A Ciebie po tych bańkach czy po nastawianiu tak wyłączyło? Bo aż nieprawdopodobne...

Ja pierniczę, następny wycięty. Żal czytać. Zdrowia życzę.

@sochers najpierw mnie ponastawiał i na koniec postawił bańki. Możliwe, że miałem zaczątki jakiejś infekcji a po bańkach organizm dostał całkiem pierdzielca. No ale nie mogę powiedzieć, plecy mniej bolą. Tylko żyć jakoś tak ciężko.

@Siedlak1975 ja liczę, że mi to w 2-3 dni przejdzie. Na moje szczęście jeszcze 2 tygodnie do startu i jest szansa na pełną rekonwalescencję.

Jak miałem stawiane bańki, to od razu miałem powiedziane, że przez tydzień mam nie uprawiać sportu w ogóle.
Łatwo się w okresie po bańkach zaprawić.

Mi powiedział, żebym tego dnia odpoczywał, następnego już normalnie tylko żeby nie owiało. Chciał nie chciał, organizm sam zapewnił kilka dni bez sportu.

Następny level - nie Ty masz świadomość swojego organizmu, tylko organizm ma świadomość Ciebie

Tak dopiero teraz skojarzyłem jeszcze jedną możliwą opcję - jest wiosna, zaczęło się lekkie pylenie a ja jestem alergikiem. Może jeszcze stężenie pyłków nie było takie, jakie dawało odczuwalne objawy a bańki rozbujały układ odpornościowy. Dzisiaj skojarzyłem te tematy, bo katar mam niesamowity, wręcz potok z nosa. Przypominam sobie, że miałem już takie akcje po silnym kontakcie z alergenem (akurat wtedy z kurzem)

Żeby Ci raźniej było, to powiem że również nie jestem 100% zdrowy a biec muszą w tą niedzielę. Już ze dwa tygodnie mokry kaszel mnie męczy, też wczoraj odwiedziłem lekarza, nic na szczęście nie ma. Do tego jeszcze ząb boli a wizyta umówiona za tydzień i coś gardło smyra po wczorajszym biegu. Tyle, że ja specjalnie nie przygotowywałem się do startu, więc nie mam poczucia, że wynik mi umyka.
Zdrowia życzę.

Tak po prawdzie to nie jestem jakiś załamany. Tylko zastanawiam się, czy w moim przypadku jest sens przygotowywać się na jedne zawody z formą... Już któryś raz taka sama akcja. Może lepiej po prostu lecieć jakiś plan ogólny i np. 3 tygodnie przed startem zrobić jakieś jednostki specyficzne i jazda. Zastanawiam się nad tym mocno, no bo ile można...

B@rto, ja od kilku lat planuję podobnie a może nawet bardziej hardcorowo czyli 2 maratony+połówka w maju. Tylko tyle.
Właśnie dwa wiosenne starty poszły w pizdu. Jak mnie jakieś przeziębienie połamie w październiku to startów będzie zero.
Takie życie. Nie zawsze jest z górki.

Nie na 1:28 tylko pierwsze 3-4 km grzecznie z balonikami na 1:30 proponuję. Ja tak zaczynałem Marzannę i skończyłem na 1:25:03. Nie podpalisz się i spokojnie wejdziesz na obroty.
Zdrówka i powodzenia.

Taki plan też biorę pod uwagę. Może i posłucham.

Tylko pilnuj, żeby balonik od początku nie biegł o 6-7''/km za szybko, bo wtedy nici ze spokojnego wchodzenia na obroty.

Odpuszczam Półmaraton warszawski. Płuca mnie już bolą od kaszlu, to nie ma najmniejszego sensu jechać tam i dokładać do pieca, gdy nie jestem gotowy na normalne swoje bieganie. Szkoda, ale takie życie.

Mądrze. Teraz tak mówię, a w 2017 leciałem maraton z infekcją i zamiast 3:45 było 4:45 po 17 km marszobiegu... Szkoda się tyrać, jeśli to nie finał olimpijski albo ostatnia szansa na życiówkę w sezonie.