Ktoś trzonek młotka mi wpycha pod łydkę!
: 27 mar 2018, 12:49
Dzień Dobry Wszystkim (Kontuzjowanym) Biegaczom!
To moja ostatnia szansa na uzyskanie cennej porady w analogicznym przypadku,
pragnę ją wykorzystać przed definitywnym zrezygnowaniem z codziennego treningu od kilku znów lat.
Mówiąc konkretniej, ta kontuzja wyłączyła mnie z profesjonalnego biegania znacznie wcześniej,
po rocznym tuptaniu na asfalcie pojawił się narastający ból tuż pod prawą łydką, jego pozycję
najlepiej widać na dołączonym zdjęciu, wielkość powierzchni szacuję na około 2cm x 4cm.
Wspomniana aktualnie faza bólu trwa dobre dwa miesiące, po czterech kilometrach zaczynam
już na dobre kuśtykać, następne pięć do domciu przemierzam tylko dzięki wrodzonej ambicji.
Jak już w tytule wspomniałem, mocniej tego trzonka wepchnąć się nie da!
Kilka powszechnych maści bądź płynów wcieranych w ciągu dnia powodują,
kuśtykam potem po mieszkaniu znacznie mniej (bez biegania da się do końca żywota tak egzystować),
ponowne wyjście na trasę następnego dnia zmienia się diametralnie po kilku kilometrach,
łydka "wali" już permanentnie, człek walczy o zwykłe do mieszkania dotarcie.
Szkoda mi tego włożonego trudu tym bardziej, po każdym kilometrze sto pompek zasuwam.
Dla ułatwienia dodam, wiedzy anatomicznej we mnie zero; co jest tam w tym miejscu do cholery?
Z góry dziękuję za każdą pomocną podpowiedź, być może trafię w tym forum na kogoś, to samo też przeszedł
- Rycho
PS. Po dodaniu pliku w tym forum nie widzę go w trakcie podglądu, na wszelki wypadek podaję namiary na moje zdjęcie:
http://pokazywarka.pl/7q4wt4/#zdjecie22132422
To moja ostatnia szansa na uzyskanie cennej porady w analogicznym przypadku,
pragnę ją wykorzystać przed definitywnym zrezygnowaniem z codziennego treningu od kilku znów lat.
Mówiąc konkretniej, ta kontuzja wyłączyła mnie z profesjonalnego biegania znacznie wcześniej,
po rocznym tuptaniu na asfalcie pojawił się narastający ból tuż pod prawą łydką, jego pozycję
najlepiej widać na dołączonym zdjęciu, wielkość powierzchni szacuję na około 2cm x 4cm.
Wspomniana aktualnie faza bólu trwa dobre dwa miesiące, po czterech kilometrach zaczynam
już na dobre kuśtykać, następne pięć do domciu przemierzam tylko dzięki wrodzonej ambicji.
Jak już w tytule wspomniałem, mocniej tego trzonka wepchnąć się nie da!
Kilka powszechnych maści bądź płynów wcieranych w ciągu dnia powodują,
kuśtykam potem po mieszkaniu znacznie mniej (bez biegania da się do końca żywota tak egzystować),
ponowne wyjście na trasę następnego dnia zmienia się diametralnie po kilku kilometrach,
łydka "wali" już permanentnie, człek walczy o zwykłe do mieszkania dotarcie.
Szkoda mi tego włożonego trudu tym bardziej, po każdym kilometrze sto pompek zasuwam.
Dla ułatwienia dodam, wiedzy anatomicznej we mnie zero; co jest tam w tym miejscu do cholery?
Z góry dziękuję za każdą pomocną podpowiedź, być może trafię w tym forum na kogoś, to samo też przeszedł
- Rycho
PS. Po dodaniu pliku w tym forum nie widzę go w trakcie podglądu, na wszelki wypadek podaję namiary na moje zdjęcie:
http://pokazywarka.pl/7q4wt4/#zdjecie22132422