Strona 1 z 7
Envy_M - Beskidzki Topór 25km - 2021
: 10 wrz 2018, 21:57
autor: EnvyM
CZEŚĆ,
Nazywam się Maciek.
HISTORIA:
Przygodę z bieganiem rozpocząłem, jakieś 3 lat temu. Na początku oznaczało to dla mnie truchtanie bez wielkich ambicji czasowych i dystansowych – większą uwagę w tamtym czasie poświęcałem piłce nożnej na poziomie bardzo amatorskim. W międzyczasie wystartowałem w Biegu Piastów na dystansie 25km – był to mój pierwszy kontakt z biegówkami, w których zakochałem się od pierwszego przejazdu. Z połową roku 2016, podsycona opowieściami kolegi, zaczęła kiełkować we mnie myśl o starcie na królewskim dystansie 42km. Miałem wtedy na koncie wspomniany Bieg Piastów i wymęczony półmaraton ukończony w 2h. No, i byłem młody i głupi. W każdym razie na wrzesień 2016 r. datuję początek w miarę poważnego biegania.
Wraz z nadejściem chłodnych deszczowych dni i jesiennej słoty wdrożyłem w życie plan na złamanie 4h w maratonie wg Skarżyńskiego – miejscem realizacji celu miał być Kraków. Z zapałem zacząłem poważne treningi. Kilometraż nie porywał – w okresie jesienno – zimowym przebiegałem średnio 130km/mc, a jedyny start to bieg na 5km, gdzie uzyskałem „na dzień dobry” czas 19:38. Dochodziły jeszcze inne aktywności typu piłka nożna, narty biegowe (w skromnej ilości), co pozwalało wierzyć w powodzenie misji „MARATON”.
Na początku kwietnia 2017r. pobiegłem pierwszy poważny bieg X PÓŁMARATON DĄBROWSKI, który pomimo skurczów udało się ukończyć w czasie 1:34:42. Był to test, który zadziałał na mnie jedynie w taki sposób, że zastanawiałem się czy może jednak nie zaatakować 3:15 na maratonie. Z perspektywy czasu sam się z siebie śmieję, jaki wtedy byłem naiwny.
W wigilię startu w CRACOVIA MARATHON złapał mnie ostry ból zęba, lecz niesiony euforią stanąłem na starcie i rozpocząłem drogę krzyżową, która trwała dokładnie 3:46:02 – o dziwo, bez skurczów. Po biegu byłem tak wypruty ze wszystkich sił, że dochodziłem do siebie bite trzy godziny. Na mecie obiecałem sobie, że to koniec maratonów na wieki wieków; do tej pory udaje się wytrwać w postanowieniu.
Start w maratonie był rzeczą, której, jeśli chodzi o „karierę” biegową najbardziej żałuję. Był to ogromny wysiłek dla organizmu, nie poparty odpowiednim treningiem. Co prawda nie przyniósł on żadnych negatywnych skutków w postaci kontuzji, lecz trochę żałuję czasu, który mogłem poświęcić na ćwiczenie szybkości na krótszych dystansach.
Po maratonie, w czerwcu 2017 r. pobiegłem bieg na 10 km (39: 05), w którym udało się zająć drugie miejsce OPEN, a potem po solidnie przetrenowanym lecie (kilometraż średni 250km/mc) IV PÓŁMARATON GLIWICKI, który z uśmiechem na ustach ukończyłem w czasie 1:25:02. Pierwszy sezon został zakończony.
Na 2018 r. postanowiłem złamać 1:20:xx w wiosennym półmaratonie i wystartować w biegu górskim na dystansie 25km, gdzie chciałem powalczyć po podium w kategorii wiekowej. Do lutego wszystko szło idealnie, kilometraż wskoczył na 300km/mc, a ja czułem się rewelacyjnie. Na przełomie lutego i marca doznałem pierwszej solidnej kontuzji (zapalenie kości strzałkowej), uniemożliwiającej bieganie. Wdrożyłem treningi zastępcze w postaci orbitreka i pływania; do biegania wróciłem po 2 m-cach. Start w TOPORKU BESKIDZKIM w Andrychowie na 25km odbył się w zasadzie na samym przygotowaniu kondycyjnym- tlenowym; mięśniowo było słabo. Pomimo okropnych skurczy, które zabrały mi na trasie 15minut ukończyłem bieg na 20 mcu i czasem 2:35. Byłem względnie zadowolony.
I znowu przyszło lato. Docelowy start wyznaczyłem na 8 września 2018r.– 10km. Przez 3 miesiące udało się zrealizować plan treningowy, choć z ograniczonym kilometrażem oscylującym gdzieś pomiędzy 60-70km/tydzień, ponieważ pojawiły się zapalenia kości piszczelowych. Biegałem więcej po trawie i sytuacja się poprawiła. Tuż przed docelowym startem, złapałem przeziębienie i występ stanął pod znakiem zapytania. Intensywna kuracja umożliwiła występ w VII NOCNYM BIEGU ULICZNYM W CZERWIONCE – LESZCZYNY na 10km. Na metę wpadłem w czasie 35: 12 – mogło być lepiej, ale organizm był nieco osłabiony po tygodniowych przebojach.
