MEL. napisał(a):
O rany! Tylko pozazdrościć. Własny ogródek... marzenie! Ja nawet balkonu nie mam. ronja, fajnie, że opisujesz swoje doświadczenia, bo to bardzo zachęca innych, aby choć spróbowali żyć trochę bardziej "slow". A jak długo u Was to trwa? Jakie były największe problemy? Jak sobie radzicie z dziećmi, rodziną, znajomymi...?
mel - kilka lat temu po studiach kupiliśmy dom na wsi/w lesie, wyprowadziliśmy się z Berlina do Polski i mamy dużą działkę oraz ogród, który właśnie powiększamy. pracujemy w domu, więc możemy go doglądać, ale nie jest to łatwe zadanie, bo czas nie jest z gumy... dziecko było wegetarianką praktycznie od zawsze, od roku jest weganką i rozumie, że musi jeść różne ważne rzeczy, nie ma wybrzydzania na warzywa i owoce! chyba ze coś tam ewidentnie nie lubi... pije smoothie (nawet z FUJspiruliną), je kasze i ziarna, dużo surowizny. za kilka dni będzie prowadziła w klasie lekcję o weganizmie. rodzina raczej nie fuka (strona męża woli nic nie mówić, bo ja raczej wojownicza jestem i nie lubię wtrącania się) moja mama po sanatorium w ośrodku dr Dąbrowskiej (
http://ewadabrowska.pl/index.php?option ... 11&lang=pl) przeszła na weganizm w 95%. Babcia i dziadek też byli na tych wczasach, babcia przeszła na weganizm w 85%, a dziadek... mięso to taka patriarchalna sprawa, z dziadkiem jest ciężko, ale stara się

znajomi rozumieją/ nie krytykują, bo to już nieco trwa, a już przedtem sterylizowaliśmy bezpańskie zwierzęta etc, więc to nie było nic nowego.
nasze zwierzęta: psy były kiedyś na diecie BARF, co źle im służyło (biegają z nami co drugi dzień, ich kondycja jest widoczna jak na dłoni, ale widać to było także po sierści, trawieniu etc), teraz dostają do 20% surowego mięsa (głównie pansen, "dziczyznę" i ryby) 30% surowych przetartych warzyw/owoców (nie mogą jeść cebuli i rodzynek/winogron) i 50% pełnoziarnistych kasz/ziemniaków/ryżu, trochę warzyw strączkowych i tran. koty to ciężka sprawa... za to prawie wszystkie piją mleko z migdałów i ryżu z płatkami zbożowymi i jedzą dość dużo warzyw i owoców (ziemniaków, karczocha, mango, jabłek, bananów, zielonej fasolki, bobu, fasoli, marchewki, praktycznie wszystkich kiełków. najmłodszy lubi nawet pomarańcze, ale on MUSI jak mama, czyli ja, bo go odkarmiłam butelką)
problematyczna jest sprawa probiotyków, warto pić kombuchę, ale ja miejscami wspomagam się tabletkami,. kiedy czuję silną ochotę na kefir. no i suplementujemy vit b12, żelazo (cronometer pokazuje, że ja i córka musimy), selen, wapno z vit d.
ciężko jest z restauracjami, ale do Berlina mamy ok 100km, więc jak mamy mocną ochotę...
