Siemka, dopiero wróciłem to tak na szybko.
Odpuściłem po prostu ten bieg. Nogi chciały, głowa ni cholery - mówiła, że starczy i że sezon długi - miasto piękne, pogoda petarda i nie ma co cierpieć. Do 3km jeszcze jechałem ale tam powiedziałęm sobie " a walić to ", inni się cieszą wyjazdem, a ja mam cierpieć po raz kolejny? NIE. Sezon u mnie trwał neirpzerwanie od tamtej zimy, zero przerwy nawet w wakacje i jak jednak zobaczyłęm Malagę i te +22stC i samo słońce to po prostu już łeb wysiadł.
Doleciałem w 1:22:35 - tak by nie było wstydu ale i tak by nie męczyć się na trasie. Ot taki bieg honoru na zamknięcie intensywnego sezonu. Następnego dnia było kilka dobrych godz. chodzenia po górach w Sierra Mijas to tym bardziej nie chciałem się niszczyć.
Za rok na bank do Malagi wrócę i już od razu przed wylotem z myślą, że to miły bieg na delikatne zamknięcie sezonu bez walki (coś jak ostatni etap przyjaźni w wielkich tour'ach).
I tak w 2018 padły życiówki i na 10km i w HM i M - nie ma co być chciwym

Teraz jeszcze trening taki na podtrzymanie do 27 grudnia i 28 wylot na 2 tyg. na Bali i tam już 100% dwa tyg. zero biegania. Myślałem, by już teraz przestać ale jednak miesiąc to za dużo jak na roztrenowanie. Więc obecnie redukcja kilometrażu i bardzije bieganie szybkie interwałowe + powolne snucie planów na 2019 (na razie na 100% start docelowy na wiosnę to Gdynia Półmaraton oraz 10km albo Stare babice albo Bieg Olrenu).