Hej, nie wiem czy widziałeś
profil trasy w Łodzi w 2014, ogólnie to jeden z najszybszych maratonów w Polsce, tylko w tym roku przez remonty mocno zmieniono trasę. Na początku wyglądała przez te podbiegi lekko przerażająco, potem już przy bliższym spojrzeniu przed i w trakcie biegu ogólnie wszyscy stwierdzili "nie jest tak źle".
Jak się później okazało, nie była to łatwa trasa, co nawet zwycięzcy mówili, a Karolina Jarzyńska zamiast ataku na rekord Polski zrobiła chyba czas 1,5 minuty wolniej niż rok temu.
Ogólnie plan był lecieć Negative Split wg Marco:
3km x 5,38
11km x 5.32
14km x 5.28
14km x 5.22
Sam początek ruszyłem z zającami na czwórkę, ale jakoś mi się ciężko biegło w tłumie, miałem wrażenie, że rwą tempo, więc po 5km zacząłem przypieszać do mojego tempa założonego. Niestety chyba zatraciłem umiejętność trzymania tempa, i zamiast do 14km trzymać 5.32 min/km, wahało się 5.15-5.35, ale sam bieg szedł bardzo dobrze, z rezerwą, biegło mi się super, na każdym punkcie z wodą brałem 2-3 kubki, jeden w siebie, dwa na siebie i szło, odżywianie na spradzonych żelach, po pierwszej dyszcze żel, po drugiej drugi, potem koło 28km trzeci i na 34km czwarty.
Na 10km złapałem się dwóch gości z którymi biegłem przez sporą część trasy półmaratonu 3 tygodnie wcześniej, i tak sobie lecieliśmy w 4 osoby, o dołączyła jeszcze jedna dziewczyna. No i tak z godzinkę lecieliśmy razem, nadrabiając 5-15 sekund na kilometrze. I tu właśnie wyszedł brak doświadczenia, za który zapłaciłem później, trzeba było biec według rozpiski.
Połówkę zrobiłem w 1.53, czyli miałem 1,5 minuty nadróbki, zgubiłem na 19km tych dwóch gości, na 23km tą dziewczynę, bo stwierdziła, że jej te pierwsze 20km mocniej weszło w mięśnie i musi zwolnić. I ja też powinienem
Niestety na 25 km poczułem pewnego rodzaju napad zmęczenia, jak to napisał jeden ze współbiegaczy - pierwsze 20km okazało się bombą z opóźnionym zapłonem. I lepiej bym tego nie ujął. Wyglądało to tak, jakby mój organizm z opóźnieniem dostał informację, że się zmęczyłem bardizej niż zamierzałem.
Od tego 25km zacząłem baczniej przyglądać się organizmowi, i stwierdziłem, że na 28km SPRÓBUJĘ przyspieszyć, psychicznie dodało mi otuchy to, że biegnąc już swoje zacząłem gdzieniegdzie wyprzedzać tych, co przeszarżowali jeszcze bardziej. Na 29km wiedziałem już, że z przyspieszenia nici i trzymałem tempo. A na 33km poczułem, że nogi zaczynają zwalniać. Ściana.
Dodatkowo na ostatniej dyszce w Łodzi jest tak, że wbiegasz po jednym z zakrętów na dłuuuuuuugą prostą, którą lecisz 3km, potem nawrotka o 180 stopni i lecisz z powrotem po drugiej stronie ulicy - kolejne 3km. Mordercze dla psychiki
No i na 37km pierwszy raz przeszedłem w marsz, co mnie dobiło, bo planowałem cąły dystans przebiec. A tu klops. I przestałem kontrolować czas. MEGA BŁĄD, przez to nie złamałem czwórki. No ale po jakimś czasie znów bieg, ale tak bliżej 6 min/km. w pewnym momencie dobiegły mnie balonii na 4:00 - więc przez jakiś czas trzymałem się z nimi, ale kolejny cios dla psychiki przyjąłem, jak mi odjechali... znów marsz. Po jakichś 200-300 metrach znów dojeżdża znajomy z widzenia, przez jakiś czas wieziemy się we dwóch, gadając o nieudanych planach ataku na 3.50, a on nagle "no, mamy jeszcze 19 minut na złamanie czwórki".
I tu szok, jak to, przecież subiektywnie minęło tyle czasu, myślałem, że lecę na 4.15, albo coś... więc mówię - przyspieszam, gość do mnie, jak dam radę, to ja też. No i starałem się przyspieszyć, ale po 2km nóg brakło i marsz po raz trzeci, niecałe 1,5 kilometra przed metą. Wreszcie udało mi się zmobilizować do biegu, lae na 300 metrów przed metą miałem dwa 20-metrowe ataki skurczów w biodrach, ostatnie 100m udało się sprintem w jakiś sposób, i czas netto 4:00:46.
Podsumowanie:
Co poszło dobrze - przygotowania i forma, bo była na te 3.50, plus taktyka - dobrze ułożona, sprzęt (żele i pas z bidonami), buty (jednak Asics), ITBS odpuścił
Co poszło źle - zła realizacja dobre taktyki - nie trzymałem się jej
, może brakło carboloadingu, może to ostatnie kilka dni bez biegania - bo w środę dostałem kolanem w kolano na meczu kosza i musiałem odpuścić, modląc się, żeby w ogóle pobiec, Endomondo - na treningach co do 10m, tutaj po 500m pokazało mi 2km, więc pomiar odległości siadł mi na samym poczatku i patrzyłem tylko na czas, a nie na tempo odcinka (stąd plany kumpna Garmina).
Glonson, jeśli masz formę, a chyba masz, patrząc po blogu, to po prostu nie przegnij na początku, nawet nak będziesz czuł moc - lepiej zaatakować na 30-32km, bo wtedy jeszcze możesz sporo nadrobić, ja sie już tylko broniłem. Stąd Poznań z planem skorygowanym na co najmniej 3.45 - ile dokładnie okażą 24 tygodnie Danielsa
Mam nadzieję, że Ci tem moje wypociny coś pomogą, jakby coś pisz