Boso? A trening do maratonu w trakcie
: 27 cze 2013, 06:17
Sprawa ma sie tak: jak mam sie zabrac za bieganie boso przy treningu do maratonu?
Nakresle sytuacje.
Biegam od prawie 2 lat, z przerwami (duzymi ) w zeszlym roku, gdy nie mialam w ogole planu treningowego. Dla towarzystwa czasem biegalam jakies zawody, w tym 5 polmaratonow.
W styczniu pochorowalam sie tak, ze po chorobie musialam zaczynac od zera. Postanowilam sie przerzucic na minimalizm i padlo na Vibram 5F Bikila. Swietnie mi szlo powoli az to 7 km , ale uszkodzilam sobie przez wlasna glupote metatarsum. Wyleczylam po tygdniu, nie bylo to nic powaznego, ale w 5F juz nie biegalam. Biegalam w Brooks Pure Grit z 4mm dropu.
Caly czas w nich biegam. W miedzyczasie doznalam problemow z lewym Achillesem z powodu przykurczu miesni lydki, jak orzekl fizjo. Nie wiem, czy to wina butow, ale wyszlo to dopiero po prawie dwoch miesiacach, po 15 km biegu (gdzie wczesniej bieglam w nich i 21k i 15k) wiec nie przypuszczam. Teraz achilles osiagnal status quo taki, ze jak stane na palcach to czasem boli. Biegac moge, pracuje nad przykurczem i jest lepiej. Troche pobolewa mnie stopa prawa: gora stopy, znowu fizjo mowi, ze to jedynie lekkie opuchniecie miesni, przykurcz czy co tam, lod i juz. Wlasciwie nic sie nie pogarsza. Raz na tydzien sie odezwie i to na tyle. Reansumujac, mam dwie kontuzje w stanie ze niby uspienia.
Obecnie biegam ok 40 km tygodniowo, wlasnie mam obsowe. Trenuje do maratonu w Pazdzierniku. Najdluzsze wybieganie mam 15-21 km, zalezy od tygodnia. Do sierpnia musi to byc ok 60 km.
Czemu chce boso? Wkurzaja mnie buty. Po prostu jest mi w nich niewygodnie, to znaczy, kazdych butach, nie tylko biegowych, to nie jest kwestia modelu. Nienawidze miec za cieplo w stopy, doprowadza mnie to do szalu, normalnie nie chodze w niczym poza sandalami albo boat shoes bez skarpet. Chcialabym wrocic do stopniowego przerzucania sie na boso, ale jak to zrobic?
Czy mam po prostu juz walic na bosaka po kilka km w tygodniu? (wiecej nie dam rady, bo sie boje o kontuzje, poza tym umre z bolu podeszwy, wiem bo szlam dzis boso po moim traku do biegu, masakra, takze na poczatek 1 km na raz to jest absolutny maks). Czy moze mam przejsc na Bikile znowu? I wtedy ile mam biegac?
Juz wykombinowalam, ze najpierw musze wiecej boso chodzic, bo umieram na malych kamyczkach :P.
Zeby bylo jasne, nie mam ambicji w tym roku biec ktoregokolwiek z maratonow albo nawet polowek boso czy nawet w 5F. Bardziej zalezy mi na samym treningu do Maratonu i juz mnie czas goni. Ale moglabym jakies podwaliny ku bosemu bieganiu poczynic. TYLKO JAK ?!
PS. mam skolioze i plaskostopie :P
Nakresle sytuacje.
Biegam od prawie 2 lat, z przerwami (duzymi ) w zeszlym roku, gdy nie mialam w ogole planu treningowego. Dla towarzystwa czasem biegalam jakies zawody, w tym 5 polmaratonow.
W styczniu pochorowalam sie tak, ze po chorobie musialam zaczynac od zera. Postanowilam sie przerzucic na minimalizm i padlo na Vibram 5F Bikila. Swietnie mi szlo powoli az to 7 km , ale uszkodzilam sobie przez wlasna glupote metatarsum. Wyleczylam po tygdniu, nie bylo to nic powaznego, ale w 5F juz nie biegalam. Biegalam w Brooks Pure Grit z 4mm dropu.
Caly czas w nich biegam. W miedzyczasie doznalam problemow z lewym Achillesem z powodu przykurczu miesni lydki, jak orzekl fizjo. Nie wiem, czy to wina butow, ale wyszlo to dopiero po prawie dwoch miesiacach, po 15 km biegu (gdzie wczesniej bieglam w nich i 21k i 15k) wiec nie przypuszczam. Teraz achilles osiagnal status quo taki, ze jak stane na palcach to czasem boli. Biegac moge, pracuje nad przykurczem i jest lepiej. Troche pobolewa mnie stopa prawa: gora stopy, znowu fizjo mowi, ze to jedynie lekkie opuchniecie miesni, przykurcz czy co tam, lod i juz. Wlasciwie nic sie nie pogarsza. Raz na tydzien sie odezwie i to na tyle. Reansumujac, mam dwie kontuzje w stanie ze niby uspienia.
Obecnie biegam ok 40 km tygodniowo, wlasnie mam obsowe. Trenuje do maratonu w Pazdzierniku. Najdluzsze wybieganie mam 15-21 km, zalezy od tygodnia. Do sierpnia musi to byc ok 60 km.
Czemu chce boso? Wkurzaja mnie buty. Po prostu jest mi w nich niewygodnie, to znaczy, kazdych butach, nie tylko biegowych, to nie jest kwestia modelu. Nienawidze miec za cieplo w stopy, doprowadza mnie to do szalu, normalnie nie chodze w niczym poza sandalami albo boat shoes bez skarpet. Chcialabym wrocic do stopniowego przerzucania sie na boso, ale jak to zrobic?
Czy mam po prostu juz walic na bosaka po kilka km w tygodniu? (wiecej nie dam rady, bo sie boje o kontuzje, poza tym umre z bolu podeszwy, wiem bo szlam dzis boso po moim traku do biegu, masakra, takze na poczatek 1 km na raz to jest absolutny maks). Czy moze mam przejsc na Bikile znowu? I wtedy ile mam biegac?
Juz wykombinowalam, ze najpierw musze wiecej boso chodzic, bo umieram na malych kamyczkach :P.
Zeby bylo jasne, nie mam ambicji w tym roku biec ktoregokolwiek z maratonow albo nawet polowek boso czy nawet w 5F. Bardziej zalezy mi na samym treningu do Maratonu i juz mnie czas goni. Ale moglabym jakies podwaliny ku bosemu bieganiu poczynic. TYLKO JAK ?!
PS. mam skolioze i plaskostopie :P