I luty.
1.02.2021 - 7.02.2021 Poniedziałek 1.02.2021
Trochę bałem się siły, bo poprzednio ten zestaw ćwiczeń mnie mocno sponiewierał. A było dużo lepiej niż poprzednio. Tak, tempo robienia ćwiczeń miałem niższe niż na filmie, ale nie było tak źle. Co mnie pozytywnie zaskoczyło - dopiero w połowie ostatniej serii wąskich pompek musiałem skrócić dźwignię i oprzeć się na kolanach, nie stopach.
Wtorek 2.02.2021
Nie mam notatki z dnia, ale zdaje się, że było dobrze. Bez szaleństw.
Środa 3.02.2021
Tutaj trochę się obawiałem, bo niby po południu była lekka odwilż, ale jak wychodziłem biegać już temperatura spadała, do tego lekko sypnęło śniegiem. Nie było źle, lód zaczął się pojawiać dopiero pod sam koniec szybkich odcinków, czasami przyczepność psuł świeży śnieg początkowo zamieniający się w breję, później w lód.
Starałem się to pobiec po ok. 3:45, pierwsze powtórzenie i pierwsze ok. 15-20 sekund oczywiście za szybko, później starałem się wyregulować tempo, żeby trafić mniej więcej w te 3:45. Otwarcia kolejnych szybkich odcinków już nie aż tak przestrzelone i pobiegnięte równiej. Przerwa w spokojnym truchcie. Warunki określę na 3+. Biegane wzdłuż ulicy, odcinek ok. 1,3 km, więc na jedną długość przypadały 2 odcinki szybkie, później powrót w przeciną stronę.
Czwartek 4.02.2021
Zły sen, pobudka ok. 1 w nocy i nie mogłem zasnąć przez następne ok. 2,5-3 godziny. Później może jeszcze 1,5-2 h snu i pobudka. Przez to rano dość kiepskie samopoczucie, ale w ciągu dnia się poprawiło.
Wczesnym wieczorem trening. Najpierw 12 km spokojnie. Znowu spadł śnieg i miejscami znowu było grząsko lub ślisko, ale trasa i tak na 3+, bez fajerwerków, ale i bez odcinków fatalnych.
Po powrocie do domu ćwiczenia na nogi. Najpierw zrobiłem serie z hantlami (wciąż 3 kg), później z ciężarem własnego ciała. Nie jestem pewien czy to dobra kolejność?
Z moich obserwacji - najtrudniej robiło mi się podskok na jednej nodze z drugą podpartą na podwyższeniu. To ćwiczenie było w obu zestawach i w obu coś mi nie grało. Chyba muszę na spokojnie wypracować pozycję do tego ćwiczenia, bo wydaje mi się, że barki za mocno idą mi do przodu.
Te pochylenie do przodu to w ogóle mój problem, na który zwraca uwagę też mój fizjoterapeuta, ale na razie nie udało nam się tego znacząco poprawić.
Piątek 5.02.2021
Wolne. Tylko sobie pochodziłem i kupiłem Saucony Peregrine, żeby mieć awaryjnie coś z bieżnikiem, który może coś zrobić w sypkim śniegu.
Sobota 6.02.2021
Po odwilży ze środka tygodnia nie został ślad, dzisiaj zimno, ok. -11 stopni (nie wiem skąd Strava bierze temperaturę, ale tamte wartości nie mają żadnego sensu; dla tej aktywności Strava pokazała 6 stopni, to chyba temp. mierzona przez czujnik w zegarku, który mierzy raczej temperaturę tuż przy ciele, a nie rzeczywistą temperaturę powietrza), w czasie treningu.
Szybkie odcinki robiłem w tym samym miejscu, co w środę. Dobieg nieco inną drogą i wyszło nieco powyżej 3 km. Pod koniec trochę ćwiczeń w truchcie, do tego kilka szybkich w miejscu, i w marszu i start szybkich odcinków.
Pierwsze 100 m zdecydowanie za szybko, bo w ok. 18 sekund. Ale było lekko z górki. Później było już bliżej założonego tempa, bo raczej 3:20-3:25. Niestety miejscami było ślisko, bo odwilż ze środka tygodnia sprawiła, że stopiony śnieg zamienił się w lód. Częściowo przykryty śniegiem w piątek, ale nie wszędzie. Mimo wszystko udało się wszystkie odcinki pobiec w założonym tempie.
Później spokojny powrót do domu. Nawdychałem się zimnego powietrza i przez ok. 1,5 km powrotu miałem kolkę, co już dość dawno mi się nie zdarzyło.
W domu 15 minut rozciągania.
Niedziela 7.02.2021
Zimno (-16), na szczęście tylko lekki wiatr, więc nie potęgował odczucia chłodu.
Pierwsze 7 km głównie pod górę, powrót głównie w dół.
Gdyby nie założone widełki, chętnie pobiegłbym to 5-10 sek/km szybciej.
Po powrocie mobility z wałkiem i piłką.
Poza tym wciąż codziennie robię ćwiczenia na shin splints, 2-3 razy, zależy jak mam czas. W ciągu dnia staram się pomasować rozcięgno podeszwowe twardą piłką, dorzucam też jakieś krótkie ćwiczenia polecane przez fizjoterapeutę, o ile o nich nie zapomnę.
8.02.2021 - 14.02.2021 Poniedziałek
Core poza długą deską poszedł mi całkiem dobrze.
