bieganie obsesja
: 16 lip 2014, 00:57
Szczerze to na początku było fajnie, były endorfiny i każdy dodatkowy kilometr dawał dużą satysfakcję, zaczęło się gorzej gdy zrobiłem z tego przykry obowiązek - że muszę, że muszę dalej i wyżej... gdy miałem poważny problem w życiu to bieganie to myślenie o tym problemie podnosiło do potęgi, jakby obsesja a potem pojawiła się pustka !!! Trzeba być ostrożnym bo można sobie zrobić ogromną krzywdę, ile to strasznych nocy miałem że budziłem się w środku nich i myślałem po co ja tu jestem ?
Mam teraz wrażenie że rozumiem co czuje nasz słynny sportowiec...
Sport jest zdrowy ale w pewnym momencie może nas zniszczyć, to tak jak potężny samolot który leci na jednym silniku, wtedy ten człowiek czuje że niczego nie ma w jego życiu że tylko to bieganie... , bo zrobił z tego bóstwo ! widzi wszędzie ogromną pustkę, wszystko jest szare ale w rzeczywistości ta pustka jest w nim ! bo ma problem z którym nie potrafi sobie poradzić ( albo coś złego zrobił albo czegoś się boi ) i ten ogromny wysiłek fizyczny to tylko pogłębia.
Mnie z tego dołka podniosła wiara w Boga, wiem co piszę bo bieganie mnie niszczyło...
Z każdym biegiem poprawiałem swoje rekordy ale nie czułem radości z biegania, pewnego razu wbiegłem na pewien szczyt i wiedzie co czułem ? ani przez chwilę radości ! ale ogromną pustkę... i miałem ochotę wymiotować nie z powodu zmęczenia ale z tej pustki która jest we mnie... bo zrobiłem z biegania jakieś bóstwo... , przed biegiem widziałem cel i byłem podekscytowany i myślałem że to rozwiąże mój problem... że po biegu będę szczęśliwy... , w głębi siebie czułem że to co robię nie ma najmniejszego sensu, po co ja biegnę skoro i tak mam dobrą kondycję ? czemu tak ciężko trenuję ? przecież nie startuję w zawodach ?
Podsumowanie:
Jestem przykładem że wysiłek fizyczny - sport ( bieganie ) może zniszczyć człowieka gdy ten ma jakiś problem w życiu ( coś złego się wydarzyło ) myśli o tym często załóżmy że jest wrażliwy i przejmuje się czymś. Ten wysiłek wtedy gdy jest traktowany jako obowiązek a nie przyjemność wtedy może zniszczyć człowieka.
Ja najgorsze mam za sobą, wiara w Boga mnie ocaliła
Mam teraz wrażenie że rozumiem co czuje nasz słynny sportowiec...
Sport jest zdrowy ale w pewnym momencie może nas zniszczyć, to tak jak potężny samolot który leci na jednym silniku, wtedy ten człowiek czuje że niczego nie ma w jego życiu że tylko to bieganie... , bo zrobił z tego bóstwo ! widzi wszędzie ogromną pustkę, wszystko jest szare ale w rzeczywistości ta pustka jest w nim ! bo ma problem z którym nie potrafi sobie poradzić ( albo coś złego zrobił albo czegoś się boi ) i ten ogromny wysiłek fizyczny to tylko pogłębia.
Mnie z tego dołka podniosła wiara w Boga, wiem co piszę bo bieganie mnie niszczyło...
Z każdym biegiem poprawiałem swoje rekordy ale nie czułem radości z biegania, pewnego razu wbiegłem na pewien szczyt i wiedzie co czułem ? ani przez chwilę radości ! ale ogromną pustkę... i miałem ochotę wymiotować nie z powodu zmęczenia ale z tej pustki która jest we mnie... bo zrobiłem z biegania jakieś bóstwo... , przed biegiem widziałem cel i byłem podekscytowany i myślałem że to rozwiąże mój problem... że po biegu będę szczęśliwy... , w głębi siebie czułem że to co robię nie ma najmniejszego sensu, po co ja biegnę skoro i tak mam dobrą kondycję ? czemu tak ciężko trenuję ? przecież nie startuję w zawodach ?
Podsumowanie:
Jestem przykładem że wysiłek fizyczny - sport ( bieganie ) może zniszczyć człowieka gdy ten ma jakiś problem w życiu ( coś złego się wydarzyło ) myśli o tym często załóżmy że jest wrażliwy i przejmuje się czymś. Ten wysiłek wtedy gdy jest traktowany jako obowiązek a nie przyjemność wtedy może zniszczyć człowieka.
Ja najgorsze mam za sobą, wiara w Boga mnie ocaliła