Truchtem do ślubu - by LW - krytyka mile widziana
: 24 sie 2017, 10:03
Bieganie, Trening, Maraton, Plany Treningowe - największe biegowe forum w Polsce!
https://bieganie.pl/forum/
Po etapie ostrej diety, liczenia każdego grama, co nie przynosiło efektu (okazało się, że winna jest prawdopodobnie tarczyca), obecnie zacząłem podchodzić bardziej na luzie Obecnie jestem na czymś w stylu Paleo (duzo inspiracji od kilku youtuberów), ale nie liczę stricte kalorii, a raczej staram wprowadzić jak najwięcej zdrowych nawyków (według 10 zasad AJWEN) i jeść mocno urozmaicenie plus dosżła probiotykoterapia i czuję się lepiejASK pisze:Trzymam kciuki. Nie tylko za postepy w bieganiu, formie, zdrowiu. Jak wyglada Twoja dieta?
Powiem Ci że miałem coś takiego na ostatnim treningu (pierwszy raz zresztą) , tak jakbym nie mógł płuc zaspokoić w tlen, pomimo nabieranych co jakiś czas głębszych wdechów. Zauważyłem jedną rzecz, czułem minimalny dyskomfort z tego powodu, ale biegnąc swoim tempem, "nie byłem w stanie złapać większej zadyszki" , zobaczę jak będzie dzisiaj.Wolniej, lepsze samopoczucie ale... na pierwszym odcinku znów miałem wrażenie, jakby płuca były zbyt płytkie - coś jak przy przeziębieniu czy astmie
Spectre pisze:Witaj
Będę obserwował Twój blog i trzymał kciuki za postępy! Trochę upierdliwy sposób komentarzy wybrałeś (dwa tematy ) , ale skoro w tamtym chcesz mieć porządek, to niech tak będzie.
Powiem Ci że miałem coś takiego na ostatnim treningu (pierwszy raz zresztą) , tak jakbym nie mógł płuc zaspokoić w tlen, pomimo nabieranych co jakiś czas głębszych wdechów. Zauważyłem jedną rzecz, czułem minimalny dyskomfort z tego powodu, ale biegnąc swoim tempem, "nie byłem w stanie złapać większej zadyszki" , zobaczę jak będzie dzisiaj.Wolniej, lepsze samopoczucie ale... na pierwszym odcinku znów miałem wrażenie, jakby płuca były zbyt płytkie - coś jak przy przeziębieniu czy astmie
Powodzenia!
Dzięki! Ogólnie biegam w LIDLakach, ale powoli przymierzam się na coś bardziej amortyzowanego i zwyczajnie lepszego, bo te mimo ok 200 km (trudno oszacować bo nie liczyłem tego) przebiegu są już jakieś twarde Obym poszedł w twoje slady- i z wagą i z dystansamibezuszny pisze:Trzymam kciuki!
Widzę, że jesteśmy rówieśnikami Ja wróciłem do biegania pod koniec marca i od tego czasu zszedłem z 99 do 85-87 kg, a przy bardziej starannej diecie zapewne wynik byłby jeszcze lepszy. Dodam, że w marcu nie byłem w stanie przebiec 3-4 km jednym ciągiem, teraz nawet 12 nie sprawia mi problemu i biję własne życiówki sprzed kilku lat, więc wszystko przed Tobą!
Wspominałeś coś o obolałych nogach i piszczelach. Nie wiem w czym biegasz, ale u mnie ogromną (naprawdę ogromną) różnicę zrobił zakup porządnych butów (dopasowanych indywidualnie pod stopę przez specjalistę w sklepie) i z dobrą amortyzacją - przy nadwadze niestety to kluczowa sprawa. To na pewno indywidualna kwestia, ale dla mnie niebo a ziemia.
Powodzenia!
Na Twoim etapie starałem się po prostu biegać regularnie 3 razy w tygodniu około 30 minut aż do momentu pierwszego startu na 5 km, czyli przez jakieś 2 miesiące. Później przez kolejne 2-3 miesiące przygotowywałem się na 10 km, stopniowo wydłużając dystans treningów - cały czas biegi bardzo spokojnym tempem. Po pewnym czasie, żeby złapać trochę prędkości pod koniec krótszych treningów (1-2 razy w tygodniu) zacząłem dokładać na koniec po 5-6 przebieżek trwających ok. 20-30 sekund z minutową przerwą w truchcie.LucioWisla pisze:Dzięki! Ogólnie biegam w LIDLakach, ale powoli przymierzam się na coś bardziej amortyzowanego i zwyczajnie lepszego, bo te mimo ok 200 km (trudno oszacować bo nie liczyłem tego) przebiegu są już jakieś twarde Obym poszedł w twoje slady- i z wagą i z dystansamibezuszny pisze:Trzymam kciuki!
Widzę, że jesteśmy rówieśnikami Ja wróciłem do biegania pod koniec marca i od tego czasu zszedłem z 99 do 85-87 kg, a przy bardziej starannej diecie zapewne wynik byłby jeszcze lepszy. Dodam, że w marcu nie byłem w stanie przebiec 3-4 km jednym ciągiem, teraz nawet 12 nie sprawia mi problemu i biję własne życiówki sprzed kilku lat, więc wszystko przed Tobą!
Wspominałeś coś o obolałych nogach i piszczelach. Nie wiem w czym biegasz, ale u mnie ogromną (naprawdę ogromną) różnicę zrobił zakup porządnych butów (dopasowanych indywidualnie pod stopę przez specjalistę w sklepie) i z dobrą amortyzacją - przy nadwadze niestety to kluczowa sprawa. To na pewno indywidualna kwestia, ale dla mnie niebo a ziemia.
Powodzenia!
Korzystałeś z jakiegoś planu treningowego?
