Ano jak bylo, podroz mi zajela 7 godzin, jak wyruszylem o 12.00 popoludniu, to wrocilem na siodma wieczor do domu, ale bez bicia sie musze przyznac, ze tylko z 30 km tej trasy przebieglem bo na wiecej nie starczylo mi sil
) Smiac mi sie chcialo, z reakcji ludzi, ktorych pytalem w Dabrowie Górniczej, ktoredy biec na ta Sosine, heh, no dobieglem sobie elegancko na maczki w Jaworznie, spytalem sie ludzi o droge, to wyslali mnie na skroty, wiec odbilem w las kolo zbiornikow wody pitnej, myslalem, ze mnie zle pokierowali bo dybalem ladne kilka kilometrow przez torowisko, co gorsze nie moglem w zadna strone zejsc w bok bo plynela jakas rzeczka :P ale dobieglem do wiaduktu pod sama Sosina, wdrapalem sie na gore i w koncu zobaczylem ta Sosine, a pozniej to juz wracalem przez miasto, pobieglem ze Sosiny na Gore piachowa, pozniej maczki, a pozniej to jak na poczatku, ale mowie wam jak juz wracalem to ledwo zylem, nie mialem nawet sily isc, a co dopiero myslec o biegu, po czesci na taki stan wplynela moja lekkomyslnosc, bo zabralem za malo pieniedzy na podroz, i w czasie tych 7 godzin wypilem tylko pol litra wody mineralnej
( ale nie wiedzialem dokladnie gdzie ta Sosina, i myslalem, ze to jest blizej. Teraz zastanawiam sie nad wyprawa do Krakowa :P