Strona 1 z 114

Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 30 kwie 2014, 16:59
autor: sochers

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 30 kwie 2014, 17:59
autor: wypass
Siemka,
Mamy podobne cele, podobne tempo...
Będę zaglądał i podglądał co u Ciebie :taktak:
Powodzenia!

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 02 maja 2014, 00:03
autor: sochers
Dzięki :) też zajrzę, bo już dwóch mam na podglądzie, czyli Glonsona i mclakiewicza, jak coś to też polecam ;)

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 02 maja 2014, 15:46
autor: wypass
sochers pisze:Dzięki :) też zajrzę, bo już dwóch mam na podglądzie, czyli Glonsona i mclakiewicza, jak coś to też polecam ;)
To są bardzo szybkie chłopaki...nie nadążam ich podglądać :bum:

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 02 maja 2014, 21:05
autor: Glonson
Witaj.

Widzę że jest blog i są wyniki... Kurcze gdzieś mi to umknęło że lecisz maraton, ale Ci niewiele brakło, ale gratki za wynik. Napisz może nieco więcej jak to leciało na poszczególnych kilometrach ba ja lecę maraton już za 16 dni i każdy detal może się przydać, tym bardziej że też celeuję w 3.50 ale raczej zacznę ostrożniej by nie pzedobrzyć

Pozdrawiam

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 03 maja 2014, 14:30
autor: sochers
Hej, nie wiem czy widziałeś profil trasy w Łodzi w 2014, ogólnie to jeden z najszybszych maratonów w Polsce, tylko w tym roku przez remonty mocno zmieniono trasę. Na początku wyglądała przez te podbiegi lekko przerażająco, potem już przy bliższym spojrzeniu przed i w trakcie biegu ogólnie wszyscy stwierdzili "nie jest tak źle".

Jak się później okazało, nie była to łatwa trasa, co nawet zwycięzcy mówili, a Karolina Jarzyńska zamiast ataku na rekord Polski zrobiła chyba czas 1,5 minuty wolniej niż rok temu.

Ogólnie plan był lecieć Negative Split wg Marco:
3km x 5,38
11km x 5.32
14km x 5.28
14km x 5.22

Sam początek ruszyłem z zającami na czwórkę, ale jakoś mi się ciężko biegło w tłumie, miałem wrażenie, że rwą tempo, więc po 5km zacząłem przypieszać do mojego tempa założonego. Niestety chyba zatraciłem umiejętność trzymania tempa, i zamiast do 14km trzymać 5.32 min/km, wahało się 5.15-5.35, ale sam bieg szedł bardzo dobrze, z rezerwą, biegło mi się super, na każdym punkcie z wodą brałem 2-3 kubki, jeden w siebie, dwa na siebie i szło, odżywianie na spradzonych żelach, po pierwszej dyszcze żel, po drugiej drugi, potem koło 28km trzeci i na 34km czwarty.

Na 10km złapałem się dwóch gości z którymi biegłem przez sporą część trasy półmaratonu 3 tygodnie wcześniej, i tak sobie lecieliśmy w 4 osoby, o dołączyła jeszcze jedna dziewczyna. No i tak z godzinkę lecieliśmy razem, nadrabiając 5-15 sekund na kilometrze. I tu właśnie wyszedł brak doświadczenia, za który zapłaciłem później, trzeba było biec według rozpiski.

Połówkę zrobiłem w 1.53, czyli miałem 1,5 minuty nadróbki, zgubiłem na 19km tych dwóch gości, na 23km tą dziewczynę, bo stwierdziła, że jej te pierwsze 20km mocniej weszło w mięśnie i musi zwolnić. I ja też powinienem ;) Niestety na 25 km poczułem pewnego rodzaju napad zmęczenia, jak to napisał jeden ze współbiegaczy - pierwsze 20km okazało się bombą z opóźnionym zapłonem. I lepiej bym tego nie ujął. Wyglądało to tak, jakby mój organizm z opóźnieniem dostał informację, że się zmęczyłem bardizej niż zamierzałem.

Od tego 25km zacząłem baczniej przyglądać się organizmowi, i stwierdziłem, że na 28km SPRÓBUJĘ przyspieszyć, psychicznie dodało mi otuchy to, że biegnąc już swoje zacząłem gdzieniegdzie wyprzedzać tych, co przeszarżowali jeszcze bardziej. Na 29km wiedziałem już, że z przyspieszenia nici i trzymałem tempo. A na 33km poczułem, że nogi zaczynają zwalniać. Ściana.

