to ja się pochwale
złamałem przed chwilą 1h na 10 km
(dokładnie 59:50) wiem ze dla większości tempo 6min/km to nic wielkiego
ale dla mnie to już na pewno wb2
i jakiś sukces !! i to niedawno zupełnie nie osiągalny...
w sumie to był tylko trening 4km powolutku, potem 6 szybciej...
zresztą śmieszna sprawa.. planowałem 4km owb1 + 5 km wb2 + 1 km schłodzenia...
4km powolutku - zupełnie miałem "ciężkie nogi" i wrażenie że się wlokę choć czas nie był zły jak na mnie (koło 6:40/km) potem przyszła pora na szybkie kilometry (tempo 5:35/km) ...:
-tak po 1 kilometrze szybciej pomyślałem że zrobię 6km szybko...
-po 2,5 kilometra miałem dość i chciałem odpuścić na 3'cim km,
-wziąłem się w garść i postanowiłem zrobić choćby 4...
-jak byłem w połowie 4'tego ... to pomyślałem że zacznę 5'te i że w każdej chwili przecież mogę odpuścić...
-na 5'tym zobaczyłem że mam szansę chyba pierwszy raz "legalnie" zrobić dychę poniżej godziny - jeśli tylko utrzymam tempo... więc pobiegłem nie zwalniając w kierunku domu... na początku myśląc że zrobię tylko 500 metrów, potem żeby było "bezpieczniej" że 800, a na koniec wyszedł cały kilometr...
uff... to było sporo "walki" w szczególności psychicznej... choć z drugiej strony miałem wrażenie że gdyby "było trzeba" to po 10 km jeszcze jeden bym zrobił... ale gdybym miał świadomość że zostaje mi 4,5km po 2,5 km przebiegniętych to na pewno bym odpuścił...
W sumie teraz już po chwili odpoczynku - widzę że trening nie był jakoś bardzo wyśrubowany... więc pewnie w "biegu" na 10 km mógłbym jeszcze minutkę albo dwie uszczknąć... (np. biegnąc bardziej równym tempem od początku) no ale to na razie pozostaje w sferze gdybań
a ja cieszę się ze złamania godzinki na 10 km
taki mój mały treningowy sukces;-)