Achilles - nie do końca typowe objawy
: 06 lut 2016, 19:43
Cześć, mamy od miesiąca problem z Achillesem i chociaż w przeczytałem w necie sporo artykułów, w serwisach zarówno polskich, jak i anglojęzycznych, przejrzałem różne fora, w tym to, to nie mam pewności co do natury mojego problemu. Tak więc po kolei: ponad cztery tygodnie temu na treningu zaczął mnie boleć Achilles, ale nie było to ciągnięcie, ale efekt taki, jakby to było obtarcie. Pojawiło się lekkie zgrubienie na Achillesie (tak z 3-4 cm od podeszwy). Wiedziałem, że to nie wina obuwia, bo biegam w nim już parę miesięcy, więc podejrzenie padło na zapalenie Achillesa. Odpuściłem z miejsca treningi, smarowałem ścięgno i jego okolice naproxenem, rolowałem łydkę, stosowałem masaż ścięgna, starałem się je oszczędzać (wszystko zgodnie z tym artykułem - http://www.magazynbieganie.pl/zobacz-le ... esa-wideo/). Powoli sytuacja wydawała się poprawiać. Przy chodzeniu nie było problemu (na początku w zależności od butów ścięgno bolało, tak jak boli przetarcie), więc po 10 dniach od wystąpienia objawów poszedłem potruchtać. Potruchtałem 2 km i skończyłem, bo ból się znowu pojawił. Tak więc nie biegałem, masowałem, smarowałem, ale sytuacja przestała się zmieniać. W międzyczasie trzy razy wybrałem się na narty biegowe, starając się biec (maszerować) spokojnie, żeby tego ścięgna nie obciążać. Stosowałem już wtedy protokół Alfredsona (nie wiedząc wtedy nawet, że tak to się nazywa), co jakiś czas stosowałem zimne okłady, ale w końcu po kolejnych 10 dniach trafiłem do fizjoterapeuty. Ten mi zbadał nogę, nastawił (była różna ruchomość w stawach prawej i lewej kostki), zmasakrował łydkę, zalecił ćwiczenia na rozciąganie Achillesa (w pozycji stojącego przy ścianie) i zalecił potruchtać tego dnia, a także zrobić USG, gdyby jednak ból się znowu pojawił. Wyszedłem od niego bez żadnego bólu, potruchtałem tego dnia 5.5 km i było całkiem dobrze (bez komfortu, ale i bez bólu). Dwa dni później pojeździłem na rowerku stacjonarnym i też nie było problemu. Następnie cztery dni od wizyty u fizjo poszedłem biegać po lesie, tym razem już dłużej - wyszło 20 km. Pierwsze 10 było w miarę komfortowe, potem trochę ścięgno ciągnęło, lekko bolało, ale bez porównania do tego co było przed wizytą u fizjo. Jednak po powrocie do domu czułem, że coś jest nie tak - ścięgno trzeszczało przy poruszaniu nogą (nie czułem tego w trakcie treningu), jakby ktoś tam piasku nasypał (ale efekt był odczuwalny tylko z prawej strony). Ponadto pojawił się ból, ale inny niż na początku okresu z problemami. Do wieczora efekt minął. Następnego dnia pojeździłem na rowerze stacjonarnym i znowu pojawiło się trzeszczenie (już po jeżdżeniu). To była niedziela, więc w poniedziałek byłem już na USG, z którego za wiele nie wynikało. Lekarz stwierdził, że ścięgno jest minimalnie poszerzone, ale tylko minimalnie i że nie ma żadnych objawów stanu zapalnego, żadnych uszkodzeń ścięgna, nic. Za to w wyniku badania wpisał, że jest stan zapalny tkanki wokół ścięgna. Fizjo to trzy dni później obejrzał i stwierdził, że jeśli stan zapalny jest, to minimalny. Znowu mnie ponastawiał, zmasakrował łydkę, założył taśmy kinezjo, zalecił dodatkowe ćwiczenia na wzmacnianie łydki i rozciąganie Achillesa (mi.n rolowanie stopy na piłce), i uznał, że nie ma przeciwwskazań do biegania. Dzień po wizycie u fizjo poszedłem pobiegać, tym razem 7.5 km. Trochę za szybko pobiegłem cztery pierwsze kilometry (4:53/km, miałem potruchtać, więc powinno być nie szybciej niż 5:10/km), potem zwolniłem, bo czułem, że lekko ciągnie. W domu okazało się, że znowu jest lekkie trzeszczenie (ale co ciekawe, bez bólu). To było wczoraj. Dzisiaj rano znowu było lekkie trzeszczenie, do 15 przeszło, pojeździłem na rowerku (obowiązkowo pięty na pedałach) i trzeszczenie wróciło.