I tym sposobem dotarliśmy do chwili obecnej.
Czas napisać coś o sobie, o tym jak trenuję i jakie są cele krótko – i długo terminowe.
PARAMETRY:
WIEK: 29 lat
WZROST:187 cm
WAGA:75kg (było 85kg w 2016r.)
TRENING:
Trenuję wg książki „Jak biegać szybciej...” Brada Hudsona. Myślę, że dzięki tej książce osiągnąłem już pewną harmonię treningową – więcej rozumiem, czuję, uczę się organizmu; chciałbym obywać się bez kontuzji. Mam w głowie plan rozwoju biegowego nie tylko, na ten rok, czy przyszły, ale wręcz na 10 kolejnych lat, ale o tym za chwilę.
NAJBLIŻSZE STARTY:
W najbliższym czasie czekają mnie następujące starty:
- 16.09.- GARMIN ULTRA RACE w Radkowie na 24km
- 29.09.- XVI Mikołowski Bieg Uliczny im. Henryka Biskupiaka na 10km
-07.10.- PÓŁMARATON SILESIA w Katowicach.
Startem w HM w zasadzie zakończę sezon. Plany na przyszły rok przedstawię po tym biegu, w okresie roztrenowania.
DOCELOWE STARTY:
Jeśli chodzi o długoterminowe plany to chciałbym się poświęcić biegom na 5km i 10km, gdzie po prostu z każdym docelowym startem mam nadzieję zbliżać się do 15min (5km) i 30min (10km). W starty uliczne będę wplatał krótkie biegi górskie, ponieważ docelowo chciałbym przebiec na 35 urodziny UTMB lub LAVAREDO z czasem zbliżonym do czołówki. Rozwój specyficzny w kierunku ultra nastąpi w momencie, kiedy napotkam „ścianę” w biegach ulicznych – ta niewątpliwie nastąpi, bo młodszy już nie będę. Podsumowania treningów będę wrzucał, w co najmniej tygodniowych blokach, być może częściej.
POSTCRIPTUM:
Będę wdzięczny za każdą pomoc i sugestię w trakcie prowadzenia bloga. Do komentowania zapraszam do oddzielnego wątku.
Re: SWOBODNE SPADANIE: w toku Garmin Ultra Race 24km
: 10 wrz 2018, 22:16
autor: EnvyM
10.09.2018
PLAN:
10kmE
REALIZACJA:
Miał być lekki bieg w celu rozbiegania mięśni po sobotnim biegu na 10km, ale przed wyjściem zmierzyłem temperaturę ciała - wyszło coś koło 37 stopni. Stwierdziłem, że mając w perspektywie walkę na GUR, ważniejsze jest wyleczenie organizmu, niż biegi, które de facto i tak już nic w formie nie zmienią, a mogą tylko pogorszyć stan zdrowia. Forma jest dobra, a w dwa-trzy dni nie uleci. Jak dobrze pójdzie, to jutro zrobię jakieś podbiegi, żeby wzmocnić nogi na ostatniej prostej do wyścigu; oczywiście, bez zarzynania się.
Re: SWOBODNE SPADANIE: w toku Garmin Ultra Race 24km
: 11 wrz 2018, 21:10
autor: EnvyM
11.09.2018
PLAN:
10kmE w terenie krosowym
REALIZACJA:
51:48/10.03km (5:08min/km) (góra/dół 126m)
Samopoczucie nie powalało, ale nie mogłem pozwolić sobie na 3 dni laby, mając w perspektywie niedzielne zawody - należało się trochę poruszać. Wyszło 10km w swobodnym tempie, biegane po Parku Śląskim. Początkowe 4km w 5:15, potem 1km w tempie 4:30 na nachyleniu 6% i potem zbieganie i podbieganie wokół Planetarium. Po treningu byłem zmęczony, mięśnie dalej się nie zregenerowały, a samopoczucie wybitnie średnie. W chwili kiedy piszę te słowa jest już lepiej - wdrażam domowe środki na poprawę odporności i odpoczywam.
Re: SWOBODNE SPADANIE: w toku Garmin Ultra Race 24km
: 12 wrz 2018, 20:59
autor: EnvyM
12.09.2018
PLAN:
8kmE w terenie leśnym
REALIZACJA:
8,2km/40:12min (4:57min/km) HR:66% (126/194max)
Spokojny bieg po lesie na niskiej, regeneracyjnej intensywności. Mięśnie już się trochę zregenerowały, choroba odpuszcza, także same pozytywne odczucia po treningu. Wydolność też ciągle rośnie. Teraz odpoczywam, w piątek planuję lekki bieg z przebieżkami na dystansie max. 5-6km i potem już w sobotę wyjazd do Radkowa.
Re: SWOBODNE SPADANIE: w toku Garmin Ultra Race 24km
: 14 wrz 2018, 19:57
autor: EnvyM
13-15.09.2018
PLAN:
Spacery/wolne.
