Proszę o poradę
: 01 lis 2010, 22:56
Witam.
Biegam od ok 18 m-cy, wiek 33 lata, waga ok 80-82 kg.
Od początku przygody z bieganiem regularnie co jakiś czas dopada mnie jakaś bardziej lub mniej uciążliwa kontuzja.
Jakieś 5 miesięcy temu po raz kolejny poczułem problem z piszczelami. Początkowo pomyślałem, że nie ma się czym martwić bo już sobie z tym paskudztwem raz poradziłem. Zacząłem więcej się rozciągać, ćwiczyć itp. ale sukces był niewielki bo w prawej nodze w zasadzie poprawa była nieodczuwalna. Ciągle podczas biegania pojawiał się ból wzdłuż kości piszczelowej po stronie przyśrodkowej. Raz mniejszy, raz większy, ale nigdy nie dawało się go wyczuć uciskając bolesne okolice. Ból wyczuwalny jedynie podczas obciążenia nogi.Trwało to do września, z mniejszym, a czasem większym bólem, ale od czasu do czasu udawało się potruchtać do 25-30 km tygodniowo. Po wrześniowym półmaratonie zmuszony byłem zrobić ok 3 tyg.przerwy, gdyż problem sprawiało nawet chodzenie. Przerwa niewiele dała, gdyż już podczas pierwszej próby biegania ból znów zaczął się pojawiać.
Różne ćwiczenia, rozciągania, maści nic w zasadzie poza chwilową ulgą nie dawały.
Olśnienia doznałem wracając z sobotniego porannego biegania tzn. idąc już w stronę domu zacząłem zwracać uwagę na to, iż prawą stopę stawiam minimalnie na zewnątrz (w sposób zauważalny chyba tylko dla mnie). Próbując stawiać ją bardziej do środka od razu zacząłem odczuwać zdecydowaną ulgę. W domu po wykonaniu kilku ćwiczeń polegających na "skręcaniu" stopy do środka ból zanikał w zasadzie od razu.
No i teraz mam pytanie do osób lepiej zorientowanych. W czym może tkwić przyczyna? I co robić by problem wyeliminować całkowicie? Czy to kwestia jedynie wzmocnienia mięśni, jeśli tak to których? Złe rozciąganie? A może źle dobrane obuwie (biegam w NB 1063)?
Biegam od ok 18 m-cy, wiek 33 lata, waga ok 80-82 kg.
Od początku przygody z bieganiem regularnie co jakiś czas dopada mnie jakaś bardziej lub mniej uciążliwa kontuzja.
Jakieś 5 miesięcy temu po raz kolejny poczułem problem z piszczelami. Początkowo pomyślałem, że nie ma się czym martwić bo już sobie z tym paskudztwem raz poradziłem. Zacząłem więcej się rozciągać, ćwiczyć itp. ale sukces był niewielki bo w prawej nodze w zasadzie poprawa była nieodczuwalna. Ciągle podczas biegania pojawiał się ból wzdłuż kości piszczelowej po stronie przyśrodkowej. Raz mniejszy, raz większy, ale nigdy nie dawało się go wyczuć uciskając bolesne okolice. Ból wyczuwalny jedynie podczas obciążenia nogi.Trwało to do września, z mniejszym, a czasem większym bólem, ale od czasu do czasu udawało się potruchtać do 25-30 km tygodniowo. Po wrześniowym półmaratonie zmuszony byłem zrobić ok 3 tyg.przerwy, gdyż problem sprawiało nawet chodzenie. Przerwa niewiele dała, gdyż już podczas pierwszej próby biegania ból znów zaczął się pojawiać.
Różne ćwiczenia, rozciągania, maści nic w zasadzie poza chwilową ulgą nie dawały.
Olśnienia doznałem wracając z sobotniego porannego biegania tzn. idąc już w stronę domu zacząłem zwracać uwagę na to, iż prawą stopę stawiam minimalnie na zewnątrz (w sposób zauważalny chyba tylko dla mnie). Próbując stawiać ją bardziej do środka od razu zacząłem odczuwać zdecydowaną ulgę. W domu po wykonaniu kilku ćwiczeń polegających na "skręcaniu" stopy do środka ból zanikał w zasadzie od razu.
No i teraz mam pytanie do osób lepiej zorientowanych. W czym może tkwić przyczyna? I co robić by problem wyeliminować całkowicie? Czy to kwestia jedynie wzmocnienia mięśni, jeśli tak to których? Złe rozciąganie? A może źle dobrane obuwie (biegam w NB 1063)?