Baaardzo pouczający, trafny i konkretny ten artykuł linkowany przez b.bieganie. Moim zdaniem powinien trafić do nieedytowalnego nagłówka sekcji i tam można śmiało kierować na wejściu wszystkie zapytania "jakie buty" zanim się zaczną debaty o marce i modelu
Istotnie, różne dane z ostatnich 30+ lat (od kiedy zaczęły funkcjonować buty wtedy "nowoczesne" a teraz nazywane "klasyczymi") wskazują, że w tym czasie nie zmniejszyła się liczba i charakter kontuzji biegowych. Należy jednak też mieć na uwadze, że na taki wynik składają się dwie zmienne: jedna to buty a druga to fakt, że w okresie tym napłynęła do biegania większa rzesza ludzi "z kanapy". Wcześniej większy procent ogółu biegaczy stanowili ludzie przynajmniej w przyzwoitej kondycji. Kiedy rozpoczął się boom, za bieganie zabrało się więcej "kanapowych leni" o słabej kondycji, wydolności, słabym aparacie ruchu itd. Przyciągnięci byli do biegania m.in. tym, że firmy oferowały im cudowne buty, w których bieganie miało być bezpieczne i wygodne. I tak interesik się zakręcił. Obietnice okazały się bez pokrycia. Ale tak naprawdę rolę butów w tym całym układzie można byłoby rzetelnie sprawdzić gdyby je zakładano użytkownikom o podobnym "profilu". A tak to nie do końca wiemy, czy za statystykę odpowiedzialne są tylko buty, czy także słabsi biegacze. Piszę trochę z przekory, bo choć nie jestem minimalistycznym ortodoksem to zgadzam się z tezami artykułu i sam nie używam "żelazek".
Co do marketingowej "ściemy"... nie znam się na biznesie/marketingu, więc jestem ciekaw, na czym się opiera ta ściema obecnie (bo dawniej wiadomo, firmy przyciągały zapewne nowych klientów hasłem "chodźcie wszyscy pobiegać, to jest dla każdego, mamy dla Was świetne amortyzowane, bezpieczne i wygodne buty"). Istotą biznesu jest chyba sprzedawanie jak największej liczby produktów? A jeśli do sklepu wkracza osoba chcąca kupić buty i przeświadczona, że powinna kupić multi-technologiczne cudo dopasowane do swojego "typu stopy", to i tak przecież nie kupi butów "niewłaściwych"? Może oczywiście rozważyć 2 pary (szosa - teren), ale tu wyróżnikiem nie są technologie typu stopy. Z czego więc wynika nakręcanie biznesu obecnie? Przecież "żelazka" nie są droższe od butów do biegania naturalnego/minimali. A może wciąż działa stare hasło ("chodźcie wszyscy...") tym razem bardziej wyrafinowane, bo podzielone na 3 kategorie butów?