu. Byłem w tak kiepskiej formie, że ledwo powtórzyłem to 3 razy, a przy czwartym powtórzeniu prawie płuca wyplułem. Oparłem się o mostek i sapałem jak stara lokomotywa... Po (w sumie) 6 minutach biegu... Wtedy postanowiłem - muszę kontynuować ten plan, a przynajmniej się starać, nie mogę być w aż tak kiepskiej formie. Ileż to razy śmiali się ze mnie kumple, że muszę biegać z przerwami, jak mi to kiepsko idzie itd.
Normalnie jestem teraz lepszy niż baterie Duracell (działam chyba z 10 razy dłużej... ). Najlepsze jest to, że jeden z tych "wspaniałych biegaczy", który rok temu wybrał się ze mną na bieganie wyśmiewając moje kiepskie tempo, tydzień temu nie dał rady biec moim tempem...
A dlaczego napisałem tutaj? Bo jakoś specjalnie ostro nie trenuję, a po roku jestem w stanie spokojnie biegać 10 km w przyzwoitym (jak na moje krótkie nóżki) czasie... Czy to kogoś zachęci? Może tak, może nie... Ważne jest to, że rozpiera mnie duma i powoli mogę już zacząć nazywać siebie biegaczem. Musiałem to napisać...