sebagw pisze:Witaj.
Ten ostatni zabieg miałem paradoksalnie przez to że się ze sobą mocno pieściłem.
Chodziłem sobie raz w tygodniu pograć piłkę w ogromnym stabilizatorze. Taki profesjonalny Hartmana dla sportowców. Od połowy łydki do połowy uda. Mięciutki, pancerny, materiał oddychający, 6 rzepów poprzecznych i 2 prostopadłe do nogi. Miód malina, obwiązywałem się nim jak mumia i byłem pewien że nic sobie w nim już nie zrobię. Przez to pętanie niedotlenione mięśnie opadły całkowicie i noga zaczęła mi znowu uciekać na boki. W ten sposób kolejny raz urwałem sobie łękotkę i porozciągałem (na mega szczęście) więzadła. Teraz ustaliłem z ortopedą że najpierw ćwiczenia sensomotoryczne i pływanie dla wzmocnienie kolana, gojenie ran oczywiście i potem już sport bez żadnych stabilizatorów.
Z samego biegania mam widzę problem jak większośc początkujących. Nie umiem całkiem zwolnić. Z mojejgo treningu wynika że powinienem biegać większość treningu na 75 % czyli jakieś 142 uderzenia na minutę. Biegam średnio jednak szybciej o jakieś 10, 12 ... Uparłem się żeby biegać z tempem nie mniejszym niż 6.0 min/km i przez to swobodnie biegnę 60-80 minut czuję rezerwę ale nie wyobrażam sobie żebym mógł pobiec szybciej bo te 6,0 przy 10, 12 km biegu to prawie górna granica.
Z pozostałymi treningami nie mam takiego problemu bo po biegu na 30-40 minut bez problemu robię założone przebieżki, podbiegi czy fartleki.
Sam byłem posiadaczem tego stabilizatora. Pózniej "przesiadłem" się na DonJoya, według mnie najlepsza firma, przynajmniej lepsza od Hartmana. (moje odczucia oczywiście

) W każdym bądz razie popełniłem ten sam błąd, grałem w piłkę ze stabilizatorem na nodze, czułem się psychicznie pewniejszy dzięki niemu. Nie czułem jak moja noga słabnie, do tego doszedł zły nawyk, czyli brak rozgrzewki, leniwy tryb życia. I stało się po raz czwarty....
Mój pech polegał że trafiłem na nieodpowiedniego lekarza i spartolił sprawę, natomiast od roku śmigam po operacji aż miło. Na początku należy włożyć dużo pracy właśnie do wzmacniania mięśni, popracować również nad stabilizacją, musisz to kolano czuć, tempa treningów, kilometraż to sprawa drugorzędna w tej chwili. Powiem ci tak, osobiście od roku czasu ja nie myśle już o tym kolanie, a to jest jakiś znak. Wcześniej gdziekolwiek wychodziłem pobiegać, pograć zawsze się obawiałem, a teraz takiej sytuacji nie ma. Po operacji była terapia manualna, czyli uruchomienie kolana, praca nad bliznami po operacji, następnie ćwiczenia delikatne, rowerek. I stopniowo dodawanie ćwiczeń, zwiększanie obciążeń, truch dołożyłem na koniec rehabilitacji. Ale powiem ci że było warto !!!
Co do biegania, wiem że możesz pomyśleć co ty się znasz, co ty możesz wiedzieć, przecież ja sam wiem wszystko o sobie, ja sam tak twierdziłem. Jednak na twoim miejscu mimo wszystko starał bym się trzymać zakresów tętna i zwolnić tempo biegu. Zaczniesz za mocno, nie odczujesz tego, a tam się będzie zbierało coś nie dobrego, jakiś uraz, kontuzja itp. Wszystko wychodzi znacznie pózniej, nagle, z zaskoczenia. Piszę z własnego doświadczenia, sam zaczynałem za mocno, kończyło się to zawsze urazem i przerwą. Wolniejszy start zaprocentuje ci w pózniejszym okresie. Co do jedzenia, nie zważaj na kalorie, zjedz sobie dobry posiłek regeneracyjny, ja zleciałem z wagą w niecały rok o 12-13 kg, a jem normalnie.
Dorzucam mały zestaw ćwiczeń:
http://bieganie.pl/?cat=2&id=1069&show=1
http://bieganie.pl/?cat=2&id=1457&show=1
http://bieganie.pl/?show=1&cat=2&id=2319
http://bieganie.pl/?show=1&cat=2&id=2398
Porozmawiaj z fizjoterapeutą i zapytaj się czy przy obecnym poziomie możesz coś takiego sobie aplikować.