Dodatkowo na ostatniej dyszce w Łodzi jest tak, że wbiegasz po jednym z zakrętów na dłuuuuuuugą prostą, którą lecisz 3km, potem nawrotka o 180 stopni i lecisz z powrotem po drugiej stronie ulicy - kolejne 3km. Mordercze dla psychiki :ojoj:

No i na 37km pierwszy raz przeszedłem w marsz, co mnie dobiło, bo planowałem cąły dystans przebiec. A tu klops. I przestałem kontrolować czas. MEGA BŁĄD, przez to nie złamałem czwórki. No ale po jakimś czasie znów bieg, ale tak bliżej 6 min/km. w pewnym momencie dobiegły mnie balonii na 4:00 - więc przez jakiś czas trzymałem się z nimi, ale kolejny cios dla psychiki przyjąłem, jak mi odjechali... znów marsz. Po jakichś 200-300 metrach znów dojeżdża znajomy z widzenia, przez jakiś czas wieziemy się we dwóch, gadając o nieudanych planach ataku na 3.50, a on nagle "no, mamy jeszcze 19 minut na złamanie czwórki".

I tu szok, jak to, przecież subiektywnie minęło tyle czasu, myślałem, że lecę na 4.15, albo coś... więc mówię - przyspieszam, gość do mnie, jak dam radę, to ja też. No i starałem się przyspieszyć, ale po 2km nóg brakło i marsz po raz trzeci, niecałe 1,5 kilometra przed metą. Wreszcie udało mi się zmobilizować do biegu, lae na 300 metrów przed metą miałem dwa 20-metrowe ataki skurczów w biodrach, ostatnie 100m udało się sprintem w jakiś sposób, i czas netto 4:00:46.

Podsumowanie:

Co poszło dobrze - przygotowania i forma, bo była na te 3.50, plus taktyka - dobrze ułożona, sprzęt (żele i pas z bidonami), buty (jednak Asics), ITBS odpuścił :)
Co poszło źle - zła realizacja dobre taktyki - nie trzymałem się jej :lalala: , może brakło carboloadingu, może to ostatnie kilka dni bez biegania - bo w środę dostałem kolanem w kolano na meczu kosza i musiałem odpuścić, modląc się, żeby w ogóle pobiec, Endomondo - na treningach co do 10m, tutaj po 500m pokazało mi 2km, więc pomiar odległości siadł mi na samym poczatku i patrzyłem tylko na czas, a nie na tempo odcinka (stąd plany kumpna Garmina).

Glonson, jeśli masz formę, a chyba masz, patrząc po blogu, to po prostu nie przegnij na początku, nawet nak będziesz czuł moc - lepiej zaatakować na 30-32km, bo wtedy jeszcze możesz sporo nadrobić, ja sie już tylko broniłem. Stąd Poznań z planem skorygowanym na co najmniej 3.45 - ile dokładnie okażą 24 tygodnie Danielsa :)

Mam nadzieję, że Ci tem moje wypociny coś pomogą, jakby coś pisz :)

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 03 maja 2014, 14:30
autor: sochers
Hej, nie wiem czy widziałeś profil trasy w Łodzi w 2014, ogólnie to jeden z najszybszych maratonów w Polsce, tylko w tym roku przez remonty mocno zmieniono trasę. Na początku wyglądała przez te podbiegi lekko przerażająco, potem już przy bliższym spojrzeniu przed i w trakcie biegu ogólnie wszyscy stwierdzili "nie jest tak źle".

Jak się później okazało, nie była to łatwa trasa, co nawet zwycięzcy mówili, a Karolina Jarzyńska zamiast ataku na rekord Polski zrobiła chyba czas 1,5 minuty wolniej niż rok temu.

Ogólnie plan był lecieć Negative Split wg Marco:
3km x 5,38
11km x 5.32
14km x 5.28
14km x 5.22

Sam początek ruszyłem z zającami na czwórkę, ale jakoś mi się ciężko biegło w tłumie, miałem wrażenie, że rwą tempo, więc po 5km zacząłem przypieszać do mojego tempa założonego. Niestety chyba zatraciłem umiejętność trzymania tempa, i zamiast do 14km trzymać 5.32 min/km, wahało się 5.15-5.35, ale sam bieg szedł bardzo dobrze, z rezerwą, biegło mi się super, na każdym punkcie z wodą brałem 2-3 kubki, jeden w siebie, dwa na siebie i szło, odżywianie na spradzonych żelach, po pierwszej dyszcze żel, po drugiej drugi, potem koło 28km trzeci i na 34km czwarty.

Na 10km złapałem się dwóch gości z którymi biegłem przez sporą część trasy półmaratonu 3 tygodnie wcześniej, i tak sobie lecieliśmy w 4 osoby, o dołączyła jeszcze jedna dziewczyna. No i tak z godzinkę lecieliśmy razem, nadrabiając 5-15 sekund na kilometrze. I tu właśnie wyszedł brak doświadczenia, za który zapłaciłem później, trzeba było biec według rozpiski.

