Strona 1 z 1

krzywa przegroda nosowa

: 14 gru 2009, 08:53
autor: kapsun
serwus,
mam pytanko do osób które miały zabieg krzywej przegrody nosowej (bóle głowy, cały czas katar, chrapanie), bedę miał taką operacje pod koniec stycznia, jaki czas po operacji będe musiał dać sobie spokój z bieganiem :ojnie: .
chciałbym poznać Wasze zdanie.

pozdrawiam

: 14 gru 2009, 11:25
autor: tolek
Miałem usuwaną część przegrody nosowej w 1994r.do dziś mogło się wiele zmienić .Sam zabieg trwał nie całą godzinę ,pobyt w szpitalu 5 dni .jakieś 2 tygodnie i wraca się do normy. Co do biegania nie odpowiem bo wtedy nie biegałem .Poprawa w jakości oddychania spora.Osobiście nacieszyłem się tym tylko pół roku potem miałem połamany nos i teraz jest dopiero krzywy ale to inna bajka :hejhej:

: 14 gru 2009, 16:06
autor: Qba Krause
Potwierdzam informacje przekazane przez tolka - ja również miałem robioną przegrodę.

: 14 gru 2009, 17:20
autor: kapsun
mam nadzieje że szybko powróce do biegania i że ten zabieg wart jest cierpienia bo "Młoda" co chwile goni mnie z łózka że chrapie, a tak w ogóle to mam trochę "galara" przed tą operacją.

zobaczcie goscia poniżej:

http://www.fothost.pl/upload/08/16/0d884316_nos.jpg

: 14 gru 2009, 18:59
autor: F@E
Miałem robioną w sierpniu, wg mnie goi się do 2 tygodni(powierzchowne rany), od tygodnia zaczyna nabłonkować śluzówka, chrząstka zaczyna zrastać się od 2-3 tygodnia przez następne 2-3 tygodnie, radziłbym powstrzymać się od biegania z 1-1,5 miesiąca, jak nie chcesz spieprzyć sobie znowu przegrody.

pozdro

: 14 gru 2009, 19:09
autor: kapsun
dziękuje wszystkim za zainteresowanie i szczegółową odpowiedz pozdrawiam

: 14 gru 2009, 23:21
autor: Adam Klein
Wklejam Ci opis z wyciągania sączków u mnie, na zachętę. :)
Operację miałem w 2006 roku.
---------------------------

Pan doktór po operacji tłumaczył mi, że była trochę nietypowa bo mój nos był tak zmasakrowany (od środka) że musiał sie długo męczyć.
Przez kilka dni i nocy od środy funkcjonowałem z zatkanym jakimiś tamponami nosem.
Ale na szczęście dzisiaj rano dyżurna Pani doktór zgodziła się mi już wszystko wyjąć.
- No choć tu kochany, siadaj na krzesełku wyjmiemy Ci to z noska - mówi i zbliżają się do mnie z pielęgniarką.
Pani Doktór bierze strzykawkę z wodą utlenioną, wstrzykuje mi w tampony, które mam w nosie, chwile czeka, łapie pencetą i zaczyna ciągnąć.
Ciągnie.
Z nosa wychodzi zakrwawiona taśma, leci krew, z drugą dziurką to samo.
Ciągnie dalej, taśma nadal wydaje się nie mieć końca.
- Ho ho, tyle tu tego - mruczy - w znieczuleniu to łatwo wcisnąć ale teraz wyciągnąć...
Taśma się kończy.
- Koniec? - pytam z nadzieją.
- Nie, kochany, jeszcze nie - uśmiecha się pani doktór, pielęgniarka podaje strzykawkę, znowu woda utleniona i znowu ciągną.
Ciągnie.
- No ile tego ? - niecierpliwi się w końcu Pani doktór.
Pielęgniarka asystuje ze strzykawką i pomrukuje z podziwem nad pojemnością mojej głowy.
Ciągną dalej.
- No to już chyba w mózgu siedzi- próbuje żartować lekarka.
Koniec drugiej taśmy
- Koniec ? - pytam się z nadzieją.
- No kochany, chyba jeszcze nie - lekarka zagląda do nosa i znów bierze strzykawkę.
Czuje, że robi mi się gorąco, ciśnienie chyba rośnie.
Lekarka znowu ciągnie. W drugiej dziurce coś się zablokowało więc zaczyna kręcić pencetą. Niby bardzo nie boli ale czuję że w środku głowy coś mi się kręci. Zaczynam sapać.
- Dobrze się czujesz ? - pyta lekarka
- Taaa - zgrywam twardziela
Taśma w drugiej dziurce kończy się, wracają do pierwszej.
Ciągną, widzę, że lekarka już zdenerwowana.
W pewnym momencie czuję, że jakiś skrzep krwi zablokował ujście i taśma nie chce iść. Lekarka szarpie. Ja chyba blednę bo lekarka:
- Kochany, tylko mi nie zemdlej
- Dam radę - mamroczę.
W pewnym momencie taśma zaczepia się o kość !!! Czuję że w mojej głowie taśma zaczepiła się o kość!!! Lekarka szarpie, ja blednę.
- Żeby on tu nam nie fiknął - przestraszona lekarka - kochany jak Ci?
- Słabo - przyznaję i zaczyna mi wszystko falować
- Szybko, na fotel go - biorą mnie pod ręce i przenoszą na jakiś fotel jak gdyby dentystyczny, pomagam im jak mogę.
Lekarka ciągnie - Koniec taśmy !!!!!
Wszystkim nam ulżyło. Poleżałem tam jeszcze trochę i poszedłem do pokoju.


