Ja też posiadam te ultralekkie zielone cudeńka!
Napisałem już nawet ich recenzję, ale... niestety Paweł jest ode mnie szybszy nie tylko na szlaku
W takim razie dołoże swoje pare groszy do oceny.
Jak do tej pory moje najlżejsze buty to stare SpeedCrossy, które bez wkładek ważą 260g. Tak, bez wkładek, ponieważ jakiś czas temu zauważyłem, że bez nich tez się można obyć, szczególnie na krótszych dystansach, a waga spada o jakieś 20 gram… niby nie dużo, ale jak się zaczyna szukać oszczędności wagi na wszytkim (łącznie z sobą), to tak się kończy.
Nieważne, wyjąłem te wkładki i okazało się, że biega się wtedy zupełnie inaczej. To ze buty są trochę lżejsze to jedno, ale jak się zmienia percepcja podłoża! Zacząłem bardziej czuć podłoże, co na początku trochę przeszkadzało, ale po kilku treningach przywykłem, uodporniłem się, a nawet polubiłem ten swoisty „masaż” w trakcie biegu. Zauważyłem, że lekko zmieniła mi się technika biegu, zacząłem biegać bardziej na śródstopiu, przez co po pierwszych treningach łydka lekko pobolewała.
Dlatego jak dorwałem te startóweczki Columbii i jak wyszło mi na wadze
198gr (43EU) za sztukę to normalnie aż mnie ciarki przeszły!!! No i poczułem lekki dreszcz w okolicy łydek… jakby coś skubane wyczuwały. Na pierwszy trening zabrałem je na krótką 10km traskę po stokach Szyndzielni. I oczywiście od pierwszych kroków poczułem różnicę. Miałem wrażenia jakbym zapomniał butów! Dobrze, ze wcześniej zacząłem kombinować i biegałem bez wkładek, bo teraz to bym chyba się ze..ał z bólu!
Jako, że kiedyś na forum pisałem jako zagorzały fan wkładek, ba! nawet żądałem w pewnych butach grubszych wkładek, to już słyszę słynne „a nie mówiłem!” tych, którzy mi wtedy pisali, że nie mam racji, że grubsze wkładki nie są konieczne, że w zasadzie to w ogóle są niepotrzebne… Tak Panowie, zdecydowanie zainteresowałem się w sposób praktyczny tzw. natural runningiem. Wcześniej o tym tylko czytałem, książka Urodzenie Biegacze zrobiła na mnie ogromne wrażenie, trochę się tego nawet bałem, ale teraz poczułem to na własnych nogach. I przyznam, ze to świetna sprawa.
Takie leciuteńkie buciki, wyposażone tylko w totalne minimum, pozbawione wszelkich wodotrysków pozwoliły mi całkowicie inaczej poczuć bieganie. Zacząłem poznawać dokładniej szlaki czując dokładnie każdy kamień, każdą nierówność, ale zarazem nic mi nie przeszkadzało w bieganiu. Oczywiście w takich butach nie można zacząć od razu od mocnych treningów, bo wtedy kontuzja gwarantowana. Trzeba się powolutku wdrożyć w temat, przyzwyczaić stopy, achillesy i łydki do duuużo cięższej pracy. Ja zacząłem od odcinków 10km po górkach, potem biegałem już 15km, obecnie doszedłem do 25km. Jak do tej pory nabiegałem w nich 350km. W październiku planuje pobiec w nich Dudka Maraton Beskidy.
Nie mam pojęcia jak Paweł wytrzymał w nich Jurę i Wawrzyńca… Jura wydaje mi się kompletnie niewłaściwa dla nich ze względu na dystans, a z kolei na Wawrzyńcu było takie błoto, że ślizgałem się w SpeedCrossach, które mają dużo agresywniejszy bieżnik. Szacun Paweł!!!
Podeszwa
Lekki, niezbyt agresywny bieżnik, pozwala na bezproblemowe bieganie po suchych szlakach, jednak przy większym błocie zaczyna się niebezpieczna jazda. Z powodu cienkiej podeszwy czuć dokładnie podłoże, jednak krzywdy sobie nie zrobimy, co najwyżej mamy zapewniony ciągły masaż stóp. Z początku to może przeszkadzać, jednak w miarę nabieganych kilometrów przestaniemy na to zwracać uwagę i zaczniemy odczuwać nawet pewnego rodzaju przyjemność…

wtedy to zaczniemy w pełni wykorzystywać minimalizm tych górskich startóweczek i zaczniemy znacznie poprawiać czasy na naszych trasach. Z powodu w zasadzie braku amortyzacji pod pietą zaczniemy szybko biegać ze śródstopia.
Cholewka
W zasadzie nie ma za bardzo o czym pisać – totalny minimum. Dwie warstwy siateczki, wewnętrzna drobniejsza, oraz zewnętrzna o większych oczkach. Jednak obie te siateczki są na tyle cienki, że prześwitują zarysy stopy. Czuć na stopach każdy powiew wiatru, więc max wentylacja zapewniona. Cieniutki język, cieniutkie sznurówki. Cienka 1cm oblamówka z tworzywa na łączeniu podeszwy z cholewką na pewno nie da żadnej ochrony w przypadku zderzenia czołowego z kamieniem, jej zadaniem jest raczej ochronić siateczkę cholewki przed uszkodzeniem. Żadnych, nawet najmniejszych obtarć nie stwierdziłem, nawet na pierwszym treningu, bo w zasadzie nie ma co obcierać.
Moja ogólna ocena
Buty minimalistyczne mają być cienkie i lekkie, nic ponad to. I takie właśnie są buty Columbia Ravenous Lite. Jeśli ktoś się spodziewa stabilizacji stopy czy solidnej ochrony przed niebezpieczeństwami na szlaku to nie ten adres, to nie te buty. Tutaj otrzymujemy prymitywną radość z biegania bez żadnych bajerów. Wymaga to od nas sporej pracy i adaptacji do trudnych warunków, ale to w zasadzie jest na naszą korzyść, bo musimy wzmocnić stopy i łydki. Poprawimy także naszą technikę biegu, bo zaczniemy biegać bardziej ze śródstopia. Czyli same korzyści.
No i rekordy na szlakach gwarantowane, bo w tych butach nie da się wolno biegać.
Pozdr,
Arek