Re: Zaczynając od zera
: 26 wrz 2018, 20:20
"Wspomnienia"
Zaraz minie rok od momentu w którym zaczęłam "przebierać nogami". Od tego czasu zmieniałam trasy, odległości, zmieniałam ubrania i buty. Trochę się pozmieniało.
Postanowiłam dzisiaj pobiec mniej więcej tą drogą, od której zaczynałam. Kiedy truchtałam, przypominałam sobie, w których miejscach padałam ze zmęczenia, z utęsknieniem czekając aż program w telefonie wypika czas ma marsz. Wtedy endomondo miałam nastawione na "marsz", bo wstyd mi było przed innymi, że tak wolno biegam.
Mijam domy, kamienice, ludzi... cały czas biegnę, już nie muszę się zatrzymywać, nadal wolno, ale jednak cały czas.
Lecąc wzdłuż rzeki mijam KTW. Spotkałam tam ze dwa razy Martę Walczykiewicz. Pewnie szła trenować.
To był kolejny punkt na mojej "mapie wyczerpania". Teraz jakoś najgorzej mi nie idzie. Lecę dalej. Obwodnica, powrót do parku i ... robi się ciężko.
Ups ... zaczynam czuć zmęczenie. Myślałam, że lepiej mi pójdzie. Jestem sobą trochę rozczarowana, mimo wszystko biegnę dalej. Zegarek wyznacza mi kolejne części treningu. Dziś 45 minutowe bieganie tempowe.
Zrobiłam jeszcze dodatkowe kółeczko po parku, bo obawiałam się, że nie wyrobię swojego czasu i będę biegać "wkoło śmietnika", a tego bardzo nie lubię.
Uwielbiam zarówno widok jak i zapach parku o tej porze roku. Wybiegam jednak z tego raju dla oczu i wracam na betonową ścieżkę rowerowa, na zatłoczone i hamujące non stop przejścia dla pieszych. Wszyscy się spieszą, mało kto zatrzyma się żeby przepuścić. Za każdym razem muszę stawać przed pasami. Strasznie to irytujące. W tym względzie na tej trasie nic się nie zmieniło.
Zegarek wybrzęczał koniec tego niezbyt długiego treningu.
Czas 00:45:09
Dystans 6,85km
Tempo 06:36
Tętno 162
Cofnęłam się do jednego z pierwszych zarejestrowanych treningów na Endomondo. .
12 października 2017
Czas: 00:56:37
Dystans: 6,49
Tempo: 8:43
Jeszcze niedawno 6km zajęło mi 51:52, a teraz tę samą trasę pokonałam w 39:54.
Nadal wlokę się z prędkością żółwia... ale już nie ślimaka
To tak na przekór wszystkim, którzy powtarzali mi, że za miesiąc mi się znudzi.
Zaraz minie rok od momentu w którym zaczęłam "przebierać nogami". Od tego czasu zmieniałam trasy, odległości, zmieniałam ubrania i buty. Trochę się pozmieniało.
Postanowiłam dzisiaj pobiec mniej więcej tą drogą, od której zaczynałam. Kiedy truchtałam, przypominałam sobie, w których miejscach padałam ze zmęczenia, z utęsknieniem czekając aż program w telefonie wypika czas ma marsz. Wtedy endomondo miałam nastawione na "marsz", bo wstyd mi było przed innymi, że tak wolno biegam.
Mijam domy, kamienice, ludzi... cały czas biegnę, już nie muszę się zatrzymywać, nadal wolno, ale jednak cały czas.
Lecąc wzdłuż rzeki mijam KTW. Spotkałam tam ze dwa razy Martę Walczykiewicz. Pewnie szła trenować.
To był kolejny punkt na mojej "mapie wyczerpania". Teraz jakoś najgorzej mi nie idzie. Lecę dalej. Obwodnica, powrót do parku i ... robi się ciężko.
Ups ... zaczynam czuć zmęczenie. Myślałam, że lepiej mi pójdzie. Jestem sobą trochę rozczarowana, mimo wszystko biegnę dalej. Zegarek wyznacza mi kolejne części treningu. Dziś 45 minutowe bieganie tempowe.
Zrobiłam jeszcze dodatkowe kółeczko po parku, bo obawiałam się, że nie wyrobię swojego czasu i będę biegać "wkoło śmietnika", a tego bardzo nie lubię.
Uwielbiam zarówno widok jak i zapach parku o tej porze roku. Wybiegam jednak z tego raju dla oczu i wracam na betonową ścieżkę rowerowa, na zatłoczone i hamujące non stop przejścia dla pieszych. Wszyscy się spieszą, mało kto zatrzyma się żeby przepuścić. Za każdym razem muszę stawać przed pasami. Strasznie to irytujące. W tym względzie na tej trasie nic się nie zmieniło.
Zegarek wybrzęczał koniec tego niezbyt długiego treningu.
Czas 00:45:09
Dystans 6,85km
Tempo 06:36
Tętno 162
Cofnęłam się do jednego z pierwszych zarejestrowanych treningów na Endomondo. .
12 października 2017
Czas: 00:56:37
Dystans: 6,49
Tempo: 8:43
Jeszcze niedawno 6km zajęło mi 51:52, a teraz tę samą trasę pokonałam w 39:54.
Nadal wlokę się z prędkością żółwia... ale już nie ślimaka

To tak na przekór wszystkim, którzy powtarzali mi, że za miesiąc mi się znudzi.