REALIZACJA:
Trzy dni przeznaczyłem na zupełny wypoczynek. Wczoraj zrobiłem spacer, dziś nie robię nic, tylko jem, a jutro będę spacerował po Radkowie, ale też raczej na spokojnie.
PLAN NA GUR24:
Czas przejść do nakreślenia planu na nadchodzący bieg. Na początek garść informacji o tym czym dla mnie jest ten bieg. Startem docelowym na koniec lata była 10-tka z zeszłej niedzieli. Jeśli chodzi o GUR to pierwotnie byłem zapisany na dystans 54km. Ze względu na słabo przepracowaną wiosnę, co wynikało z kontuzji kości strzałkowej oraz brak pewności czy kontuzja się nie odnowi po podjęciu forsownych treningów związanych z przygotowaniem do dystansu 54km, zdecydowałem zmienić dystans na krótszy. Założyłem, że pobiegnę go po prostu z treningu pod 10km.
Fajnie, pomyślicie, ale z treningu na płaską 10-tkę niekoniecznie uda się wywalczyć dobry wynik w górach. Owszem, istnieje takie ryzyko. Żeby je zminimalizować wykonałem parę specyficznych treningów, które mam nadzieję zbudowały chociaż trochę sił w nogach:
-wycieczki biegowe o długości 2h (x2)
-podbiegi
-wbieg/zbieg na Jaworzynę Krynicką (400m w górę)
-zawody na 5km na trasie z 164m w górę (18:26)
Jak widać bieganie w trudnym terenie nie jest mi obce. Ponadto u siebie w Parku również staram się biegać po trawie, ścieżkach gruntowych, więc teren nie będzie mi obcy.
Pogoda ma być idealna - 15st.
Trasa: 24km (+-820)
Pobiegnę w Inov Roclite230, bo wydaje mi się, że nie powinno być strasznego błota. Najwyżej wezmę jeszcze Salomon Fellraiser i zdecyduję na miejscu po zapoznaniu się trasą. Jeśli chodzi o strategię, to nie ma tutaj wielkiej filozofii, na początku jest ostry podbieg na długości 7km i na nim już się wiele rozstrzygnie, muszę tutaj trzymać się czołówki, ale też uważać, żeby się nie wypompować. Dalej profil trasy powinien mnie premiować, bo jest po równym albo z górki. Moim atutem jest zbieganie, spróbuję to wykorzystać. Mam rozpisane międzyczasy zwycięzcy z zeszłego roku (1:52)/24km i to będą moje wytyczne na ten bieg. Z tych międzyczasów zeszłorocznego zwycięzcy jestem pewien, że przez 3/4 trasy są w moim zasięgu (podbieg jedynie jest dla mnie niewiadomą),ale życie zweryfikuje. Na pewno buduje mnie też wiosenny bieg TOPOREK BESKIDZKI, który miał 25km, a przebiegłem go w zasadzie bez treningu biegowego w czasie 2:35, gdzie (15min straciłem na rozciąganie skurczy na trasie). Tutaj powinno spokojnie dać się złamać 2h. W każdym razie celem jest podium OPEN, a takie minimum przyzwoitości to pudło w kat. wiekowej. W poniedziałek napiszę relację i podsumuję bieg.
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 16 wrz 2018, 22:53
autor: EnvyM
16.09.2018
GARMIN ULTRA RACE 24km:
Na bieg wyjechałem w sobotę w południe - trasa dość konkretna, bo 3h. Zaczęło się nie za ciekawie - zdałem sobie sprawę, że zapomniałem wziąć spodenek... W Kłodzku na szczęście był jeden jedyny sklep sportowy, gdzie udało mi się ustrzelić biegowe spodenki. Do Radkowa dojechałem w o 16. Odebrałem pakiet i zrobiłem krótki spacer - miasto mimo bogatej historii (pierwsze wzmianki nawet w 1290r.) jest w ewidentnej ruinie i przy życiu trzymają je chyba tylko zawody Garmina, zarówno biegowe, jak i triathlonowe. Budynki odrapane, opuszczone,prawdopodobnie po niemieckich mieszkańcach wysiedlonych w 1945r. po zakończeniu II WŚ, a między blokami wałęsają się dzieci, szukając zabawy. W łóżku byłem już o 20, co dało mi 11h snu, bo pobudkę zaplanowałem na 7:00. Męczyło mnie spore osłabienie, które czuję dalej po przeziębieniu. Jest to jakiś taki dziwny stan podgorączkowy, mimo, że nie mam ani kataru, ani gardło mnie nie boli. Cholerstwo jakieś.
Na następny dzień wstałem. Samopoczucie lepsze, ale nie idealne (łyknąłem paracetamol), ogarnąłem toaletę i pojechałem na bieg. Start planowo był wyznaczony na godz. 10. Rozgrzewałem się jakieś 40min, ale raczej spokojnie, bez wielkich harców. Potem ustawiłem się się na starcie i czekałem.
