Re: Bieganie a słodycze
: 11 kwie 2019, 09:48
Beata,
idealnie wpisujesz do kategorii nr 2 (tej drugiej części). Nie liczysz kalorii, masz bardzo dużo ruchu, ale zwracasz uwagę na to, co jesz. Bo ktoś, kto nie zwraca uwagi na to, co i kiedy, i w jakich ilościach wrzuca na ruszt oraz nie ćwiczy lub nie pracuje fizycznie ma baaaardzo ciężką drogę do estetycznej sylwetki, rzekłbym prawie nieosiągalną. Sama mówisz, że jesz mało, raczej nie dojadasz. Więc siłą rzeczy będziesz miała widoczną kratę, ale wybacz stwierdzenie, jesteś pewnie szczupła (żeby nie powiedzieć chuda). I naprawdę nic mi do tego, taki jest Twój wybór. Mając na myśli estetyczną sylwetkę bardziej chodzi mi o ludzi, którzy mają niski bf i więcej mięśni niż przeciętny człowiek, a nie są zwyczajnie chudzi.
Jest bardzo dużo osób, które nie liczą kalorii i nie ćwiczą i są szczupli. W ubraniu wyglądają świetnie, ale bez koszulki nie nazwałbym ich sylwetki estetyczną, bo mimo, że są szczupli, mają spory poziom tkanki tłuszczowej.
Powtarzam - każdy ma prawo wyglądać jak chce. Mi chodzi o to, że jeśli chcesz mieć kratę na brzuchu to albo liczysz kalorie (możesz trenować dużo, średnio albo mało) i przy liczeniu zawsze będziesz ją mieć albo możesz kompletnie nie przejmować się kaloriami, ale musisz się bardzo dużo ruszać. Dlatego biegacze, którzy biegają często i/albo długo są szczupli bez liczenia kalorii, bo i tak je spalają.
Nie mówię, że bez liczenia kcal nie będzie efektu, ale że z liczeniem będzie on zawsze. Dlatego liczenie jest dobre dla kogoś, kto ma problemy z sylwetką. Ty nie masz, więc liczenie nie jest Ci potrzebne. Wspominasz też, że są ludzie bez diety, które odżywiają się normalnie i dobrze wyglądają. No właśnie problem jest chyba w tym, co to znaczy normalne odżywianie? Bo dla każdego człowieka pewnie co innego. Zgadzam się z Tobą, że każda skrajność jest zła, ale co złego jest w tym, że ktoś przez kilkanaście lat niby wygląda dobrze, ale bf ma na poziomie 20% i nie może zejść niżej, więc zaczyna liczyć kalorie. Nie obsesyjnie, lecz skrupulatnie. Obsesyjne są właśnie te wszystkie pseudo diety, gdzie nie można np. zjeść ziemniaków, czy posłodzić herbaty.
"Wymówka" z powodu tarczycy została specjalnie wyolbrzymiona. Współczuje ludziom, którzy faktycznie mają z tym poważny problem.
Chodzi mi o to, że w dzisiejszych czasach jeśli ktoś jest gruby, to zawsze szuka się innego wytłumaczenia niż to najprostsze, czyli że taki ktoś zwyczajnie się obżera. Zamiast się do tego przyznać chodzi się od badania do badania i wychodzi, że to cukrzyca, tarczyca i celiakia. W zdecydowanej większości przypadków to zwykłe, świńskie obżarcie. Ale łatwiej zwalić to hormony, z tym łatwiej żyć i nie wstyd tłumaczyć swojej otyłości.
idealnie wpisujesz do kategorii nr 2 (tej drugiej części). Nie liczysz kalorii, masz bardzo dużo ruchu, ale zwracasz uwagę na to, co jesz. Bo ktoś, kto nie zwraca uwagi na to, co i kiedy, i w jakich ilościach wrzuca na ruszt oraz nie ćwiczy lub nie pracuje fizycznie ma baaaardzo ciężką drogę do estetycznej sylwetki, rzekłbym prawie nieosiągalną. Sama mówisz, że jesz mało, raczej nie dojadasz. Więc siłą rzeczy będziesz miała widoczną kratę, ale wybacz stwierdzenie, jesteś pewnie szczupła (żeby nie powiedzieć chuda). I naprawdę nic mi do tego, taki jest Twój wybór. Mając na myśli estetyczną sylwetkę bardziej chodzi mi o ludzi, którzy mają niski bf i więcej mięśni niż przeciętny człowiek, a nie są zwyczajnie chudzi.
Jest bardzo dużo osób, które nie liczą kalorii i nie ćwiczą i są szczupli. W ubraniu wyglądają świetnie, ale bez koszulki nie nazwałbym ich sylwetki estetyczną, bo mimo, że są szczupli, mają spory poziom tkanki tłuszczowej.
Powtarzam - każdy ma prawo wyglądać jak chce. Mi chodzi o to, że jeśli chcesz mieć kratę na brzuchu to albo liczysz kalorie (możesz trenować dużo, średnio albo mało) i przy liczeniu zawsze będziesz ją mieć albo możesz kompletnie nie przejmować się kaloriami, ale musisz się bardzo dużo ruszać. Dlatego biegacze, którzy biegają często i/albo długo są szczupli bez liczenia kalorii, bo i tak je spalają.
Nie mówię, że bez liczenia kcal nie będzie efektu, ale że z liczeniem będzie on zawsze. Dlatego liczenie jest dobre dla kogoś, kto ma problemy z sylwetką. Ty nie masz, więc liczenie nie jest Ci potrzebne. Wspominasz też, że są ludzie bez diety, które odżywiają się normalnie i dobrze wyglądają. No właśnie problem jest chyba w tym, co to znaczy normalne odżywianie? Bo dla każdego człowieka pewnie co innego. Zgadzam się z Tobą, że każda skrajność jest zła, ale co złego jest w tym, że ktoś przez kilkanaście lat niby wygląda dobrze, ale bf ma na poziomie 20% i nie może zejść niżej, więc zaczyna liczyć kalorie. Nie obsesyjnie, lecz skrupulatnie. Obsesyjne są właśnie te wszystkie pseudo diety, gdzie nie można np. zjeść ziemniaków, czy posłodzić herbaty.
"Wymówka" z powodu tarczycy została specjalnie wyolbrzymiona. Współczuje ludziom, którzy faktycznie mają z tym poważny problem.
Chodzi mi o to, że w dzisiejszych czasach jeśli ktoś jest gruby, to zawsze szuka się innego wytłumaczenia niż to najprostsze, czyli że taki ktoś zwyczajnie się obżera. Zamiast się do tego przyznać chodzi się od badania do badania i wychodzi, że to cukrzyca, tarczyca i celiakia. W zdecydowanej większości przypadków to zwykłe, świńskie obżarcie. Ale łatwiej zwalić to hormony, z tym łatwiej żyć i nie wstyd tłumaczyć swojej otyłości.