Run - ja nadzianym gościem

Ponieważ, ten temat jest już i tak nieaktualny - to pozwolę sobie na chwile zupełnie prywatnych opowiastek - jak ktoś nie chce to niech nie czyta.
Jestem maksymalnie rozrzutnym gościem - nie będę tutaj opowiadał o różnych przypadkach mojej rozrzutności bo nie chcę nikogo denerować.
Wyjaśnię skąd się to "rozdawnictwo" bierze.
Jestem ciekawski i niecierpliwy. Nie mam zony, dzieci - nie mam powaznych wydatków, jestem przeciwny oszczędzaniu - w związku z tym jeżeli akurat mam pieniądze a widzę, że jest coś co chciałbym mieć albo przynajmniej poznać - kupuję bez wiekszego wachania.
Oczywiście zaraz się okazuje, ze albo sie pomyliłem, albo to mie sie nie podoba, albo juz zaspokoiłem swoją ciekawość, albo to mi właściwie jest niepotrzebne - i wtedy zastanawiam się - co zrobic? Pierwsza myśl która kazdemu przychodzi do głowy - sprzedać ! Nowa albo prawie nowa rzecz - sprzedać!
Ale sprzedaż za rynkową cenę nie zawsze jest prosta - to zazwyczaj nie są towary tak płynne jak waluta.
A poza tym - wiele osób jest w słabszej niż ja sytuacji finansowej - i nie stac by ich było na kupno - ja wiele na tym nie odzyskam - zresztą nawet jak cos za to dostanę to zaraz wydam na jakąś bzdurę - więc lepiej jest oddawać (chyba tylko Asics Trabucco sprzedałem).
Mówisz, że oddaje buty z trzeciorzędnych powodów? Nie. Oto lista używanych ale czesto prawie nowych (przebiegniętych max około 100 km, czasem tylko 10 km) butów które oddałem wraz z powodami oddania - powody trochę przerysowuję - przecież nikomu nie chciałem wciskać bubla sobie musiałem sprawę jasno wyjasnić - dlaczego oddaję:
Adidas Trail Response - wykończyły mi Achillesa w roku 2001
Adidas Trediac - po kilku biegach - mój palec nie mógł dojść do siebie przez rok
Adidas Eqp Ride - strasznie obcierały podeszwę stopy
NB 704 - nieprzyjemne, sztywne, obcierające przy kostkach
NB 805 - straszna pomyłka, najwyżej do pracy w ogródku, jak kalosze
Nike Pegasus - fajne, ale po dłuższych biegach w nich czułem dyskomfort achillesa - a bałem sie o niego więc bardzo rzadko w nich biegałem - a nagle pojawił się ten jak mi sie wydawało biedny i nieszczęśliwy Renard
Asics Trabucco - sprzedałem za 100zł - bardzo bolała mnie stopa i pięta po bieganiu w nich
Mizuno Wave Legend - fajne buty - ale sztywne bo Motion Control i uznałem że komus innemu lepiej będą służyć.
Asics Gel Lyte - kupione w czasach kiedy jeszcze nie bardzo wiedziałem o co chodzi w butach do biegania - nie do mojej nogi - mam pronację.
Grubcio juz jest pierwszy w kolejce - ale kolejną rzecza na liscie - jest Polar S810. Kupiłem go niedawno, dobrze działa - tylko ja go nie używam (teraz nie biegam, ale nawet jak biegałem był mi nie potrzebny) - ja poprostu dobrze czuje jakim biegne tempem i rzaded HRM nie jest mi potrzebny. Trochę się jeszcze wacham - ale do końca jesieni podejme decyzję.
Mam jeszcze ten fitsense - też fajny gadżet - ale nie używam - znudził mi się - i tylko leży bezużytecznie w domu. Pewnie ktoś by z niego zrobił dobry użytek. Ale z nim jestem trochę emocjonalnie związany - jeszcze nie wiem co zrobię.
A poza tym - wielką mam przyjemnoiść zrobienia prezentów.
Opowiem jeszcze dwie historie.
Jedna o tym jak jednak próbowałem coś sprzedać
Druga o przyjemności robienia prezentów.
Historia 1 - o próbie sprzedaży
Działo się to w 1992 roku chyba. Skończyłem remont takiej mojej małej kawalerki - właściwie remont się własne kończył - jeszcze robotnicy cos tam malowali.
