bad mom, bad wife...happy women
: 20 cze 2022, 20:06
” Każdy wojownik światła bał się kiedyś podjąć walkę…” [P. Coelho, Podręcznik wojownika światła]
Cześć, tu Aga. Jestem matką i żoną, pracuję na pełen etat. Bieganie do 2020 roku nie mówiło mi absolutnie nic. Kto przy zdrowych myślach wychodzi z domu w każdą pogodę by biegać tak bez celu, myślałam. Mój własny mąż, spędzał tak każdą wolną chwilę jaką udało mu się wygospodarować. Frustracja, złość, kpina, a nawet pogarda dla jego biegowych wyczynów nie były mi obce. Zero zrozumienia dla wysiłku fizycznego, a ile ja wtedy miałam wymówek. Praca, nauka, małe dzieci, za zimno, za ciepło…zacznę od poniedziałku.
Żeby nie było, jestem bardzo wytrwała, potrafię się zmotywować i jestem cholernie ambitna. Tylko, że cel, który mam osiągnąć musi uderzać w moje osobiste ego, by miało to dla mnie sens. Znacie to uczucie, kiedy maksymalnego wkurwa wymieniacie na zdanie typu "ja Ci jeszcze @#$%^ pokaże".
I nie mam tu na myśli tej negatywnej strony, tego jakże zacnego wyrażenia. U mnie ten pełen frustracji wkurw przerobił się najpierw w ciężka pracę i systematyczne treningi, które podsycałam chęcią udowodnienia Jemu, że potrafię…jeśli tylko zechcę.
Dziś bieganie jest częścią mojego życia, taką samą jak praca czy odpoczynek, nie może go zabraknąć. Mogę godzinami rozmawiać o zawodach, treningach, butach i wcale się przy tym nie nudzę. Dziś sprawia mi to ogromną frajdę.
Dużo się wydarzyło od 2020 roku. Pierwsza dycha, półmaraton. Pierwszy ultratrail i pierwszy maraton uliczny. Żeby Was nie zanudzić już na starcie będę wplątać anegdoty i wywody o początkach mojej przygody z bieganiem w kolejne wątki.
Zakładam tego bloga w strefie biegaczy, ale jeśli myślisz, że będzie tu tylko o bieganiu, treningach i czasówkach to musisz poszukać czegoś innego. Ten blog ma być moim miejscem, gdzie poprzez własne refleksje znajdę silę i motywację do dalszego biegowego rozwoju w kierunku biegów ultra. Mam też taką cichą nadzieję, wprowadzić tu trochę kobiecej strony biegania, bo "przecież ultra jest kobietą". Zapraszam.
Cześć, tu Aga. Jestem matką i żoną, pracuję na pełen etat. Bieganie do 2020 roku nie mówiło mi absolutnie nic. Kto przy zdrowych myślach wychodzi z domu w każdą pogodę by biegać tak bez celu, myślałam. Mój własny mąż, spędzał tak każdą wolną chwilę jaką udało mu się wygospodarować. Frustracja, złość, kpina, a nawet pogarda dla jego biegowych wyczynów nie były mi obce. Zero zrozumienia dla wysiłku fizycznego, a ile ja wtedy miałam wymówek. Praca, nauka, małe dzieci, za zimno, za ciepło…zacznę od poniedziałku.
Żeby nie było, jestem bardzo wytrwała, potrafię się zmotywować i jestem cholernie ambitna. Tylko, że cel, który mam osiągnąć musi uderzać w moje osobiste ego, by miało to dla mnie sens. Znacie to uczucie, kiedy maksymalnego wkurwa wymieniacie na zdanie typu "ja Ci jeszcze @#$%^ pokaże".
I nie mam tu na myśli tej negatywnej strony, tego jakże zacnego wyrażenia. U mnie ten pełen frustracji wkurw przerobił się najpierw w ciężka pracę i systematyczne treningi, które podsycałam chęcią udowodnienia Jemu, że potrafię…jeśli tylko zechcę.
Dziś bieganie jest częścią mojego życia, taką samą jak praca czy odpoczynek, nie może go zabraknąć. Mogę godzinami rozmawiać o zawodach, treningach, butach i wcale się przy tym nie nudzę. Dziś sprawia mi to ogromną frajdę.
Dużo się wydarzyło od 2020 roku. Pierwsza dycha, półmaraton. Pierwszy ultratrail i pierwszy maraton uliczny. Żeby Was nie zanudzić już na starcie będę wplątać anegdoty i wywody o początkach mojej przygody z bieganiem w kolejne wątki.
Zakładam tego bloga w strefie biegaczy, ale jeśli myślisz, że będzie tu tylko o bieganiu, treningach i czasówkach to musisz poszukać czegoś innego. Ten blog ma być moim miejscem, gdzie poprzez własne refleksje znajdę silę i motywację do dalszego biegowego rozwoju w kierunku biegów ultra. Mam też taką cichą nadzieję, wprowadzić tu trochę kobiecej strony biegania, bo "przecież ultra jest kobietą". Zapraszam.