Połówkę zrobiłem w 1.53, czyli miałem 1,5 minuty nadróbki, zgubiłem na 19km tych dwóch gości, na 23km tą dziewczynę, bo stwierdziła, że jej te pierwsze 20km mocniej weszło w mięśnie i musi zwolnić. I ja też powinienem ;) Niestety na 25 km poczułem pewnego rodzaju napad zmęczenia, jak to napisał jeden ze współbiegaczy - pierwsze 20km okazało się bombą z opóźnionym zapłonem. I lepiej bym tego nie ujął. Wyglądało to tak, jakby mój organizm z opóźnieniem dostał informację, że się zmęczyłem bardizej niż zamierzałem.

Od tego 25km zacząłem baczniej przyglądać się organizmowi, i stwierdziłem, że na 28km SPRÓBUJĘ przyspieszyć, psychicznie dodało mi otuchy to, że biegnąc już swoje zacząłem gdzieniegdzie wyprzedzać tych, co przeszarżowali jeszcze bardziej. Na 29km wiedziałem już, że z przyspieszenia nici i trzymałem tempo. A na 33km poczułem, że nogi zaczynają zwalniać. Ściana.

Dodatkowo na ostatniej dyszce w Łodzi jest tak, że wbiegasz po jednym z zakrętów na dłuuuuuuugą prostą, którą lecisz 3km, potem nawrotka o 180 stopni i lecisz z powrotem po drugiej stronie ulicy - kolejne 3km. Mordercze dla psychiki :ojoj:

No i na 37km pierwszy raz przeszedłem w marsz, co mnie dobiło, bo planowałem cąły dystans przebiec. A tu klops. I przestałem kontrolować czas. MEGA BŁĄD, przez to nie złamałem czwórki. No ale po jakimś czasie znów bieg, ale tak bliżej 6 min/km. w pewnym momencie dobiegły mnie balonii na 4:00 - więc przez jakiś czas trzymałem się z nimi, ale kolejny cios dla psychiki przyjąłem, jak mi odjechali... znów marsz. Po jakichś 200-300 metrach znów dojeżdża znajomy z widzenia, przez jakiś czas wieziemy się we dwóch, gadając o nieudanych planach ataku na 3.50, a on nagle "no, mamy jeszcze 19 minut na złamanie czwórki".

I tu szok, jak to, przecież subiektywnie minęło tyle czasu, myślałem, że lecę na 4.15, albo coś... więc mówię - przyspieszam, gość do mnie, jak dam radę, to ja też. No i starałem się przyspieszyć, ale po 2km nóg brakło i marsz po raz trzeci, niecałe 1,5 kilometra przed metą. Wreszcie udało mi się zmobilizować do biegu, lae na 300 metrów przed metą miałem dwa 20-metrowe ataki skurczów w biodrach, ostatnie 100m udało się sprintem w jakiś sposób, i czas netto 4:00:46.

Podsumowanie:

Co poszło dobrze - przygotowania i forma, bo była na te 3.50, plus taktyka - dobrze ułożona, sprzęt (żele i pas z bidonami), buty (jednak Asics), ITBS odpuścił :)
Co poszło źle - zła realizacja dobre taktyki - nie trzymałem się jej :lalala: , może brakło carboloadingu, może to ostatnie kilka dni bez biegania - bo w środę dostałem kolanem w kolano na meczu kosza i musiałem odpuścić, modląc się, żeby w ogóle pobiec, Endomondo - na treningach co do 10m, tutaj po 500m pokazało mi 2km, więc pomiar odległości siadł mi na samym poczatku i patrzyłem tylko na czas, a nie na tempo odcinka (stąd plany kumpna Garmina).

Glonson, jeśli masz formę, a chyba masz, patrząc po blogu, to po prostu nie przegnij na początku, nawet nak będziesz czuł moc - lepiej zaatakować na 30-32km, bo wtedy jeszcze możesz sporo nadrobić, ja sie już tylko broniłem. Stąd Poznań z planem skorygowanym na co najmniej 3.45 - ile dokładnie okażą 24 tygodnie Danielsa :)

Mam nadzieję, że Ci tem moje wypociny coś pomogą, jakby coś pisz :)

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 03 maja 2014, 22:41
autor: Glonson
Dzięki za opis. Wiem, wiem, zacznę ostrożnie, planuję pierwsze kilometry za balonem na 4:00 by nie szarpać, no chyba że balony będą szarpały to wtedy wychodzę przed nie i robię swoje... Zaczynam biec nieco wolniej niż na treningu TM, tak gdzieś na 3:54 a później zobaczę (to zależy też od tego jak pójdzie mi 10-ka w najbliższą sobotę). Nie chcę schrzanić tego jak w debiucie w zeszłym roku... Biegłem wtedy na 3:50 (z marzeniami na 3:45) a skończyłem pięć minut powyżej czwórki, a mogłem spokojnie i metodycznie złamać 4 godziny... Życie...
Rozumiem że biegłeś z pasem z bidonami - czy to się przydało, pytam bo też mam zamiar zabrać pas ale nie wiem czy jest sens? Jakie żele spożywałeś?
Pzdr

