ból zewnętrzej krwaędzi stopy kłujący
: 22 kwie 2013, 11:43
Witam,
mam pytanie. Tydzień temu po treningu zwykłym spokojnym wieczorem zaczęła boleć mnie stopa. stopa lewa. Zewnętrzna krawędć w zasadzie w połowie jej długości między piętą a końcem małego palca. Ból jest dziwny, kłujący i nasila się wraz z ilości przebytego dystansu również podczas chodzenia. Brak opuchlizny, siniaka itd. Zauważyłem dziwny fakt, jak podniosę nogę na jakiś czas, np położę na fotelu lub kanapie, i krew odpływa od stopy lepiej, to jak później stanę, bólu absolutnie brak. Dopiero po kilku minutach stania lub chodzenia ból wraca i narasta momentami zakłuje tak silnie, że na prawdę boli. Po okładach z lodu również przez chwilę jest lepiej czyli ból znika. Najgorzej jest w okolicach południa. Najlepiej po wstaniu rano, oraz wieczorem. Wczoraj z tym przebiegłem bieg korfantego na początku były do zniesienia, końcówka już z bólem natomiast jak już stanąłem i skończyłęm rozgrzewkę miałem problem aby zrobić krok. z takim bólem dotarłem do domu, po chwilowym odpoczynku siedząc (stopa nie była obciążona) ból zniknął jak ręką odjął, i znów z ilością kroków wrócił... smarowałem kilka razy na noc ibalginem sport (przeciwzapalny) oraz kilka razy trzymałem stopę na worku lodu wieczorem wtedy pomagał i szedłem spać bez bólu. Dodam, że ten poniedziałkowy trening zrobiłem w zasadzi pierwszy raz w terenie leśnym. (nierówna ziemia, wiele małych dziur i ogólnie wiecie jak wygląda ziemia wcześniej rozmoczona przez topniejący śnieg. Twarda i nierówna. Do tej pory 1000 km przebigłem w zasadzie tylko po betonie i asfalcie.
Podejrzewam, że naciągnąłem jakieś ścięgno które tam biegnie, bo raczej nic nie stłukłem bo nic takeigo się nie działo podczas treningu. Trening jak trening. Ale trzyma mnie to tydzień. Od tego czasu zmiejszyłem ilość treningów w zeszłym tygodniu. Byłem w poniedziałek (ten po którym się zaczęło) 13km poźniej dopiero w piątek aby nie przesadzić bo bolało 9km. chciałem więcej ale na 9 był już dosyć mocny ból, no i wczoraj mój pierwszy start w życiu taki oficjalny:) 10 km w niecałe 51min:) uważam za udany, choć gwarantuję czas poniżej 50 gdyby nie bolała noga podczas biegu...
Co obstawiacie? czy mam jutro iść na trening? czy poczekać aż do całkowitego zaniku bólu? boję się, że jak odpuszczę tydzień biegania to spadni mi firma a 12 maja startuję w silesia półmaraton:)
ps. edit. dodam jeszcze jedną dziwną a może ważna przypadłość. Zauważyłem, że ból jest większy kiedy mam jakieś buty lub nawet kapcie na stopach. W sensie, że jeśli mam coś wyższego pod piętą to boli bardziej. Na boso lub w najzwyklejszych trampkach ból jest mniejszy... dziwne... wygląda na jakieś przeciążenie... podpowiedzcie coś... na pewno ktoś miał coś podobnego i jakos zaleczył...
mam pytanie. Tydzień temu po treningu zwykłym spokojnym wieczorem zaczęła boleć mnie stopa. stopa lewa. Zewnętrzna krawędć w zasadzie w połowie jej długości między piętą a końcem małego palca. Ból jest dziwny, kłujący i nasila się wraz z ilości przebytego dystansu również podczas chodzenia. Brak opuchlizny, siniaka itd. Zauważyłem dziwny fakt, jak podniosę nogę na jakiś czas, np położę na fotelu lub kanapie, i krew odpływa od stopy lepiej, to jak później stanę, bólu absolutnie brak. Dopiero po kilku minutach stania lub chodzenia ból wraca i narasta momentami zakłuje tak silnie, że na prawdę boli. Po okładach z lodu również przez chwilę jest lepiej czyli ból znika. Najgorzej jest w okolicach południa. Najlepiej po wstaniu rano, oraz wieczorem. Wczoraj z tym przebiegłem bieg korfantego na początku były do zniesienia, końcówka już z bólem natomiast jak już stanąłem i skończyłęm rozgrzewkę miałem problem aby zrobić krok. z takim bólem dotarłem do domu, po chwilowym odpoczynku siedząc (stopa nie była obciążona) ból zniknął jak ręką odjął, i znów z ilością kroków wrócił... smarowałem kilka razy na noc ibalginem sport (przeciwzapalny) oraz kilka razy trzymałem stopę na worku lodu wieczorem wtedy pomagał i szedłem spać bez bólu. Dodam, że ten poniedziałkowy trening zrobiłem w zasadzi pierwszy raz w terenie leśnym. (nierówna ziemia, wiele małych dziur i ogólnie wiecie jak wygląda ziemia wcześniej rozmoczona przez topniejący śnieg. Twarda i nierówna. Do tej pory 1000 km przebigłem w zasadzie tylko po betonie i asfalcie.
Podejrzewam, że naciągnąłem jakieś ścięgno które tam biegnie, bo raczej nic nie stłukłem bo nic takeigo się nie działo podczas treningu. Trening jak trening. Ale trzyma mnie to tydzień. Od tego czasu zmiejszyłem ilość treningów w zeszłym tygodniu. Byłem w poniedziałek (ten po którym się zaczęło) 13km poźniej dopiero w piątek aby nie przesadzić bo bolało 9km. chciałem więcej ale na 9 był już dosyć mocny ból, no i wczoraj mój pierwszy start w życiu taki oficjalny:) 10 km w niecałe 51min:) uważam za udany, choć gwarantuję czas poniżej 50 gdyby nie bolała noga podczas biegu...
Co obstawiacie? czy mam jutro iść na trening? czy poczekać aż do całkowitego zaniku bólu? boję się, że jak odpuszczę tydzień biegania to spadni mi firma a 12 maja startuję w silesia półmaraton:)
ps. edit. dodam jeszcze jedną dziwną a może ważna przypadłość. Zauważyłem, że ból jest większy kiedy mam jakieś buty lub nawet kapcie na stopach. W sensie, że jeśli mam coś wyższego pod piętą to boli bardziej. Na boso lub w najzwyklejszych trampkach ból jest mniejszy... dziwne... wygląda na jakieś przeciążenie... podpowiedzcie coś... na pewno ktoś miał coś podobnego i jakos zaleczył...