Krótka relacja z punktu widzenia kibica laika.
Pierwszy raz w życiu oglądałem zawody lekkoatletyczne na żywo. Niestety byłem tylko pierwszego dnia, kiedy pogoda zupełnie nie dopisała. To był pewnie powód dla którego na trybunach zasiadły tylko ekipy, które przyjechały na zawody. W niedzielę, frekwencja była o niebo lepsza.
Co do wrażeń, to dużo się działo na bieżni, jednocześnie odbywały się biegi, konkursy rzutu oszczepem, skoków w dal i o tyczce mężczyzn. Nawet moja trzyletnia córka zafascynowała się bojami.
Czego brakowało? Informacji o tym co się dzieje na stadionie. Owszem był spiker, ale raz, że za cicho, dwa, to komentarz był b. oszczędny. Kolegom lekkoatletów pewnie to nie przeszkadzało, ale dla takich ludzi z zewnątrz jak ja, którzy by chętnie dowiedzieli się kto, co, jak i kiedy robi na bieżni czy gdzie indziej, informacji zabrakło. Np programu zawodów, sylwetek uczestników. Chyba, że ja mam wymagania z kosmosu.
Brakowało informacji o samej imprezie w mieście. No ale cóż. Rozumiem, że nie ma kasy. I nie będzie jeśli ludzie nie będą przychodzić na zawody. Zaklęty krąg.
Poniżej skan z tegotygodniej Kroniki Beskidzkiej. Jak widać główna gazeta w regionie się szczególnie nie rozpisuje. No ale wcale się nie dziwę. Gdybym nie mieszkał koło stadionu to ciężko byłoby mi się dowiedzieć, że mają się odbyć zawody. Ja to ja, ale moja żona nic nie wiedziała, a z racji tego co robi zawodowo raczej żadna ważna impreza w okolicy nie ucieka jej uwadze (dla wnikliwych i nie tylko: jest hotelarzem).