@sewer, nigdy. Albo inaczej, nigdy przy bieganiu rano. Jak np. pobiegnę wieczorem, tak około 22, zwłaszcza coś bardziej wymagającego, to wstanie rano to dramat, jakbym się nie regenerował. A jak biegam rano, to jakbym "rozchodził" w ciągu dnia i następnego dnia jak nowy.
Jeśli śpię >=6h, to wstaję, ubieram się (tu muszę jak wiele razy pisałem, mieć naszykowane w kolejności, żeby się nie zastanawiać co robię

), wychodzę i ruszam po złapaniu fixa, czyli jakieś 1-2 minuty. Niepobity do dziś rekord to 4:50 budzik, 4:57 start treningu
Przemek, spoko się biega - chodniki dość równe, wszystko oświetlone, w miarę płasko. I nawet jak popada grubszy śnieg, to część odśnieżona przed 5:30
