Zapiski Piorunowego
: 03 wrz 2025, 23:53
Jest to już mój 56 post na Forum, więc być może niektórzy moje szalone pomysły już kojarzą. Dla porządku: mężczyzna, lat 37, biegam od trzech miesięcy (od 31.05.2025). Biegałem przez ten czas różne dystanse od 200 m do 10000 m (pokonuję biegiem ciągłym), trochę bez składu i ładu, ale póki co ze stałymi postępami. 
Prawdopodobnie nie będę w tym miejscu prowadzić regularnego dziennika z zapiskami wszystkich dystansów i czasów z każdego treningu (te prowadzę w komputerze). Będę tu od czasu do czasu wrzucać różne przemyślenia, albo chwalić się jakimś wynikiem, aby nie offtopować w innych wątkach na szacownym Forum.
Dziś ćwiczyłem sprint na 200 m:
Mój czas w pierwszej próbie wyniósł 27,4 s. Teren był lekko pofalowany we wszystkie strony, a asfalt zniszczony. Dwukrotnie podczas tego biegu musiałem zmodyfikować krok, aby wykonać skok nad kałużą w dziurze. Na ten moment brakuje mi miejsc z sensowymi płaskimi warunkami do treningu sprintu w plenerze, więc obiecuję sobie, że będę się coraz częściej przenosić na stadion.
Pod względem technicznym mam mieszane uczucia. Z jednej strony czuję, że start był bardzo nieudany i mniej eksplozywny niż zazwyczaj. Z drugiej strony zachwycony jestem tym, jak stabilnie utrzymywałem prędkość w drugiej połowie biegu. Częściej od 200 m, sprintowałem 300-400 m, więc być może dzięki temu zaczynam ogarniać sztukę utrzymywania prędkości.
Odczekałem ok. 20 minut przed 2 próbą na tym samym dystansie. Niestety podczas drugiego biegu uznałem, że muszę sobie ten bieg odpuścić, by nie doznać kontuzji prawej nogi. Przestałem więc cisnąć prędkość i na metę dotarłem z czasem 29 s. Wracam do narzekania: nie tylko nigdzie nie jest płasko, ale też uderzenia nóg o asfalt przy sprincie są w moim odczuciu potężne i wydaje mi się, że potencjalnie kontuzjogenne. Na YouTube widzę, że sporo osób sprintuje na trawie, ale aby mieć równiutką przystrzyżoną trawę wyrosłą na gładkiej nawierzchni znów potrzebuję stadion.
Równo tydzień temu też miałem trening sprinterski: 300 m pod górę o średnim nachyleniu 4% na zniszczonym asfalcie; czas: 56,1 s. Próbowałem pytać różne modele językowe (ChatGPT, Claude, DeepSeek, Gemini), jak mój czas z 300 m pod górę przeliczy się na 400 m na płaskim. Każdy z modeli podszedł do obliczeń z innym podejściem, a szacunki rozbiegły się w zakresie 52-65 s. Nie pozostaje mi nic innego, jak zrobić test na stadionie.
Natomiast szczerze lubię sprintować pod górę, gdyż nogi nie dostają przy każdym uderzeniu o podłoże takiego łomotu jak przy sprincie na płaskim. O ile dziś sobie czegoś silniej nie naderwałem, pewnie w oklicach soboty zrobię trening długodystansowy, może z 10 km.

Prawdopodobnie nie będę w tym miejscu prowadzić regularnego dziennika z zapiskami wszystkich dystansów i czasów z każdego treningu (te prowadzę w komputerze). Będę tu od czasu do czasu wrzucać różne przemyślenia, albo chwalić się jakimś wynikiem, aby nie offtopować w innych wątkach na szacownym Forum.
Dziś ćwiczyłem sprint na 200 m:
Mój czas w pierwszej próbie wyniósł 27,4 s. Teren był lekko pofalowany we wszystkie strony, a asfalt zniszczony. Dwukrotnie podczas tego biegu musiałem zmodyfikować krok, aby wykonać skok nad kałużą w dziurze. Na ten moment brakuje mi miejsc z sensowymi płaskimi warunkami do treningu sprintu w plenerze, więc obiecuję sobie, że będę się coraz częściej przenosić na stadion.
Pod względem technicznym mam mieszane uczucia. Z jednej strony czuję, że start był bardzo nieudany i mniej eksplozywny niż zazwyczaj. Z drugiej strony zachwycony jestem tym, jak stabilnie utrzymywałem prędkość w drugiej połowie biegu. Częściej od 200 m, sprintowałem 300-400 m, więc być może dzięki temu zaczynam ogarniać sztukę utrzymywania prędkości.

Odczekałem ok. 20 minut przed 2 próbą na tym samym dystansie. Niestety podczas drugiego biegu uznałem, że muszę sobie ten bieg odpuścić, by nie doznać kontuzji prawej nogi. Przestałem więc cisnąć prędkość i na metę dotarłem z czasem 29 s. Wracam do narzekania: nie tylko nigdzie nie jest płasko, ale też uderzenia nóg o asfalt przy sprincie są w moim odczuciu potężne i wydaje mi się, że potencjalnie kontuzjogenne. Na YouTube widzę, że sporo osób sprintuje na trawie, ale aby mieć równiutką przystrzyżoną trawę wyrosłą na gładkiej nawierzchni znów potrzebuję stadion.

Równo tydzień temu też miałem trening sprinterski: 300 m pod górę o średnim nachyleniu 4% na zniszczonym asfalcie; czas: 56,1 s. Próbowałem pytać różne modele językowe (ChatGPT, Claude, DeepSeek, Gemini), jak mój czas z 300 m pod górę przeliczy się na 400 m na płaskim. Każdy z modeli podszedł do obliczeń z innym podejściem, a szacunki rozbiegły się w zakresie 52-65 s. Nie pozostaje mi nic innego, jak zrobić test na stadionie.

Natomiast szczerze lubię sprintować pod górę, gdyż nogi nie dostają przy każdym uderzeniu o podłoże takiego łomotu jak przy sprincie na płaskim. O ile dziś sobie czegoś silniej nie naderwałem, pewnie w oklicach soboty zrobię trening długodystansowy, może z 10 km.