Kolka/nie kolka/przepona ... dramat
: 19 mar 2019, 20:32
Siemanko,
trochę biegam .. ze 3 lata. Od stycznia do teraz (19 marca) nabiegane mam coś około 500km więc coś tam się biegowo dzieje. Przygotowuję się od kilku tygodni do 32km terenowych, ale to jakby mało istotne. Istotny natomiast jest ból w lewej części brzucha zaraz pod żebrem. Szukałem po tematach kolek, ale to nie ten rodzaj bólu. Nie występuje po jakimś czasie, nie mija itd.
W piątek 13km .. coś czułem leciutko. Takie ukłucia od czasu do czasu.
W sobotę 12km .. już coś tam zaczynało mocno drażnić. Pierwsze 3km pod górkę więc strasznie czuć nie było, ale z górki mocno drażniło. Potem jakoś miałem wrażenie przeszło.
W niedzielę treningowy półmaraton .. było całkiem nieźle, ale cały czas coś czułem kłucie.
Poniedziałek przerwa.
Wtorek czyli dziś ... po 2,5km walki z bólem i zawróciłem do domu. Posiłek - delikatna zupa na 2h przed biegiem. Kiedy zrobię skłon od razu przechodzi. Mogę przebiec z 10metrów i znowu to samo. Maszerujac nic.. biegnąc pod górkę jakby lepiej... ale płasko, a już nie daj Bóg z góry ... można znieść jajo.
Przez cały dzień zero bólu, nie mam jakiś żołądkowych atrakcji a i przy jedzeniu kompletnie nic nie czuć. Tylko przy bieganiu. Macie jakiś pomysł. Czy można sobie coś takiego zafundować przez fakt, że we środę tydzień temu, nie miałem wyboru i pobiegłem "na pełny" brzuch ?
Kurka... co to ?
trochę biegam .. ze 3 lata. Od stycznia do teraz (19 marca) nabiegane mam coś około 500km więc coś tam się biegowo dzieje. Przygotowuję się od kilku tygodni do 32km terenowych, ale to jakby mało istotne. Istotny natomiast jest ból w lewej części brzucha zaraz pod żebrem. Szukałem po tematach kolek, ale to nie ten rodzaj bólu. Nie występuje po jakimś czasie, nie mija itd.
W piątek 13km .. coś czułem leciutko. Takie ukłucia od czasu do czasu.
W sobotę 12km .. już coś tam zaczynało mocno drażnić. Pierwsze 3km pod górkę więc strasznie czuć nie było, ale z górki mocno drażniło. Potem jakoś miałem wrażenie przeszło.
W niedzielę treningowy półmaraton .. było całkiem nieźle, ale cały czas coś czułem kłucie.
Poniedziałek przerwa.
Wtorek czyli dziś ... po 2,5km walki z bólem i zawróciłem do domu. Posiłek - delikatna zupa na 2h przed biegiem. Kiedy zrobię skłon od razu przechodzi. Mogę przebiec z 10metrów i znowu to samo. Maszerujac nic.. biegnąc pod górkę jakby lepiej... ale płasko, a już nie daj Bóg z góry ... można znieść jajo.
Przez cały dzień zero bólu, nie mam jakiś żołądkowych atrakcji a i przy jedzeniu kompletnie nic nie czuć. Tylko przy bieganiu. Macie jakiś pomysł. Czy można sobie coś takiego zafundować przez fakt, że we środę tydzień temu, nie miałem wyboru i pobiegłem "na pełny" brzuch ?
Kurka... co to ?