Kolejny nudny problem z łydką
: 27 paź 2014, 18:31
Cześć,
Mam problem z prawą łydką. Przeglądałam już informacje w internecie i na tym forum, ale nie udało mi się zidentyfikować w czym rzecz. Sprawa jest jak na razie na tyle mało poważna, że do lekarza nie mam się po co wybierać, bo to by zakrawało na hipochondrię. Chciałabym jednak wiedzieć co robić i czego unikać, żeby poważną się nie stała. Z tego co się zorientowałam zalecenia i przeciwwskazania są bardzo różne w zależności od istoty problemu, dlatego wolę nie stosować metody prób i błędów, tylko poradzić się osób z większym doświadczeniem.
Sprawa przedstawia się następująco. Biegam od lipca tego roku. Bieganie zaczęłam po długim okresie całkowitej awersji do sportu. Wdrażałam się jednak bardzo powoli. Zanim zaczęłam biegać chodziłam przez miesiąc na długie spacery, a same biegi to z początku były marszobiegi. Pierwsze 5 kilometrów zrobiłam we wrześniu.
Biegam średnio 3x w tygodniu przeważnie na dystansie 5 kilometrów, czasem 6, rzadko 8 w tempie od 5:30 do 6:20 min/km w zależności od dnia. Przed biegiem w domu rozgrzewam stawy, a potem rozgrzewam się podczas dynamicznego 10 minutowego marszu. Rozciąganie obowiązkowo zawsze bezpośrednio po bieganiu - ok. 10 minut (czasem rozciągam się porządniej, czasem na odczepnego, ale ani razu tego elementu nie odpuściłam). Potem znów 10 minut marszu dla schłodzenia.
Oprócz tego średnio 2h w tygodniu spinning.
Problem z łydką zaczął się kilka tygodni temu i początkowo nie wiązałam go z bieganiem. Rano pobiegałam swoje zwyczajowe 5 czy 6 kilometrów, a potem miałam dużo rzeczy do załatwienia na mieście. Z uwagi na paraliż komunikacyjny intensywnie i szybko chodziłam piechotą i w trakcie tego chodu zaczęłam odczuwać zmęczenie łydki. Następnego dnia zaczęła boleć przy szybkim chodzeniu (raczej po ulicy, niż po domu), przy siedzeniu i przy kucaniu. Ból nie był znaczny (coś na graniczy ciągnięcia, szczypania i kłucia), więc nie przywiązywałam do tego z początku większej uwagi. W skali od 1 do 10 może jakieś 2, gdzie 4 to kolka.
Kolejnego dnia rano normalnie poszłam biegać. Na początku biegu czułam łydkę dość wyraźnie przy wrażeniu, że ból powodują wstrząsy. Jednak pod koniec biegu przestało boleć i nie bolało przy rozciąganiu. Dwa dni później zrobiłam 8 kilometrów. Tym razem czułam łydkę prawie przez cały czas plus pod koniec biegu także achillesa (?) bardziej po zewnętrznej stronie kilka centymetrów nad kostką.
Następnego dnia nogę czułam dość silnie przy schodzeniu ze schodów, szybkim chodzeniu i podskokach na palcach. Przy samym wspinaniu się na palce czy ruchach stopy nieodczuwalny. Brak jakiejkolwiek opuchlizny.Postanowiłam zrobić kilka dni przerwy od biegania.
Po kilku dniach ból przy chodzeniu ustąpił. Poszłam nawet na dłuższy spacer i wszystko wydawało się ok. Gdyby nie to, że noga odezwała się w momencie, gdy podbiegłam kawałek do świateł. Dopiero w tym momencie skojarzyłam, że może to być coś związanego z bieganiem. Postanowiłam na wszelki wypadek - niezależnie od tego, co by to nie było - zrobić jeszcze tydzień przerwy, żeby ugasić sprawę w zarodku.
Do biegania wróciłam po tygodniu. Zrobiłam 5 treningów, w czasie których absolutnie nic się nie działo. Przy ostatnim treningu z tej serii (6 kilometrów) przeplatałam spokojny bieg (6:20) kilkoma szybszymi przebieżkami (jakieś 5:00). Wtedy bólu nie czułam. Dopiero pod wieczór poczułam lekkie napięcie łydki i ból mniej więcej w tym samym miejscu co wcześniej. Odczuwalny był także kolejnego dnia przy chodzeniu (ale przy schodzeniu ze schodów nie) - nie tak silnie jak poprzednio, ale jednak. Następnego dnia było już ok.
