Mnie mierzalność la akurat kręci, ale muszę przyznać, że to broń obusieczna. Padło kilka postów wcześniej, że właśnie przez mierzalność aktualny mistrz w konkurencji X nie budzi żadnych emocji, bo jego wynik w kartach historii jest niewiele znaczącym zapiskiem w porównaniu do dawnych gladiatorów. Z kolei brak bezpośredniej mierzalności pozwala kibicom "żyć konkurencją", zaczynają spekulować, porównywać, emocjonować się dyskusją na temat tego kto jest lepszy.
Dodatkowo, koncept la oparty o śrubowanie rekordów jest ślepą uliczką. Przynajmniej w tej chwili tak mi się wydaje. Z drugiej strony, może niedługo zaczniemy dopuszczać do czegoś co nazwałbym "technologicznym dopingiem" - przymkniemy na to oko i znowu będziemy mogli cieszyć się kolejnymi rekordami najszybszych, najsilniejszy, czy najwytrzymalszych ludzi w historii ludzkości i oczy sportowego świata znowu zwrócą się w stronę stadionów lekkoatletycznych.
Ponosząc się dozie fantazji, chciałbym jako kibic zobaczyć coś na zasadzie "wieloboju biegowego". Ci sami zawodnicy startujący na: 100, 400, 800 i 3000 z przeszkodami. Za wyniki zdobywają punkty i startują w ostatnim biegu na 3000 z przeszkodami na zasadzie pościgu. Czyli lider startuje pierwszy, a za nim kolejni zawodnicy z odpowiednią startą, np. 3, 5, 10 sekund (wynikającą z przeliczenia punktów jakie zdobyli na krótszych biegach). Pierwszy na mecie wygrywa.
W takiej założonej konkurencji pojawiłoby się konieczność zastosowania taktyki, byłoby o czym dyskutować - lepiej stawiać nacisk na szybkość, czy na wytrzymałość, itd.
Wszystko oczywiście na przestrzeni 2 godzin mitingu
.