Wyruszyliśmy na trasę punktualnie o 10:01. Początek mocny (3:55), ale pod kontrolą, bo nie jest to tempo, które sprawia mi jakieś problemy. Po 2km zaczyna się podbieg, który przeplatany łagodnymi zbiegami, ciągnie się do prawie 10km. Na 2-3 km całą grupą 6 osób wspinamy się mozolnie, przechodząc w szybki marsz. Czołówka 3-4 osób systematycznie odchodzi (wśród nich Piotr Hercog), ja zerkam na zegarek i tętno mam kosmiczne - 85%. Myślę, sobie, że w taki sposób to nie dobiegnę do mety. Lekko zwalniam, ale nie widzę poprawy, także przestaję się tym przejmować. Biegnę na 6 pozycji, potem mija mnie 2 zawodników i gdzieś na 10 kilometrze kolejny. Niestety, ale jestem już wypompowany i zaczynam myśleć o mecie. Jem żel, wypijam shot magnezowy i staram się po prostu biec, tak żeby organizm wydoił, żeby mnie nie dopadły skurcze, żeby dobiec do tej mety i mieć święty spokój. Już wiem, że przedstartowe założenia można włożyć między bajki.
W samotności mijają kolejne kilometry, podczas których rozglądam się obok, bo trasa przebiega przez naprawdę ładne tereny (Karłów, grzyby skalne). Dostaję wiatr w żagle, bo żel zaczyna działać oraz mamy długi zbieg na którym utrzymuję średnie tempo 4:30, albo szybsze. Niestety za mną wciąż czai się kolejny zawodnik, którego udaje ataki udaje mi się odpierać do 17km, gdzie pojawiają się przebłyski skurczów oraz podbieg na 150m w górę. Na samym szczycie odpuszczam walkę i kontynuuję mój bieg pokutny, starając się biec z pięty, żeby już nie dowalać łydkom. Śmiesznie to wychodzi, bo ja w zasadzie nigdy tak nie biegałem. Na deser mamy 7 kilometrowy zbieg do samej mety, z czego część po asfalcie.Te ostatnie kilometry wchodzą w 4:18, 4:24, 4:01, 5:01 (był podbieg o nachyleniu na oko 6%, gdzie przeszedłem w marsz, żeby nie było skurczów
), 4:16, 4:13 i ostatnie 650m w 3:58, czyli w sumie tak jak zakładałem przed startem. Na koniec obiegam zalew, przebiegam po drewnianej kładce i wbiegam na metę usytuowaną na lekkim wzniesieniu. Patrzę na zegar: 2:09:51. No ku#wa, prawie zrobiłem te 2h.
Od razu walę do wodopoju, bo całą trasę przebiegłem w zasadzie na 0,7l wody. Pochłaniam banany, ciastka, popijam colą i wodą. Powoli wracam do żywych. Zerkam na wyniki: czas zwycięzcy: 1:48...
Duży szacunek dla Michała. 10 min po mnie wbiega na metę pierwszy zawodnik z klasyfikacji "157", czyli bieganych dzień po dniu biegów na 81km, 54km i 24km. Tego to sobie nie wyobrażam, wielki podziw dla tych ludzi.
Jeśli chodzi o mnie, to cóż mam powiedzieć. Pobiegłem tak jak mnie było stać. Ani to słaby wynik, ani dobry. Pompowałem przed startem balonik w swojej głowie i on dość prędko pękł. To był dopiero drugi start w górach, a pierwszy z regularnego treningu biegowego (choć nie typowo górskiego), także niestety nie mam jeszcze wyczucia o określanie celów i potencjalnych wyników. Rollin, starał się delikatnie utemperować moje bojowe nastawienie na GUR i muszę mu teraz przyznać rację.
Ważne jest to, że odnosiłem swoje potencjalne szanse do zeszłorocznych wyników. Z tym top 3 OPEN to trochę przesadziłem
,ale z wynikiem jaki dziś osiągnąłem byłbym 5 w OPEN, co znaczy,że dziś poziom był znacznie wyższy. Wynik 2:09 niie wystarczył nawet na podium w kategorii wiekowej, bo akurat 6 zawodników w pierwszej 10 było w M18. Ale powiem, wam, że cieszę się, że nie wygrałem tego 3 miejsca - będzie motywacja, żeby powalczyć o pierwszą piątkę na wiosnę na Toporku Beskidzkim, gdzie mam rachunki do wyrównania. Będzie konkretny trening górski i myślę, że kwestią czasu są dobre rezultaty.W tym momencie brakuje mi siły na podbiegach - zawodnik, który zajął dziś 5 m-ce, ma życiówkę na 10km bodajże 39:xx (!), a z kolei jego wyniki w górach są znacznie lepsze. To pokazuje rzecz, której do tej pory chyba nie bardzo byłem w stanie przyswoić, że bieganie po górach to jednak inna specyfika niż po terenie płaskim. Czy uda mi się to pogodzić? Zobaczymy. Na ten moment priorytetem będzie rozwój szybkościowy, ale z pewnością od jesieni zacznę trenować na siłowni, żeby wzmocnić mięśnie nóg i górnych partii ciała, ale o tym kiedy indziej.
