Pospinane mięśnie prawej części ciała
: 08 cze 2011, 09:48
hej,
to mój pierwszy post na forum zatem 'Witam'. Biegać zacząłem w połowie kwietnia - wiadomo jak to na początku - za dużo, za szybko, zero rozciągania, jedzenie też niczego. Z czasem doszedłem do wiedzy jakie intensywności, częstotliwości i wszystkie inne parametry są dla mnie odpowiednie. Biegam zatem jakieś 40 minutek, oczywiście konkretna rozgrzewka przed i po fakcie rozciąganie. Miałem przez pewien czas bóle ścięgien przy kolanach, ale wystarczyło zacząć brać glukozaminę i przeszło.
Jedyny problem, który się wciąż utrzymuje to pospinane mięśnie prawej strony ciała. Głównie nóg i miednicy. Konkretnie wygląda to tak, że nawet kiedy nie biegam, w zwykły dzień odczuwam dyskomfort/ból, który pojawia się i znika w prawej części ciała. Raz jest to łydka ('z przodu'), raz udo po zewnętrznej/środkowej/wewnętrznej części, pobolewają też przywodziciele, pachwiny czy mięsień pośladkowy. Podczas biegu też odczuwam czasem ból na wysokości wątroby (to nie jest kolka).
Wsmarowałem w siebie wagon różnych maści, przykładałem lód, prysznice z różnymi temperaturami, rozciągam się też po każdym treningu. Nic. Dalej od 2 tygodni wystarczy, że pochylę się na wyprostowanych nogach, lewej nogi nie czuję, a prawa już rwie (jak przy bardzo mocnym rozciąganiu, takie 'chodzące po nodze mrówki'). Przy chodzeniu również się odzywa - natomiast przy chodzeniu po schodach nie bardzo. Nawet teraz siedząc czuję 'ciężkość' prawej nogi. Czy ktoś ma pojęcie co to może być? Albo jak sobie z tym poradzić? Iść na masaż sportowy? Saunę? Dać sobie 2 tygodnie spokoju od biegania? Iść do ortopedy? Tak mi się kojarzy, że może to różnica w długości nóg - chyba Jerzy Skarżyński pisał, że miał skurcze z tego powodu i noszenie wkładek pomogło.
Proszę o poradę, gdyż bieganie sprawia mi masę frajdy, kilogramy lecą w dół, widzę już siebie na mecie martonu, a tu takie coś, co bardzo przeszkadza i mocno demotywuje.
Pozdrawiam ciepło
Michał
to mój pierwszy post na forum zatem 'Witam'. Biegać zacząłem w połowie kwietnia - wiadomo jak to na początku - za dużo, za szybko, zero rozciągania, jedzenie też niczego. Z czasem doszedłem do wiedzy jakie intensywności, częstotliwości i wszystkie inne parametry są dla mnie odpowiednie. Biegam zatem jakieś 40 minutek, oczywiście konkretna rozgrzewka przed i po fakcie rozciąganie. Miałem przez pewien czas bóle ścięgien przy kolanach, ale wystarczyło zacząć brać glukozaminę i przeszło.
Jedyny problem, który się wciąż utrzymuje to pospinane mięśnie prawej strony ciała. Głównie nóg i miednicy. Konkretnie wygląda to tak, że nawet kiedy nie biegam, w zwykły dzień odczuwam dyskomfort/ból, który pojawia się i znika w prawej części ciała. Raz jest to łydka ('z przodu'), raz udo po zewnętrznej/środkowej/wewnętrznej części, pobolewają też przywodziciele, pachwiny czy mięsień pośladkowy. Podczas biegu też odczuwam czasem ból na wysokości wątroby (to nie jest kolka).
Wsmarowałem w siebie wagon różnych maści, przykładałem lód, prysznice z różnymi temperaturami, rozciągam się też po każdym treningu. Nic. Dalej od 2 tygodni wystarczy, że pochylę się na wyprostowanych nogach, lewej nogi nie czuję, a prawa już rwie (jak przy bardzo mocnym rozciąganiu, takie 'chodzące po nodze mrówki'). Przy chodzeniu również się odzywa - natomiast przy chodzeniu po schodach nie bardzo. Nawet teraz siedząc czuję 'ciężkość' prawej nogi. Czy ktoś ma pojęcie co to może być? Albo jak sobie z tym poradzić? Iść na masaż sportowy? Saunę? Dać sobie 2 tygodnie spokoju od biegania? Iść do ortopedy? Tak mi się kojarzy, że może to różnica w długości nóg - chyba Jerzy Skarżyński pisał, że miał skurcze z tego powodu i noszenie wkładek pomogło.
Proszę o poradę, gdyż bieganie sprawia mi masę frajdy, kilogramy lecą w dół, widzę już siebie na mecie martonu, a tu takie coś, co bardzo przeszkadza i mocno demotywuje.
Pozdrawiam ciepło
Michał