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 04 maja 2014, 21:04
autor: sochers
hehe, to widzę, że plan i przeboje na trasie i rezultat podobny mieliśmy ;)

Pas miałem, bardzo sobie chwalę - Salomon XR energy belt, 2x200ml bidony, w jednym izotonik, w drugim mineralka. Jak przygrzało słońce, a do pojnika było daleko, jak znalazł.

Co do żeli - polecam w 100% Nutrend Carbosnack/Enduosnack, bo zarówno przed jak i w trakcie są smaczne, lekko kwaskowe, nie mdlą i dobrze się przyswajają. I z punktu widzenia egronomii - lepsze są te 35g takie, z odrywaną końcówką, tubki i te większe saszetki wymagają więcej zachodu przy otwarciu.

Z tych co nie polecam:
PowerBar Wanilia - testowałem na szczęście PRZED połówką, prawie wywrócił mi żołądek do góry nogami, zdecydowanie ZA słodki (nie wiem jak inne)
Isostar Actifood - za cierpki dla mnie trochę, taki chemiczny (jakby inne były 100% naturalne :bum: )
ale cola - DRAMAT

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 10 maja 2014, 22:20
autor: skose
co do żeli ja preferuję enervit. ostatnio pojawiły sie batony mulebar ktore podobno są mocno naturalne.
ale z jednym i drugim jest tak że trzeba przetestować na treningach bo organizm różnie reaguje u każdego - trzeba znaleźć swoją marke i smak.

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 10 maja 2014, 23:32
autor: Glonson
skose pisze:co do żeli ja preferuję enervit. ostatnio pojawiły sie batony mulebar ktore podobno są mocno naturalne.
ale z jednym i drugim jest tak że trzeba przetestować na treningach bo organizm różnie reaguje u każdego - trzeba znaleźć swoją marke i smak.
już nie zdążę nic nowego przetestować. dzisiaj próbowałem nutrend i było ok. wcześniej używałem agisko. są spoko tylko okrutnie słodkie i mnie muliło. skłaniam się na maraton ku nutrend.

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 11 maja 2014, 11:20
autor: sochers
Glonson, jeśli faktycznie cię muliło po tamtych, to ich nie bierz, chyba, że jako żel przed startem, gdzie jeszcze masz szanse zabić ten smak np. izotonikiem. Próbowałem kilku żeli na krótszych dystansach, właśnie, żeby gdzies na 30-35km maratonu nie stwierdzić "boże, co to za paskudztwo", bo jak walczyłem ze ścianą, to podejrzewam, że kiepski smak żelu by mnie jeszcze dobił :)

Bierz nutrenda, co prawda nie wiem, jak w praniu sie różnią carbosnack i endurosnack na maratonie, więc tu nie podpowiem.

Ale życzę powodzenia i realizacji planu :)

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 26 maja 2014, 22:36
autor: Glonson
Gratuluje nowej życiówki na 10km. Szkoda tych kilkunastu sekund, ale tak bywa. A swoją drogą to powinieneś bez problemu złamać 50 minut...
Pozdrawiam

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 27 maja 2014, 08:10
autor: sochers
No własnie wiem, stąd planowałem na początku 48 minut, a tu 50 nie pękło :/ aż mnie świerzbi, żeby polecieć dychę poniżej 50 jakoś na treningu, ale rozsądek mówi, biegamy według planu Danielsa, więc pewnie na jakieś kolejne zawody będę się zasadzał. 30.08 jest kolejna miejska dycha w Łodzi, www.biegfabrykanta.pl, też z atestem, więc jeśi mi coś nie wypadnie, to lecę.

Re: Sochers - fidbek olłejs warmly welkomd :)

: 27 maja 2014, 09:15
autor: kamilv
Gratki za życiówkę :spoczko:
Wiem że szkoda tych paru sekund ale poziom wód gruntowych nie był optymalny na robienie wyników :hejhej:
Myślałem że 45 rozmienię z palcem w nosie, a wyszło mi nędzne 46:10. Tu mała relacja, razem z biegiem na lotnisku. Tak przy okazji to tam obaj niezłe wyniki nabiegaliśmy :hej:
Kumpel z życiówką 40:10 i potencjałem na 38 zrobił... 40:07 :bum:
Fabrykanta też lecę. A na razie się przyzwyczajajmy do upałów...
pozdro!
kamil