PODSUMOWANIE:
10/485
4 miejsce w kategorii wiekowej po odjęciu 2 zawodników z TOP 3 OPEN
24,7km/2:09:51
przewyższenie: +915/-915
śr. tempo: 5:15min/km
śr. tętno: 172/192 (90%)
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 18 wrz 2018, 20:39
autor: EnvyM
17-18.09.2018
Szybko wyjaśniła się tajemnica podwyższonego tętna na GUR-ze. W poniedziałek po południu, po 6 km spacerze w celu regeneracji mięśni, nawrót stanu podgorączkowego, a potem nocnej gorączki. Generalnie mamy ciąg dalszy telenoweli sprzed dwóch tygodni. Dziś rano zrobiłem badania krwi, żeby zobaczyć o co tutaj chodzi. Jutro wybieram się do lekarza, żeby mnie osłuchał. Sprawa jest o tyle dziwna, że czuję się całkiem dobrze (jak na 38,2 stopnia, które teraz mam), nic mnie nie boli (poza ogólnym osłabieniem wynikającym z gorączki) i mogę normalnie funkcjonować (poza bieganiem oczywiście).
W każdym razie wychodzi na to, że startem w niedzielę zakończyłem sezon 2017/2018, bo start w Silesia Półmaraton miał sens w chwili, kiedy zdrowie byłoby w porządku i byłaby szansa zrealizować jeszcze 2-3 mocne jednostki typu 3x4km w tempie HM, czyli 3:45. Jeżeli teraz jestem chory, to nie uda mi się na spokojnie zrobić to czego chciałem, a nie mam zamiaru prowadzić chaotycznych działań w celu ukończenia tego biegu w 1:19:xx, bo w konsekwencji potem mogę leczyć się do końca listopada. Jeśli do czwartku nie nastąpi jakieś cudowne zmartwychwstanie to wchodzę w okres roztrenowania, który ze względu na zdrowie, będzie po prostu totalnym odpoczynkiem od wszelkiej aktywności. Priorytetem w tej chwili jest doprowadzenie siebie do stanu idealnego - zarówno z piszczelami, (mam RTG i wizytę u fizjo w planie), jak i "chorobą". Potem uruchomimy plan jesień - zima-wiosna, na który już nie mogę się doczekać. W najbliższych dniach skrobnę jeszcze krótkie podsumowanie sezonu. Dziękuję za czytanie tych paru wpisów - wrócę, jak tylko się zacznie coś dziać.
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 22 wrz 2018, 17:04
autor: EnvyM
19-20.09.2018
Odpoczynek pod zawodach i zmaganie się z dziwnym wirusem (?). Lekarz zbadał, osłuchał, pooglądał badania krwi i nic nie zauważył. Po prostu trzeba czekać. No to czekam. W środę dalej słabo, bo temperatura, wieczorem sięga 38 stopni, ale już znacznie lepsze samopoczucie. W czwartek jest jeszcze lepiej. Pojawia się iskierka nadziei, że w piątek pobiegamy. Pisze do mnie kolega, że ma interwały 6x1km w t.3.50min/km. Myślę, sobie, czemu nie?
21.09.2018
PLAN:
10kmE
REALIZACJA:
3kmE+6x1km/p.4'+2kmE
Miałem biegać lekko, ale kolega napisał, to stwierdziłem, że mu pomogę, tym bardziej, że są to dla mnie tempa z pogranicza II i III zakresu, także niezbyt obciążające. W realu wyszło nieco gorzej. Po pierwszym kilometrze zdecydował kolega, że jednak tempo 4:00min/km, i tak też obijałem te kilometrówki na luzie jeśli chodzi o odczucia. Tętno wychodziło ok. 160bpm, co jest zdecydowanie za wysokim wynikiem na moje standardy. Niestety, organizm dopiero wychodzi na prostą. Koniec końców byłem nawet zmęczony, co nie nastroiło mnie pozytywnie, jeśli na SILESIA PÓŁMARATON mam pobiec poniżej 1:20.
PLAN:
10kmE
REALIZACJA:
10,2km/56:12min (5:30min/km) HR:66% (126/194max)
Na tym treningu pięknie było widać, jak poharatany jest organizm. Tętno identyczne, jak tydzień temu w środę, gdzie biegłem tempem 4:57min/km, a dziś ponad 30s wolniej. Tutaj, jednak teren trochę bardziej pofałdowany, górki pagórki, więc nie ma też co porównywać, aczkolwiek widać, że nie ma super formy. Samopoczucie coraz lepsze. Może dziś będzie pierwszy wieczór bez gorączki, to potem ruszymy z kopyta. Obawiam się, że tempo 3:45min/km powinienem odłożyć na przyszłość, a pobiec gdzieś 3:50-3:55min/km, pobić lekko życiówkę i tyle. Zobaczymy co przyniosą najbliższe dni. Może organizm się odbije od dna, bo czuję, że będzie lepiej.