Niemniej zrobiłam w sumie 3 dni przerwy od biegania. Biegałam znowu wczoraj i znów punktowo od czasu do czasu odczuwałam tę łydkę. Pod koniec biegu w mniejszym stopniu. Przy rozciąganiu wcale. Lekki ból, a raczej nawet nie tyle ból, co ciągnięcie powrócił późnym popołudniem podczas siedzenia przed tv (nogi uniesione na poziomie bioder). Wieczorem postanowiłam obadać lepiej to miejsce i sprawdzić czy reaguje uciskowo. Nic nie czułam ani pod palcami, ani w łydce. Natomiast po kilku minutach łydka zaczęła być dość odczuwalna przy obciążeniu - staniu i chodzeniu. Po kilkunastu minutach zaczęło to mijać i już po kilku godzinach było nieodczuwalne.
Na razie postanowiłam biegać bardzo delikatnie robiąc po 2 dni przerwy, żeby czegoś nie pogorszyć. Nie wiem czy to wystarczy?
Może wiecie co może być powodem? Może są jakieś ćwiczenia wzmacniające, które pozwolą uniknąć tego problemu?
Dodam jeszcze, że do 24h po bieganiu mimo rozciągania mam wrażenie napiętych mięśni łydek. Problem zaczął się odkąd zaczęłam biegać na śródstopiu, gdyż dokuczały mi lekko kolana (btw. bardziej kolano w rzeczonej prawej nodze). Może możecie polecić jakieś ćwiczenia lub metody rozluźniające?
Aha. Nie mam płaskostopia, obie nogi stawiam tak samo (buty zajeżdżają się równo), chyba nie pronuję ani nie supinuję?
Mam nadzieję, że ktoś przebrnął przez te moje wypociny, kto będzie mi w stanie udzielić jakichś wskazówek.
Będę bardzo wdzięczna za wszelką pomoc.
Mam problem z prawą łydką. Przeglądałam już informacje w internecie i na tym forum, ale nie udało mi się zidentyfikować w czym rzecz. Sprawa jest jak na razie na tyle mało poważna, że do lekarza nie mam się po co wybierać, bo to by zakrawało na hipochondrię. Chciałabym jednak wiedzieć co robić i czego unikać, żeby poważną się nie stała. Z tego co się zorientowałam zalecenia i przeciwwskazania są bardzo różne w zależności od istoty problemu, dlatego wolę nie stosować metody prób i błędów, tylko poradzić się osób z większym doświadczeniem.
Sprawa przedstawia się następująco. Biegam od lipca tego roku. Bieganie zaczęłam po długim okresie całkowitej awersji do sportu. Wdrażałam się jednak bardzo powoli. Zanim zaczęłam biegać chodziłam przez miesiąc na długie spacery, a same biegi to z początku były marszobiegi. Pierwsze 5 kilometrów zrobiłam we wrześniu.
Biegam średnio 3x w tygodniu przeważnie na dystansie 5 kilometrów, czasem 6, rzadko 8 w tempie od 5:30 do 6:20 min/km w zależności od dnia. Przed biegiem w domu rozgrzewam stawy, a potem rozgrzewam się podczas dynamicznego 10 minutowego marszu. Rozciąganie obowiązkowo zawsze bezpośrednio po bieganiu - ok. 10 minut (czasem rozciągam się porządniej, czasem na odczepnego, ale ani razu tego elementu nie odpuściłam). Potem znów 10 minut marszu dla schłodzenia.
Oprócz tego średnio 2h w tygodniu spinning.
Problem z łydką zaczął się kilka tygodni temu i początkowo nie wiązałam go z bieganiem. Rano pobiegałam swoje zwyczajowe 5 czy 6 kilometrów, a potem miałam dużo rzeczy do załatwienia na mieście. Z uwagi na paraliż komunikacyjny intensywnie i szybko chodziłam piechotą i w trakcie tego chodu zaczęłam odczuwać zmęczenie łydki. Następnego dnia zaczęła boleć przy szybkim chodzeniu (raczej po ulicy, niż po domu), przy siedzeniu i przy kucaniu. Ból nie był znaczny (coś na graniczy ciągnięcia, szczypania i kłucia), więc nie przywiązywałam do tego z początku większej uwagi. W skali od 1 do 10 może jakieś 2, gdzie 4 to kolka.