Wypróbuj kilka różnych opcji i zobacz, jak Ci idzie.Jutro kolejny trening i w sumie nadal nie wiem jak do niego podejść - czy przedłużyć program o tydzień i pobiegać jeszcze 4:00B/1:00M, czy też skrócić marsz do 30 sekund, a może zaatakować 30 minut ciągłego biegu? Co polecacie?
Dzięki, dzisiaj wyspany, pudełeczka do pracy z jedzeniem przygotowane, więc będę próbował zaatakować te 30 minut. Zakładane tempo ok 8:00-8:30 min/km choć jeśli będzie wolniej, a cel treningowy zrobię to też nic się nie stanie Oby się udałobezuszny pisze:
Wypróbuj kilka różnych opcji i zobacz, jak Ci idzie.
Jeśli będziesz wypoczęty, spróbuj zaatakować 30 minut ciągłego biegu (bardzo spokojnym tempem, nawet śmiesznie powolnym), ale jeśli w trakcie będziesz czuł, że nie ma opcji, przejdź w marsz, ok. 1-2 minut, aż uspokoisz oddech i potem znowu kontynuuj bieg.
Skrócenie marszu do 30 sekund też ma duży sens, ale jeśli będzie Cię stać na 30-minutowy ciągły bieg, otworzy to przed Tobą szeroki wachlarz możliwości treningowych.
Powodzenia!
Dzięki z wpis! To moje ente podejście do biegania i za każdym razem był ten sam problem - za szybko, za dużo, szybka ściana i zniechęcenie co powodowało koniec Teraz wolę progresować wolniej, a robić to przez dłuższy czas. W tym tygodniu trochę poszalałem z objętością, ale od przyszłego tygodnia wracam do planu Poza tym w te "wolne" dni często wpada siłownia i basen, więc też tak całkiem nie leżę choć wtey nogi oszczędzammarcingebus pisze:Czytam twojego Bloga i widzę, że chyba "szkoleniowo" podchodzisz, do realizacji przerw, to znaczy dzień biegu, dzień przerwy. Mi się to udzieliło dopiero po jakimś czasie. Na początku koniecznie, koniecznie jak najwięcej biegać (robiłem po 6km pod rząd kilka dni i nogi cały dzień czuły zmęczenie). Niewytrenowane nogi wymagają regeneracji. Podziw, że pewno cię kusiło, ale chyba nie miałeś ani jednego dnia, aby biec dzień za dniem.
Co do mierzenia progresu, to nie mierz czasu ile zajmuje ci przebiegnięcie danego odcinka. Bo będziesz miał w mózgu presję, aby czas był lepszy niż przedwczoraj. Oczywiście ja mierzę i zapisuję każdy trening, ale od jakiegoś czasu przestałem sobie stawiać zadanie: nie pobiegnij wolniej niż przed wczoraj.
Na moje oko, głowa cię hamuje, abyś mógł przebiec 30min truchtem i dlatego robisz marszobiegi. Nawet maks/śmiesznie wolnym truchtem, ale zawsze trucht, to już bieg.
Gdzieś tam napisałeś, że cię bolą nogi. Nic nie wspominasz o rozciąganiu po biegu. Skoro całe wcześniejsze życie, to sport, to pewno o tym pamiętasz.
Pozdrowienia.
A meritum pytania = rozciąganie po wysiłku?LucioWisla pisze:Co do bólu nóg- od wymiany butów na nieco wyższą półkę...marcingebus pisze: Gdzieś tam napisałeś, że cię bolą nogi. Nic nie wspominasz o rozciąganiu po biegu.
Pozdrowienia.
Oczywiście rozciąganie po jest, rozgrzewka przed plus marsz też Raz w tygodniu staram się rolować, ale to akurat dość słabo mi idziemarcingebus pisze:A meritum pytania = rozciąganie po wysiłku?LucioWisla pisze:Co do bólu nóg- od wymiany butów na nieco wyższą półkę...marcingebus pisze: Gdzieś tam napisałeś, że cię bolą nogi. Nic nie wspominasz o rozciąganiu po biegu.
Pozdrowienia.
Ktoś mi doradził, że mięśnie po wysiłku dostają przykurczy, które zostają na wiele godzin, objawiając się zmęczeniem. Jeśli po wysiłku zrobisz rozciąganie efekt minimalizujesz. Ja często po pierwszym kilometrze się zatrzymuję i rozciągam mięśnie nóg. Dalszy bieg, to już bajka.
Ponadto zaleca się rozciąganie (ale na rozgrzanych mięśniach, czyli trzeba zamiast treningu zrobić rozgrzewkę) między treningami, bo to ponoć wydłuża nasze mięśnie i łatwiej im później się pracuje. Do tego jeszcze się zmobilizować nie potrafię.
Dzięki Panowie za wsparcie - rzeczywiście chyb problem w głowie siedział. Dzisiaj na wyświetlaczu zegarka ustawiony tylko czas i tętno- zrobiłem 40 minut ciągłego biegu. Dystans mały (5,17 km) ale nie o to przecież chodzi!bezuszny pisze:Jeśli będziesz wypoczęty, spróbuj zaatakować 30 minut ciągłego biegu (bardzo spokojnym tempem, nawet śmiesznie powolnym), ale jeśli w trakcie będziesz czuł, że nie ma opcji, przejdź w marsz, ok. 1-2 minut, aż uspokoisz oddech i potem znowu kontynuuj bieg.
(...)
Powodzenia!marcingebus pisze:
Na moje oko, głowa cię hamuje, abyś mógł przebiec 30min truchtem i dlatego robisz marszobiegi. Nawet maks/śmiesznie wolnym truchtem, ale zawsze trucht, to już bieg.
Pozdrowienia.