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 26 wrz 2018, 14:17
autor: EnvyM
22.09.2018
PLAN:
21km BNP
REALIZACJA:
2kmE
W niedzielę planowałem długi spokojny bieg z mocną końcówką, ale zaraz na początku, ledwo powłócząc nogami w tempie 5:40 na tętnie 130bpm stwierdziłem, że nie ma to sensu. Zrobiłem 2kmE i wróciłem spać do domu.
23.09.2018
WOLNE
24.09.2018
PLAN:
12kmE
REALIZACJA:
8km/42:16min (5:17min/km) HR:68% (132/194max)
W poniedziałek poczułem się już znacznie lepiej. Stan podgorączkowy w zasadzie spadł poniżej 37 stopni i nawet nie zbliżył się do 38. Można powiedzieć, że zdrowieję. Pomyślałem, że może spróbuję biegu. Przeleciałem 8km w spokojnym tempie, ale odczuciowo to wypadł ten bieg naprawdę słabiutko.
KOMENTARZ:
Wychodzi na to, że organizm osłabiony choróbskiem i ostatnimi mocnymi startami trochę się posypał. Potrzebuję czasu i wypoczynku, żeby się dobrze zregenerować. W związku z tym ograniczyłem czytanie, czy oglądanie serialów i zwyczajnie po położeniu dziecka, ogarniam jeszcze jakieś śniadania na rano i idę spać, żeby te 8-9h przesypiać. Półmaraton Silesia jest za 11 dni. Nie jest to mało czasu. Zakładając, że jestem już zdrowy, bo na to wygląda, a organizm w ciągu 2-3 dni dojdzie do siebie i odzyska pełną witalność to spokojnie mogę pobiec sobie ten bieg, bez zakładania jakiś celów, po prostu na zakończenie sezonu, wdrażając jakiś tygodniowy mikrocykl. Od GUR-a pobiegałem 12km interwałów, 10km E i 8kmE, także tragedii nie ma jeśli chodzi o ilość treningów - na pewno nie będzie tak, że zapomniałem jak się biega, a forma uleciała w kosmos. Głównie chodzi o to, że muszę porządnie się zregenerować! Na pewno celem na HM byłoby złamanie 1:25. Jeszcze 3 tygodnie temu stawiałbym za cel 1:20, ale teraz wiem, że nie mogę tak ryzykować - wolę zrobić życiówkę o 1 min., niż zajechać się na amen na zakończenie sezonu. Złamanie 1:20 zostawiam na wiosnę, wtedy postaram się nawet pobiec 1:17-18, bo trasa na docelowym HM jest bardzo prosta.
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 28 wrz 2018, 12:02
autor: EnvyM
25-26.09.2018
WOLNE
27.09.2018
PLAN:
8kmE
REALIZACJA:
8km/45:46min (5:43min/km) HR:67% (129/194max)
Po raz pierwszy dzień bez stanu podgorączkowego i ze znacznie lepszym samopoczuciem. Wyszedłem o 20, po dość intensywnym dniu, na krótki bieg, który miał mi pokazać, jak to wygląda. Okazało się, że nie ma tragedii. Wiadomo, tempo słabiutkie, ale takie było założenie, żeby tych 130bpm nie przekraczać i koniec końców takie tempo wyszło. To miał być totalnie lekki bieg i w sumie taki był. Z każdym kilometrem biegło się lepiej, organizm powoli dochodzi do siebie, chociaż do pełni sprawności dużo brakuje. Mimo to zakładam, że pobiegnę HM za tydzień.
Teraz mam do was pytanie i prosiłbym o pomoc w kwestii planu na weekend:
Dziś: 10-12kmE.
Sobota: 10kmE + jakieś ćwiczenia
Niedziela:
20km (w tym ostatnie 4-5km w tempie HM), czy może coś w stylu 3x4km w tempie HM? Chciałbym zrobić te 3x4km, ale obawiam się, że mogę się tym treningiem zajechać, biorąc pod uwagę ostatnie perypetie zdrowotne i fakt, że do startu już mało czasu, co może skutkować niedostateczną regeneracją. Główny problem jaki mam w tym momencie to nieświadomość jak bardzo jestem wyniszczony i brak wiedzy na jaki wynik mnie stać w tym momencie. W sumie w tym biegu 20km to jak mi łatwo wejdzie ta końcowa piątka w 20min to wiadomo, że chyba dam radę 1:25 złamać. Ale czy na pewno? To, że 3 tygodnie temu pobiegłem tą dychę w 35,5min to już chyba niewiele znaczy...
Kolejny tydzień to już klasyka przedstartowa w tym we wtorek 3x1600m.