Kolejnego dnia rano normalnie poszłam biegać. Na początku biegu czułam łydkę dość wyraźnie przy wrażeniu, że ból powodują wstrząsy. Jednak pod koniec biegu przestało boleć i nie bolało przy rozciąganiu. Dwa dni później zrobiłam 8 kilometrów. Tym razem czułam łydkę prawie przez cały czas plus pod koniec biegu także achillesa (?) bardziej po zewnętrznej stronie kilka centymetrów nad kostką.
Następnego dnia nogę czułam dość silnie przy schodzeniu ze schodów, szybkim chodzeniu i podskokach na palcach. Przy samym wspinaniu się na palce czy ruchach stopy nieodczuwalny. Brak jakiejkolwiek opuchlizny.Postanowiłam zrobić kilka dni przerwy od biegania.
Po kilku dniach ból przy chodzeniu ustąpił. Poszłam nawet na dłuższy spacer i wszystko wydawało się ok. Gdyby nie to, że noga odezwała się w momencie, gdy podbiegłam kawałek do świateł. Dopiero w tym momencie skojarzyłam, że może to być coś związanego z bieganiem. Postanowiłam na wszelki wypadek - niezależnie od tego, co by to nie było - zrobić jeszcze tydzień przerwy, żeby ugasić sprawę w zarodku.
Do biegania wróciłam po tygodniu. Zrobiłam 5 treningów, w czasie których absolutnie nic się nie działo. Przy ostatnim treningu z tej serii (6 kilometrów) przeplatałam spokojny bieg (6:20) kilkoma szybszymi przebieżkami (jakieś 5:00). Wtedy bólu nie czułam. Dopiero pod wieczór poczułam lekkie napięcie łydki i ból mniej więcej w tym samym miejscu co wcześniej. Odczuwalny był także kolejnego dnia przy chodzeniu (ale przy schodzeniu ze schodów nie) - nie tak silnie jak poprzednio, ale jednak. Następnego dnia było już ok.
Niemniej zrobiłam w sumie 3 dni przerwy od biegania. Biegałam znowu wczoraj i znów punktowo od czasu do czasu odczuwałam tę łydkę. Pod koniec biegu w mniejszym stopniu. Przy rozciąganiu wcale. Lekki ból, a raczej nawet nie tyle ból, co ciągnięcie powrócił późnym popołudniem podczas siedzenia przed tv (nogi uniesione na poziomie bioder). Wieczorem postanowiłam obadać lepiej to miejsce i sprawdzić czy reaguje uciskowo. Nic nie czułam ani pod palcami, ani w łydce. Natomiast po kilku minutach łydka zaczęła być dość odczuwalna przy obciążeniu - staniu i chodzeniu. Po kilkunastu minutach zaczęło to mijać i już po kilku godzinach było nieodczuwalne.
Na razie postanowiłam biegać bardzo delikatnie robiąc po 2 dni przerwy, żeby czegoś nie pogorszyć. Nie wiem czy to wystarczy?
Może wiecie co może być powodem? Może są jakieś ćwiczenia wzmacniające, które pozwolą uniknąć tego problemu?
Dodam jeszcze, że do 24h po bieganiu mimo rozciągania mam wrażenie napiętych mięśni łydek. Problem zaczął się odkąd zaczęłam biegać na śródstopiu, gdyż dokuczały mi lekko kolana (btw. bardziej kolano w rzeczonej prawej nodze). Może możecie polecić jakieś ćwiczenia lub metody rozluźniające?
Aha. Nie mam płaskostopia, obie nogi stawiam tak samo (buty zajeżdżają się równo), chyba nie pronuję ani nie supinuję?
Mam nadzieję, że ktoś przebrnął przez te moje wypociny, kto będzie mi w stanie udzielić jakichś wskazówek.
Będę bardzo wdzięczna za wszelką pomoc.