A ja kupiłem kuchenke - bez konsultacji z kimkolwiek - podobała mi się - kuchenke gazowo-elektryczną - dwa palniki były elektryczne dwa gazowe.
Przywieźli mi ją do domu. Jak ja postawili na podłodze - hydraulik który u mnie był zaczął ją ogladać, i zakomunikował mi, że będę musiał załozyć jakąś inną fazę - bo to jest konieczne, żeby te elektryczne palniki działały. To się wiązało chyba z załatwianiem czegoś w spółdzielni, jakiegoś innego licznika, itd. No - wkurzyłem się. Na siebie. Za moją głupotę. Od razu wziąłem telefon - i zadzwoniłem do Biura Ogłoszeń Gazety Wyborczej - i zgłosiłem ogłoszenie - Sprzedam Nową Kuchenkę za 50% jej ceny. Robotnicy się trochę śmiali, ale zgłosiłem.
I bujałem sie potem z ta kuchenka chyba z tydzień. Po tygodniu w końcu przyszło trzech ludzi - i dwie godziny wokół niej chodzili, zęby wyczaić co z nią jest nie wporządku. Moim zapewnieniom oczywiście nie wierzyli. W końcu sprzedałem im ją za 40% ceny.
A miałbym tyle mniej problemów gdybym tym ludziom co ja przynieśli od razu kazał pod blok postawić - na pewno jakis chętny niebogaty człowiek by się znalazł.
Historia 2 - o dawaniu prezentów
Rok 1992 - byłem w Szczyrku na nartach, miałem przy sobie sporo pieniędzy. Poznałem tam młodą parę - dziewczynę i chłopaka - jesczze nie małżeństwo - ale wkrótce mieli się pobrać. Onie mieli mało pieniędzy. Fajni byli - razem z nim zaczelismy na nartach jeździć, ona nie jeździła tylko w dole przesiadywała. Pomyslałem któregos dnia, ze dobrze by było, zeby ona z nami jednak tam w góry się jakoś dostała - było wtedy bardzo pięnie, pogoda super, a zejść jakos by sobie spacerkiem zeszła. A wtedy na Małe Skrzyczne z dolnych wyciagów latał helikopter - można było zapłacić i być wywiezionym wysoko na Skrzyczne. Wiedziałem, że ich na to nie stać ale na pewno nie zgodzą się, zebym zapłacił za nich. No i wpadłem na pomysł.
Wieczorem namówiłem ich, żeby przyszli rano pod wyciąg, bo powiedziałem im, że wydawało mi się, zę przy obsłudze Helikopteru widziałem moich znajomych i moze by sie dało jakos załatwic lot "na lewo".
Rano sam poleciałem do tego helikoptera - z obsługi byli tam chłopak i dziewczyna (i pilot) - powiedziałem im ta: Słuchajcie, ja teraz zapłacę za trzy osoby, za jakieś pół godziny przyjdę tutaj z dwiema osobami, a wy udawajcie, ze my się znamy i wpuszczacie nas za darmo, OK? OK , OK - powiedzieli. - Jak masz na imie - zapytała się jeszce mnie taamta dziewczyna? - Adam. - A ja Agata. Dobra.
Za półgodziny spotkałem tych moich znajomych - - Chodźcie do helikoptera, bo chyba to moi starzy znajomi, moze ich przekonam, zębysmy polecieli. Jak zbliżalismy się do helikoptera, to na jakieś 15 metrów od niego "nagle" zobaczyła mnie Agata - Jacek, zobacz Adam idzie - i rzuciła mi się na szyję. Wyścicskalismy się, wycałowalismy - bo kilka lat się nie widzieliśmy. ;)Zapytałem sie, czy nie dało by się jakos taniej trzech miejsc załatwić - Jasne Adam, nie ma sprawy, siadajcie macie za darmo nie ma o czym mówić - i polecieliśmy. To był bardzo fajny dzień - a ja byłem szczególnie zadowolony.
No i dlatego lubie robic prezenty jeżeli mnie akurat na to stać.
Ufff............a FMW potrzebuje mniej rozrzutnych ludzi ode mnie:)
(Edited by FREDZIO at 8:45 am on June 29, 2003)