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 01 paź 2018, 12:24
autor: EnvyM
28.09.2018
REALIZACJA:
14,3 km|1:13:17|5:07/km W GÓRĘ:204 m HR:73%
Miało być 12 km na spokojnie, ale biegło się tak dobrze, że stwierdziłem, że nabiegam te 2 km więcej tym bardziej, że ostatnio kilometraż leżał i kwiczał. Teren górzysty, także wpadł przy okazji 4 km podbieg o nachyleniu 2%
29.09.2018
REALIZACJA:
Zestaw luźnych ćwiczeń okołobiegowych - 45min
30.09.2018
REALIZACJA:
21,0 km|1:39:30|4:44/km W GÓRĘ: 165m HR:81 %
Pobiegłem 9km w dół, potem 5km w tempie HM (4min/km) i potem 7 km po nachyleniu średnim 2% utrzymując tempo ok. 5min/km. Odcinek 5 km w tempie HM odczuciowo bez rewelacji, trzymałem się z tętnem poniżej 170bpm, co w sumie było dla mnie dobrą wiadomością, ale nie było wcale tak łatwiutko. Na podbiegu tętno już szalało, ale samopoczucie generalnie bardzo dobre. Taki dość ciężki trening był mi mentalnie potrzebny - niewiele wiem po nim, ale tempo 4min/km, będzie moim tempem wyjściowym na HM. Teraz muszę się zregenerować, wyspać, najeść i odzyskać energię. Odpoczywać i jeszcze raz odpoczywać. Sam nie mogę uwierzyć, że w 2 tygodnie tyle straciłem biegowo, bo przecież to nie jest tak, że nic nie biegałem, a niestety wygląda to jakbym był na początku okresu przygotowawczego. Zobaczymy.
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 02 paź 2018, 20:11
autor: EnvyM
01.10.2018
Wolne - spacer.
02.10.2018
REALIZACJA:
3kmE+3x1600mT10/p.3'+2kmE
Po ostatnich zdrowotnych perypetiach nie miałem pojęcia na jakich tempach biegać interwały. Zdałem się na wyczucie i stwierdziłem, że 3:40min/km powinno być w tym momencie całkiem ok, bo 3:30min/km to już jest melodia przeszłości. Po raz kolejny okazało się, że mam nosa, bo to było tempo, które lekko mnie zmęczyło, ale też nie było piłowania, że szły iskry. W każdej serii robiłem 400m w ok. 1:27, także nie było najgorzej. To jest kolejna cegiełka do muru, jaki staram się zbudować w mojej głowie na niedzielny bieg - żeby stanowił fundament dla psychiki, która jest w tym momencie równie wielką niewiadomą, jak reakcja organizmu. W planie na kolejne dni wolne przeplatane 2 biegami 6-8km w zależności od samopoczucia. Teraz jestem już całkowicie zdrowy, ale ciało jeszcze nie zregenerowało się w 100%, więc w tym kierunku będę "trenował" najmocniej przez najbliższe dni.
Re: Swobodne spadanie - Półmaraton Silesia 2018
: 04 paź 2018, 20:26
autor: EnvyM
03.10.2018
Wolne.
04.10.2018
REALIZACJA:
7,4 km|39:30|5:20/km W GÓRĘ:77 m HR:65 %
Dziś spałem ponad 8h, co mi się dawno nie zdarzyło. Po południu spokojny, regeneracyjny bieg. Chciałem pobiec 10km, ale nie czułem jeszcze 100% świeżości, więc stwierdziłem, że nie ma się co męczyć, priorytetem jest teraz odpoczynek i uzyskanie maksymalnej radości i energii, wręcz takiej, że po prostu wyrywa Cię do przodu. Samopoczucie coraz lepsze, biega się już podobnie jak przed feralnym okresem przedstartowym sprzed miesiąca. Patrzę z optymizmem na niedzielę. W głowie tworzy się taktyka. Trochę ludzi będzie biegło (4300 w HM i 3100 w M), także na trasie może być różnie. Nastawiam się na moją ulubioną taktykę, czyli negative split. Na pewno będę walczył o złamanie 1:25, ale jak wyjdzie w praniu to nie dam sobie głowy uciąć. Może być lepiej, może być gorzej. Ten start rodzi się w takich bólach, że nie mam zamiaru zakładać sobie pętli na szyję. To ma być miłe zakończenie sezonu, z finiszem na Stadionie Śląskim, gdzie będzie czekała rodzina i przyjaciele.
Re: Envy_M - swobodne spadanie
: 08 paź 2018, 09:54
autor: EnvyM
05.10.2018
3kmE - odbiór pakietu i powrót marszem do domu.
06.10.2018
Wolne.
07.10.2018
SILESIA PÓŁMARATON 2018
Dzień przed biegiem przeanalizowałem jeszcze raz trasę na ten rok - wyszło, że trasa, w porównaniu do zeszłorocznego HM w Gliwicach będzie miała prawie dwa razy więcej podbiegów. Nie nastroiło mnie to pozytywnie, bo wiedziałem, że w takich warunkach ciężko będzie o życiówkę. Koniec końców nastroiłem się pozytywnie do biegu - w końcu miała być piękna pogoda, lekkie słoneczko, wiaterek, finisz w Kotle Czarownic. Nie mogło być źle. I w sumie nie było.