:)

: 15 gru 2009, 00:40
autor: Bouli
Adam Klein pisze:Wklejam Ci opis z wyciągania sączków u mnie, na zachętę. :)

....
Adam Ty to potrafisz zmotywować kolegę przed zabiegiem. Niestety przeżyłem to samo.

Co do długości zabiegu to u mnie było znacznie krócej – może dlatego, że nie robiłem tego przez chorą kasę , czy inny NFZ.
O 8 zgłosiłem się na zabieg do , a o 16 byłem już wypisany ze szpitala. Nie uważam, że byłem w pełni sprawny jak wychodziłem , do domu jakoś mnie dowiózł kolega, sam chyba bym nie dał rady dojechać nawet taksówką.
Następnego dnia już sam pojechałem na wyjęcie sączków – identycznie jak opisał to Adam powyżej .. brrrr. 5 dni po zabiegu byłem już w pracy.
Jeszcze wtedy nie biegałem ale wydaje mi się, że na rower wsiadłem najpóźniej po 2 tygodniach. Na pewno nie później bo 3 tygodnie po zabiegu zgłosiłem się do tej samej kliniki po wypadku rowerowym na Fortach Bema.

Ta operacja niewiele mi dała. Zabieg był zrobiony aby wyeliminować bezdechy senne a pośrednio także chrapanie. Później jeszcze zrobiono mi mrożenie małżowin – z podobnie miernym efektem.
Wiem jednak, że większość osób po zabiegu czuje dużą poprawę w oddychaniu i komforcie snu.

: 15 gru 2009, 08:19
autor: kapsun
dziekuje Panie Adamie oraz innym forumowiczom za podniesienie na "duchu". czytając posta gorąco mi sie robiło . MASKARAAAAAAA, a i tak ide bo jeszcze trochę i zostane singlem :) - "Młoda - patrz wyzej"

szkoda że taka długa przerwa w bieganiu no i ten NFZ.........


pozdrawiam

: 15 gru 2009, 08:30
autor: tolek
Potraficie z małego zabiegu zrobić wielką rzecz ja nie jestem twardzielem i to był mój pierwszy pobyt w szpitalu ale nie taki diabeł straszny...A ulga w oddychaniu naprawdę jest znaczna.Warto mieć to z głowy,a właściwie z nosa.

: 15 gru 2009, 09:18
autor: Qba Krause
Wyciąganie sączków jest niezapomnianym przeżyciem.
Ja podobnie jak Adam miałem małą przygodę: sama taśma wyszła dość szybko - chociaż ból był yyy..., powiedzmy, dotkliwy, ale potem strużka krwi jakoś nie chciała ustać przez minutę, dwie, pięć, w końcu znalazłem się na łóżku szpitalnym pod kroplówką otoczony lekarzami. Dzięki Bogu krwawienie w końcu ustało ale w pewnym momencie przestało być śmiesznie :bleble:

: 17 gru 2009, 15:56
autor: muchor
Nie straszcie kolegi - da się przeżyć. Istotnie, nie są to przeżycia do których się wraca przy kieliszku koniaku, ale przecież tu są sami twardziele :-)

Poważnie - miałem takową operację, trochę mi pomogła, ale dalej miałem kłopoty z oddychaniem i katarami. Pomogło mi dopiero, kiedy kolega mi złamał noc podczas gry w squasha a młody ortopeda chciał mnie szybko odwalić na nocnym dyżurze i "złożył" mi nos bez znieczulenia. To był chyba największy ból jak dotąd w mojej praktyce pacjenta... ale tylko przez chwilę, więc nie żałuję.