Shin Splint? Czy coś innego?
: 24 kwie 2017, 16:10
Hej! :D
Biegam (a raczej marszo-biegałam) trzy razy w tygodniu od lutego, powoli zwiększając kilometraż. Dotarłam to około 5,5km i pewnego cudownego dnia porwałam się na 5,5km bez marszu. Po 5km poczułam ból jakby w połowie piszczela od wewnętrznej strony. Znajoma powiedziała mi wtedy, że to może być shin splint i powinnam zrobić sobie przerwę na dwa tygodnie. Noga bolała nawet kiedy chodziłam, najczęściej rano albo przy bardzo szybkim marszu.
Przerwę zrobiłam, swoje wysiedziałam i w zeszły poniedziałek wróciłam na trasy (miejsce bolało tylko przy nacisku, ale stwierdziłam, że jest lepiej). Zaczęłam od 3,5km (przeplatane z marszem po każdym km), potem w czwartek 4,5 (z marszem) i wczoraj 4,5 ciągłego biegu. W czasie treningu czułam, że goleń trochę "ciągnie", ale stwierdziłam, że to pewnie kwestia rozbiegania.
Wróciłam do domu, rozciągnęłam i niby było okey, ale dziś na wf przy głupiej rozgrzewce (3 idiotyczne okrążenia wokół hali, to przecież ledwo kilometr...) znów zaczęło boleć i to mocniej... Teraz nic nie czuję kiedy chodzę normalnym tempem. Czasem zakuje, kiedy np. muszę podbiec do autobusu.
Nie wiem, co teraz z tym fantem począć. Kilka osób radziło mi udać się do fizjoterapeuty, ale mam 17 lat i nigdzie mnie bez rodzica nie przyjmą (dla mamy rozwiązaniem problemu jest przestać biegać...).
Jestem trochę zagubiona i o bieganiu za dużo pewnie jeszcze nie wiem, ale zależy mi, żeby dalej to robić. Nie chciałabym znowu kompletnie rezygnować z treningów.
Z góry dziękuję za wszelką pomoc i rady :D
Biegam (a raczej marszo-biegałam) trzy razy w tygodniu od lutego, powoli zwiększając kilometraż. Dotarłam to około 5,5km i pewnego cudownego dnia porwałam się na 5,5km bez marszu. Po 5km poczułam ból jakby w połowie piszczela od wewnętrznej strony. Znajoma powiedziała mi wtedy, że to może być shin splint i powinnam zrobić sobie przerwę na dwa tygodnie. Noga bolała nawet kiedy chodziłam, najczęściej rano albo przy bardzo szybkim marszu.
Przerwę zrobiłam, swoje wysiedziałam i w zeszły poniedziałek wróciłam na trasy (miejsce bolało tylko przy nacisku, ale stwierdziłam, że jest lepiej). Zaczęłam od 3,5km (przeplatane z marszem po każdym km), potem w czwartek 4,5 (z marszem) i wczoraj 4,5 ciągłego biegu. W czasie treningu czułam, że goleń trochę "ciągnie", ale stwierdziłam, że to pewnie kwestia rozbiegania.
Wróciłam do domu, rozciągnęłam i niby było okey, ale dziś na wf przy głupiej rozgrzewce (3 idiotyczne okrążenia wokół hali, to przecież ledwo kilometr...) znów zaczęło boleć i to mocniej... Teraz nic nie czuję kiedy chodzę normalnym tempem. Czasem zakuje, kiedy np. muszę podbiec do autobusu.
Nie wiem, co teraz z tym fantem począć. Kilka osób radziło mi udać się do fizjoterapeuty, ale mam 17 lat i nigdzie mnie bez rodzica nie przyjmą (dla mamy rozwiązaniem problemu jest przestać biegać...).
Jestem trochę zagubiona i o bieganiu za dużo pewnie jeszcze nie wiem, ale zależy mi, żeby dalej to robić. Nie chciałabym znowu kompletnie rezygnować z treningów.
Z góry dziękuję za wszelką pomoc i rady :D