Problem z trzeszczeniem jest cały czas po prawej stronie ścięgna (dodam, że to prawa noga). Z tego co czytałem, to może nie być zapalenie ścięgna, ale zapalenie kaletki. Niemniej jednak, więcej wskazuje za tym, że jest to zapalenie ścięgna. Pytanie, czy w tej sytuacji powinienem uzbroić się w cierpliwość, odpuścić bieganie na dłuższy czas, stosować dotychczasowe ćwiczenia na wzmocnienie łydki i rozciąganie Achillesa, czy też problem może jednak wynikać z czegoś innego i należy go leczyć inaczej (czytaj - warto wybrać się do ortopedy z wynikiem USG, żeby się sprawie przyjrzał)? Czy to trzeszczenie oznacza, że sytuacja w nodze wygląda gorzej, niż na początku, czy może przypadkiem lepiej (wszystko wskazuje na to, że jednak gorzej)? Czy w ogóle można w takiej sytuacji chociaż truchtać (w niektórych serwisach zalecano truchtanie do 5 km, ale nie więcej)? Ze słów fizjo wynikało, że mogę normalnie biegać, że Achilles będzie odczuwalny nawet przez dwa miesiące, ale nie ma ryzyka jego uszkodzenia. Z tego co czytałem, zamieszanie w głowie wprowadza mi fakt, że wszędzie, gdzie była mowa o trzeszczeniu, to był to jeden z podstawowych objawów, a nie objaw, który występuje po jakimś czasie od wystąpienia pierwszych objawów problemów ze ścięgnem.
Problem z trzeszczeniem jest cały czas po prawej stronie ścięgna (dodam, że to prawa noga). Z tego co czytałem, to może nie być zapalenie ścięgna, ale zapalenie kaletki. Niemniej jednak, więcej wskazuje za tym, że jest to zapalenie ścięgna. Pytanie, czy w tej sytuacji powinienem uzbroić się w cierpliwość, odpuścić bieganie na dłuższy czas, stosować dotychczasowe ćwiczenia na wzmocnienie łydki i rozciąganie Achillesa, czy też problem może jednak wynikać z czegoś innego i należy go leczyć inaczej (czytaj - warto wybrać się do ortopedy z wynikiem USG, żeby się sprawie przyjrzał)? Czy to trzeszczenie oznacza, że sytuacja w nodze wygląda gorzej, niż na początku, czy może przypadkiem lepiej (wszystko wskazuje na to, że jednak gorzej)? Czy w ogóle można w takiej sytuacji chociaż truchtać (w niektórych serwisach zalecano truchtanie do 5 km, ale nie więcej)? Ze słów fizjo wynikało, że mogę normalnie biegać, że Achilles będzie odczuwalny nawet przez dwa miesiące, ale nie ma ryzyka jego uszkodzenia. Z tego co czytałem, zamieszanie w głowie wprowadza mi fakt, że wszędzie, gdzie była mowa o trzeszczeniu, to był to jeden z podstawowych objawów, a nie objaw, który występuje po jakimś czasie od wystąpienia pierwszych objawów problemów ze ścięgnem.