W sobotę i autor, i ja, i jeszcze kilka innych osób zmierzą się z zasygnalizowanymi w artykule problemami. U mnie kiedyś utrata paznokci, pęcherze, odciski, otarcia były chlebem powszednim, teraz właściwie nie mam większych kłopotów ze stopami. Dwa lata temu zaliczyłem Rzeźnika bez ani jednego pęcherzyka czy otarcia, potem setkę w Kampinosie również. W obu przypadkach to zasługa bardzo dobrych, nieamortyzowanych trailówek Quechua z głębokim bieżnikiem (odeszły jeż niestety w przeszłość). Ale wtedy było sucho. Teraz od 400 km męczę w terenie Columbia Ravenous Trail i pod względem urazów stopy (a raczej braku jakichkolwiek urazów) także są rewelacyjne. Także w wodzie i błocie, ale biegłem w takich warunkach tylko 4 godziny, a nie kilkanaście. W sobotę czeka je chyba dopiero solidna próba wody. I Quechuy i Columbie były oczywiście przynajmniej o numer za duże (więc nie mam strat w paznokciach)
Myślę, że Kshysiek ma rację z tym trenowaniem skóry. Może brak odcisków, pęcherzy, otarć, utraty paznokci to właśnie efekt 20 lat przyzwyczajania skóry stóp do niezbyt komfortowych warunków. A już 14 miesięcy w zawodzie kuriera rowerowego, w tym bardzo konkretna ostatnia zima - to dopiero był trening dla stóp. Jeżdżenie rowerem w chlapie, po 10 godzin dziennie w zupełnie mokrym ubraniu i butach, w mrozie do 20 stopni. I co nas nie zabije, to wzmocni. Nóżki teraz jak nowe
Zastanawiałem się jeszcze nad refleksologicznym aspektem biegania. Jak pewnie wiecie, na stopach możemy narysować sobie coś w rodzaju mapy całego ciała. Stymulując bardzo konkretne miejsce na stopie silnym uciskiem możemy wpływać na działanie wszystkich organów człowieka. Bieganie, zwłaszcza długotrwałe, może więc także działać stymulująco. Z pewnością bardziej zróżnicowana będzie ta stymulacja przy bieganiu trailowym, zwłaszcza górskim, niż szosowym, z jednostajnym krokiem i naciskiem ciągle na te same miejsca. Może dlatego coraz bardziej lubię bieganie po górach i krzakach, a asfalt mnie ostatnio wcale nie pociąga...
Dla zainteresowanych taka mapa na stopach (jeden z kilku wariantów):
http://files.ithink.pl/Image/mapastop.jpg
Może forefootrunning też wziął się z tego, że lepiej działają dostymulowane serce i płuca, a biedni tradycyjni heelrunnerzy stymulują jedynie... miednicę?