Piękny nie będę, to przynajmniej chcę być szybki
: 26 gru 2021, 17:49
Cześć, witam serdecznie wszystkich goszczących w tym skromnym temacie. Jestem Bartek, rocznik 96. Sportowo całe życie byłem dość aktywny, początek raczej standardowy, jak to młody chłopak w tym nadwiślańskim kraju, trochę kopałem się po czole na terenie okolicznych boisk. W wieku 15 lat zakupiłem sprzęt i zacząłem ćwiczyć na siłowni. Była to tzw. "świńska masa" , z 60 kg w rok przeskoczyłem do 90. Mocno ćwiczyłem około 3 lat, potem pojawiły się kontuzje spowodowane niepoprawną techniką i zbyt dużymi obciążeniami. Największy kłopot był niestety z kolanem, konkretnie - łąkotka. Do jakiegokolwiek wysiłku typu cardio miałem wtedy stosunek bardzo negatywny - przecież ja dźwigam, nie mam czasu na głupoty. Wszystko się zmieniło, kiedy zostałem namówiony do spróbowania tenisa ziemnego - połknąłem bakcyla, a masa, wówczas około 100 kg, zdecydowanie nie ułatwiała mi osiągania dobrych wyników. Kilka lat się tak "bujałem", siłownia ciągle była obecna, ale już nie w takim wymiarze jak kiedyś, 2/3 razy w tygodniu grałem w tenisa. Zacząłem pracować i tak się złożyło, że biegaczem był zarówno mój ówczesny przełożony, jak i dziewczyna, która mi się bardzo podobała. Poszło szybko, pobranie endomondo i pierwsze wyjście w teren. Przebiegłem 3 kilometry i prawie umarłem. Pewnie gdyby nie czynnik, o którym wspomniałem wyżej, szybko bym odpuścił, jednak tak się nie stało. Biegałem minimum 3 razy w tygodniu, przeważnie około 5 km, zawsze na maksa. Stopniowo wydłużałem dystanse, pojawiły się dyszki, jakieś dwunastki. Pierwszy start i dycha w około 55 minut. Tydzień po tym biegu treningowo, w miarę na luzie pobiegłem 54. Zapisałem się na półmaraton, do którego przygotowałem się w miarę porządnie. Niestety nie złamałem bariery dwóch godzin, wydaje mi się, że głównie ze względu na fakt, że biegłem z koleżanką, która miała kontuzje, a nie chciałem jej zostawić (człowiek był kiedyś głupi ), choć możliwe, że i tak by brakło, bo ukończyłem w 02:05. Po nie byłem nawet specjalnie zmęczony.
I tutaj najgorsze - był to rok 2019, połówka odbyła się w listopadzie. Miałem odpocząć do stycznia i zacząć cisnąć. Skończyło się na tym, że od listopada 2019 do października 2021 byłem pobiegać może dwa razy. Przestałem ćwiczyć, grać w tenisa, porzuciłem jakikolwiek ruch poza sporadycznymi wypadami w góry. Praca biurowa, po 10 h za biurkiem, w weekendy studia - efekt łatwy do przewidzenia, waga 107 kg. Może nie typowy grubas, ale już delikatny brzuszek, pod kątem biegania waga całkowicie dyskwalifikująca. Kończąc biegać ważyłem 78 przy 183 cm wzrostu.
Kończąc ten przydługi wstęp - od października wróciłem do treningów siłowych, dorzuciłem rowerek stacjonarny (bałem się biegać ważąc powyżej 100, szczególnie z niepewnym kolanem), od początku listopada wychodzę poszurać, bo bieganiem tego nazwać nie mogę. Dziś najdłuższy dystans, 8 kilometrów bez przerwy. Aktualna waga wynosi 96 kg. Dalej za dużo, docelowo chciałbym zejść do 80, ale chyba idzie to w dobrym kierunku. Biegam póki co tylko po drogach polnych, kamiennych, bagnistych terenach. Mocno kręcą mnie biegi górskie, terenowe, niekoniecznie asfalt. Zresztą myślę, że jeśli będę dobry na tak trudnym podłożu, przełoży się to na lekkość w bieganiu po asfalcie (choć mogę się mylić). Chcę zacząć biegać z planem, gdzieś tam sobie spoglądam w stronę pewnego biegu, który ma się odbyć w kwietniu w Krakowie, ale wszystko wyjdzie w praniu.
Sprzęt - biegam w Nike Pegasus Trail 3, zakupione w grudniu, przeszurałem w nich dopiero jakieś 40 kilometrów, ale już jestem zachwycony, tak dobrych butów biegowych jeszcze nie miałem. Poprzedni etap mojej biegowej "kariery" przedryptałem w jakichś Kalenji z Decathlonu, co namniej półka niżej, chociaż nie było złe.