Po zwykłej procedurze przedstartowej ustawiłem się z strefie poniżej 1:30 i wyczekałem do 10:45, kiedy wystartowaliśmy na trasę. Przez pierwsze dwa kilometry miałem zamiar zapoznać się z tym w jakim stanie jest mój organizm. Biegłem gdzieś 4:03min/km i było naprawdę znośnie. Postanowiłem biec tym tempem do połówki i potem ewentualnie spróbować coś powalczyć. Pierwszym zonkiem było oznaczenie kilometrów na trasie, a raczej ich brak. Na 2km ustrzeliłem ręcznie punkt, a potem pojawiały się jakies oznaczenia typu 6,3km, albo 10,9km (dla maratonu było ok). Nie wiem, co za geniusz na to wpadł, ale w pewnym momencie okazało się, że jestem 200m z tyłu względem Polara. Biegłem swoje - wyprzedzałem ludzi, którzy przeszarżowali początek, systematycznie zyskiwałem pozycje i na 9km zameldowałem się na 49 pozycji. Od tego miejsca zaczynał się mały bieg górski. Już wiedziałem, że życiówki nie będzie, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia. Na 12km poczatek miał podbieg o długości 6km, gdzie było do pokonania przeszło 60m w górę. Na dwóch najtrudniejszych kilometrach tempo spadło mi do nawet 4:45min/km (na pewnym odcinku nachylenie 4%), straciłem może ze dwie, trzy pozycje. Przy wieży telewizyjnej zyskałem nowe siły i znowu zacząłem wyprzedzać, a na 19km wbiegłem na 47 pozycji. Potem niby był zbieg, ale jakoś nie miałem już ochoty się zrywać - biegłem sobie w swojej strefie wyraźnego komfortu, ani myśląc, żeby z niej wychodzić. Tutaj minął mnie pociąg chyba 5 osób. Ze zwyciezcą kategorii M50 pociągneliśmy pod ostatnią górkę, zostawiłem go i ruszyłem na finisz na bieżni Stadionu Śląskiego. Na ostatnich 300 m tempo znowu skoczyło, bo wiadomo - rodzina, znajomi, trzeba coś pokazać. Wyprzedziłem jeszcze ze dwie osoby i koniec końców wbiegłem na metę, jako 51 zawodnik z czasem 1:28:17.
Byłem zmęczony, ale raczej było to zmęczenie ostatnimi miesięcami treningu, przeziębienia, które hulało przez cały miesiąc, przez które do samego końca nie wiedziałem, czy dam radę w ogóle pobiec. Sam bieg rozgrywany był bez szarż, bez wychodzenia ze strefy komfortu. Ja już tak mam. że albo jestem przygotowany i czuję to, albo po prostu biegnę bez walki. Wiem już, że potrzebuję specyficznego treningu pod konkretny bieg, żeby osiągnąć sukces - nie jestem jeszcze na takim poziomie, żeby biegać dystanse od 5km do HM na naprawdę dobrym poziomie. HM świadomie w tym roku odpuściłem - ostatni i chyba jedyny bieg ciągły w tym roku to zrobiłem na ostatnich zawodach na 10km. Także trzeba być realistą, a nie marzycielem - do czego mam skłonności. Na 13 i 20 m-cu zameldowali się zawodnicy, których kojarzę i z którymi wygrywałem w wakacje na 5km i od których mam lepszy PB na 10km, także trzeba po prostu wykonać w tym kierunku specyficzną pracę i tyle.To nie są żadne mrzonki. Na razie koniec niezwykle udanego sezonu 2017/2018 stał się faktem. Chwila odpoczynku i idziemy po nowe cele. Plan już jest teraz trzeba mieć tylko chwilę, by przelać go na papier.
PODSUMOWANIE:
51/3007
19/374 M20
21,097km/1:28:17
przewyższenie: +183/-182
śr. tempo: 4:11min/km
śr. tętno: BRAK DANYCH - biegłem bez pasa, ale intensywność raczej w poziomie 165bpm
kadencja:168
długość kroku: 1.44m
Re: Envy_M - swobodne spadanie: CITY TRAIL
: 09 paź 2018, 07:37
autor: EnvyM
08.10.2018
Basen - 2km w 45min. Potem 10min sauny.
Ze spraw biegowych to zapisałem się na cykl biegów CITY TRAIL w Katowicach. Fajna impreza, wpisowe nieduże, bo 80zł za 6 biegów na 5km, także będzie co miesiąc okazja do pościgania się. Pierwszy start już w najbliższy weekend, także pobiegnę sobie może jeszcze coś w czwartek, żeby przypomnieć jak się rusza nogami. Jestem bardzo ciekawy, jaki czas uda się teraz wykręcić. Do tego czasu tylko basen i ćwiczenia ogólnorozwojowe. Biegi CT to będą moje jedyne zawody do marca - być może wpadnie jeszcze jeden,dwa starty na 5km, ale bez przeginania. Głównym celem na wiosnę będzie prawdopodobnie Półmaraton Dąbrowski, gdzie ze względu na bardzo łatwą trasę planuję pobiec w 1:19, albo i szybciej. O startach zimowo - wiosennych i przygotowaniach jeszcze napiszę szerzej.