Kilka przepisów ze starego bloga mojego i znajomych. Robiliśmy kiedyś imprezy z gotowaniem wegetariańskiego i wegańskiego żarcia.
Escalivada
Moja ulubiona potrawa z kuchni katalońskiej:-)
Składniki:
4 bakłażany
4 cebule
4 duże czerwone papryki
3 pomidory
ok. 1/3 filiżanki oliwy
3 ząbki czosnku
sól i pieprz
Warzywa posmarować oliwą i wsadzić na blachę wyłożoną folią aluminiową do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Piec ok. 20-30 minut obracając co jakiś czas, aż skórka zczernieje/warzywa zmiękną. Wyjąć z pieca, wsadzić do torebki foliowej, zawiązać i zostawić na ok. 40 minut do zaparowania i ostygnięcia. Potem wyjąć warzywa z torebki, obrać ze skórki, papryki po obraniu przeciąć na pół i wypłukać komory nasienne. Wszystko pociąć w paski o ok. 3 cm szerokości. Wsadzić do miski / naczynia żaroodpornego, zalać oliwą, dodać pokrojony w plasterki czosnek, sól i pieprz. Wsadzić do lodówki i zostawić na ok. 24 godziny.
Podawać z chlebem.
---
Curry z tofu i dyni
Zmieniony przepis Nigelli.
Składniki:
2 łyżki oleju słonecznikowego
1 czerwona cebula, pokrojona w cienkie plastry
2 wyciśnięte ząbki czosnku
łyżeczka startego na tarce świeżego imbiru
ok. 1 kg dyni (mrożona jest doskonała) pokrojonej w gryzalne kawałki
1 puszka mleka kokosowego 400 ml
150 ml bulionu warzywnego
3 łyżki ostrej pasty curry (np. Patak’s)
2 kostki tofu, pokrojone w kostkę
2 łyżeczki cukru.
Na głębokiej patelni rozgrzać olej, przez ok. 3 min. smażyć cebulę, czosnek i imbir. Dodać pastę curry, dynię i tofu, smażyć ok. 5 minut. Dodać mleko kokosowe, bulion i cukier. Kiedy całość zacznie się gotować, zmniejszyć ogień i pichcić przez ok. 20 minut.
Podawać z ryżem lub roti lub naanem.
---
Rot
Roti to smażone podpłomyki – placki z samej mąki pszennej i wody, z odrobiną soli dla smaku.
Nie pamiętam proporcji, bo w przypadku czegoś tak prostego nie mają one znaczenia. Trzeba tylko w misce wymieszać mąkę z wodą i solą tak, by powstało gęste, nielepiące się ciasto. Potrzebna jest też stolnica i wałek.
Dłonie posypujemy solą, bierzemy z ciasta kawałek wielkości piłeczki pingpongowej i rozwałkowujemy go na cienki placek. Im bardziej cienki tym lepszy, ale ważne, żeby się nie porwał. W tym celu również wałek i stolnica powinny być hojnie posypane mąką. Obok, na ogniu, rozgrzewamy teflonową lub żeliwną patelnię. Bez żadnego oleju ani margaryny! Tak naprawdę cały sekret dobrego roti leży w dobrej patelni. Musi być dobrze rozgrzana – na słabo rozgrzanej roti nam wyjdzie, ale nie będzie “nadmuchane” – i nie wolno używać żadnych olejów, więc musimy mieć pewność, że ciasto nie przywrze do patelni, bo wtedy się spali.
Patelnia rozgrzana? OK. No to wrzucamy na nią placek i kilka razy przesuwamy go szpatułką po powierzchni patelni, żeby się upewnić, że nie przywrze. Jeśli patelnia jest dobrze rozgrzana placek powinien zacząć się nadymać – jeśli nie, znaczy że trzeba trochę podkręcić ogień. Nadętego rociaka przytrzymujemy szpatułką, po czym, po jakiejś minucie, obracamy na drugą stronę i przyciskamy mocniej, aż nie zrobi *puff* i nie zejdzie z niego powietrze. Wtedy trzeba go przysmażać jeszcze przez jakąś minutę i gotowe. Można zdjąć go z patelni i odłożyć na bok.
Najlepiej smakuje z dipami i sosami i jako dodatek np. do hummusu
---
Tortilla z ziemniakami
Oryginalny przepis:
http://www.mojegotowanie.pl/kuchnie_swi ... iemniakami
Moim “udoskonaleniem” przepisu polegało głównie na dodaniu więcej wszystkiego

A konkretnie:
Niecały kilogram młodych ziemniaków, obranych i pociętych w cienkie plastry,
Opakowanie fasolki szparagowej, czyli jakieś… 250g?… ugotowanej i drobno pokrojonej,
Osiem jajek z hodowli ściółkowej (te zbuki z lodówki Milady w końcu wszystkie wyrzuciliśmy

)
Jedna papryka, drobno pokrojona
Jedna cebula, pokrojona w paski
Trochę tymianku, pieprzu i soli
Oliwa. Ale mało.
Na wielkiej patelni podgrzałem łyżkę oliwy, wrzuciłem ziemniaki i cebulę, posoliłem i zostawiłem tak (co jakiś czas mieszając) dopóki ziemniaki wyglądem i smakiem nie zaczęły przypominać bardziej smażonych niż surowych. Obok w garnku gotowała się fasolka szparagowa. Po ugotowaniu, fasolkę trzeba było odcedzić i posiekać. Mniej więcej wtedy właśnie ziemniaki z cebulą się już podsmażyły, wyłączyłem ogień i poczekałem aż trochę ostygnie. Potem dorzuciłem na patelnię fasolkę i paprykę, dodałem pieprzu i tymianku i jeszcze trochę soli, jeszcze jedną łyżkę oliwy, i wbiłem osiem jajek. Wszystko trzeba było dokładnie wymieszać i z powrotem na ogień.
Mimo mieszania jajka oczywiście ściekły na dół i tam się ścięły. Zanim to się nie stało jeszcze trochę mieszałem i wyrównałem, żeby z góry był płaski placek. Później już tylko przez parę minut sprawdzałem konsystencję. W momencie gdy tortillę dało się przekroić, a ona nie rozpadała się na drobne kawałki (czyli po jakichś 10 minutach), podzieliłem ją na cztery części i każdą z nich obróciłem, używając do tego dwóch szpatułek. Poszło całkiem dobrze, prawie się nie rozwaliła. Potem kolejne pięć-sześć minut i można było wyłączyć ogień. Na koniec trzeba było powtórzyć manewr ze szpatułkami i przenieść kawałki tortilli na talerze.