Dodatkowo posiadam smartwacha, Xiaomi Stratos III (chyba), ale jeszcze go nie reaktywowałem. Myślę o jakimś Garminie, 6X PRO lub forrunerze, ale zobaczymy jak będę stał finansowo. Koniecznie muszę też zakupić czołówkę, bo jeśli chcę wyrabiać tygodniowe normy zgonie z planem, w tygodniu będę zmuszony biegać po ciemku. Jest w stanie ktoś polecić jakąś sensowną do powiedzmy 200 złotych?
Ten tydzień jeszcze po swojemu, od nowego roku zaczynam. Myślę o starcie od 5/6 tygodnia. Dodatkowo 2/3 razy w tygodniu siłownia, małe ciężary, dużo powtórzeń.
Plan - krótko i na temat: 24 tygodniowy dla początkujących, przygotowany pod kątem maratonu.
Cele? Regularność, jeśli waga będzie odpowiednia maraton, przed najchętniej zejście poniżej 2 h w jakiejś połówce. Potem próba walki z jakąś górską połóweczką.
Podziwiam, jeśli ktoś dotrwał do końca, bo bywam gadułą. Wszystkie rady, krytykę itp. bardzo chętnie przyjmę, bo nie jestem żadnym specjalistą, pierwszy raz chcę zabrać się za biegania tak, żeby to miało ręce i nogi.
Pozdrawiam
I tutaj najgorsze - był to rok 2019, połówka odbyła się w listopadzie. Miałem odpocząć do stycznia i zacząć cisnąć. Skończyło się na tym, że od listopada 2019 do października 2021 byłem pobiegać może dwa razy. Przestałem ćwiczyć, grać w tenisa, porzuciłem jakikolwiek ruch poza sporadycznymi wypadami w góry. Praca biurowa, po 10 h za biurkiem, w weekendy studia - efekt łatwy do przewidzenia, waga 107 kg. Może nie typowy grubas, ale już delikatny brzuszek, pod kątem biegania waga całkowicie dyskwalifikująca. Kończąc biegać ważyłem 78 przy 183 cm wzrostu.
Kończąc ten przydługi wstęp - od października wróciłem do treningów siłowych, dorzuciłem rowerek stacjonarny (bałem się biegać ważąc powyżej 100, szczególnie z niepewnym kolanem), od początku listopada wychodzę poszurać, bo bieganiem tego nazwać nie mogę. Dziś najdłuższy dystans, 8 kilometrów bez przerwy. Aktualna waga wynosi 96 kg. Dalej za dużo, docelowo chciałbym zejść do 80, ale chyba idzie to w dobrym kierunku. Biegam póki co tylko po drogach polnych, kamiennych, bagnistych terenach. Mocno kręcą mnie biegi górskie, terenowe, niekoniecznie asfalt. Zresztą myślę, że jeśli będę dobry na tak trudnym podłożu, przełoży się to na lekkość w bieganiu po asfalcie (choć mogę się mylić). Chcę zacząć biegać z planem, gdzieś tam sobie spoglądam w stronę pewnego biegu, który ma się odbyć w kwietniu w Krakowie, ale wszystko wyjdzie w praniu.
Sprzęt - biegam w Nike Pegasus Trail 3, zakupione w grudniu, przeszurałem w nich dopiero jakieś 40 kilometrów, ale już jestem zachwycony, tak dobrych butów biegowych jeszcze nie miałem. Poprzedni etap mojej biegowej "kariery" przedryptałem w jakichś Kalenji z Decathlonu, co namniej półka niżej, chociaż nie było złe.
Dodatkowo posiadam smartwacha, Xiaomi Stratos III (chyba), ale jeszcze go nie reaktywowałem. Myślę o jakimś Garminie, 6X PRO lub forrunerze, ale zobaczymy jak będę stał finansowo. Koniecznie muszę też zakupić czołówkę, bo jeśli chcę wyrabiać tygodniowe normy zgonie z planem, w tygodniu będę zmuszony biegać po ciemku. Jest w stanie ktoś polecić jakąś sensowną do powiedzmy 200 złotych?
Ten tydzień jeszcze po swojemu, od nowego roku zaczynam. Myślę o starcie od 5/6 tygodnia. Dodatkowo 2/3 razy w tygodniu siłownia, małe ciężary, dużo powtórzeń.
Plan - krótko i na temat: 24 tygodniowy dla początkujących, przygotowany pod kątem maratonu.
Cele? Regularność, jeśli waga będzie odpowiednia maraton, przed najchętniej zejście poniżej 2 h w jakiejś połówce. Potem próba walki z jakąś górską połóweczką.
Podziwiam, jeśli ktoś dotrwał do końca, bo bywam gadułą. Wszystkie rady, krytykę itp. bardzo chętnie przyjmę, bo nie jestem żadnym specjalistą, pierwszy raz chcę zabrać się za biegania tak, żeby to miało ręce i nogi.
Pozdrawiam