Pierwsza długa deska najpierw 2:30 min, przerwa i później jeszcze w odcinki po ok. 35 sek z przerwą.
Deska na koniec to minuta na początku, później 25 sekund przerwy i 35 sekund deski.
Po core, roller.
Wtorek
Ech, znowu dosypało śniegu i warunki kiepskie. Dwie potencjalne miejscówki na szybki trening wykluczone. Biegłem na wyczucie, nie interesując się tempem na zegarku, bo nie było sensu.
W domu 15 minut rozciągania.
Środa
Dobieg do parku obok stadionu (wciąż zamkniętego). Wyszło minimalnie poniżej 2 km, ale już nie dokręcałem, po prostu zacząłem szybsze odcinki. Najpierw wzdłuż ścieżki i tutaj duże zaskoczenie, bo na większości odcinka asfalt, praktycznie bez śniegu. Najgorzej utrzymane początek i koniec, ale ok. 400 m bardzo dobre, świetna przyczepność. I tu mnie poniosło, wyszło tempo 3:36, a końcówkę mocno zwalniałem, ale nie ze względu na zmęczenie, a z powodu tego, że w końcówce było ślisko i ostry zakręt lub przejście dla pieszych.
Akurat było zielone światło, więc przebiegłem, żeby przetestować potencjalną trasę na sobotę po ścieżce.
Tam niestety dużo gorzej. Łącznie zrobiłem 3 powtórzenie po ok. 3:45, a czwarte na tym ciężkim terenie wyszło w 3:36. Znowu zielone światło, więc przeskoczyłem na kawałek z lepszą przyczepnością. I tutaj znowu między 3:36 a 3:31, za każdym razem w końcówce zwalniałem, żeby uniknąć możliwej wywrotki.
Przerwa głównie w marszu, bo nie bardzo było miejsce na bieg, dodatkowo musiałem zaczynać z konkretnego miejsca, żeby unikać ostrego zakrętu na śliskim podłożu.
Po szybkich odcinkach spokojny powrót. W domu 15 minut rozciągania, później jeszcze wizyta u fizjoterapeuty.
Czwartek
Bieg w celu sprawdzenia ostatniej potencjalnej trasy na sobotni sprawdzian. Kilka razy pokonałem pętlę, która przy odrobinie szczęścia może być użyta. Jedna prosta pokrywa się z prostą, na której robiłem szybkie odcinki dzień wcześniej, niestety reszta trasy w gorszym stanie, dodatkowo jedno niezbyt przyjemne przebijanie się przez zaspę - trochę próbowałem to dzisiaj rozbić i rozdeptać, więc jak nie dosypie śniegu jest jakaś nadzieja.
Po treningu 20 minut siły na nogi z hantlami (3 kg). Wydaje mi się, że na razie nie ma sensu zwiększać ciężaru, bo wciąż są momenty, że mną chwieje, gdy ciężar opiera się tylko na jednej nodze.
Piątek
Wolne.
Sobota
Ech, bez sensu było robienie tego sprawdzianu dzisiaj. Warunki słabe, na domiar złego beznadziejnie spałem. Niby tylko ok. -5 stopni, wiatr znośny, ale pętla zdatna do użytku tylko w niecałej połowie. Start po śniegu, śliskim, tak ok. 600 m, później ostry zakręt, gdzie trzeba było zwolnić, tym bardziej, że ślisko, później ok. 450 m po przyzwoicie odśnieżonej ścieżce, kilometr w ok. 3:30, później znowu ostry zakręt (w środę tam dwa razy prawie się wywróciłem), więc znowu zwolnienie, ok. 150 m po przyzwoitym chodniku i w końcu znowu ostry zakręt plus przebicie się przez śnieg i zaspę, by dobić do miejsca startu. Koło ok. 1300 m. Powtórka i tutaj już się biegło ciężko, bo nogi uciekały w różne strony, spojrzenie na zegarek i tempo kilometra w granicach 3:45-50, tutaj ciężko było biec szybciej, ostatecznie kilometr w ~3:37. Na odśnieżonym trochę przyspieszyłem, było już ok. 2,6 km. Zamiast skręcać na śnieg pobiegłem prosto, wiedząc, że do skrzyżowania mam jakieś 500-600 m. Był kawałek w dół, ale za to dużo gorzej odśnieżone i byłem blisko wywrotki. Ostatnie ok. 200 m to w końcu płasko i znowu nieźle odśnieżone. Finalnie 10:38. Not great, not terrible. Uważam, że w dobrych warunkach (stadion lub chociaż asfalt bez lodu i śniegu) dałoby się pobiec 15-20 sekund lepiej. Ale nie ma co gdybać, bo wynik jest, jaki jest. Wiem też, że środowy trening zrobiłem za mocny i to też miało jakiś wpływ.
Przed sprawdzianem dobieg, w końcówce trochę dynamicznej rozgrzewki. Po biegu spokojny powrót ok. 3 km.
Z odczuć - łatwo mi było na początku rozpędzić się do ~3:30, nawet na kiepskim odcinku, gdzie na pierwszym zmęczeniu tempo było o 15-20 sekund wolniejsze, bo tam nogi wyraźnie słabiej pracowały. Serce powoli wraca do trybu pracy diesla, co nie lubi wysokich obrotów. U mnie to oznaka wzrostu formy, choć aż tak niskim pulsem na takim tempie jestem zaskoczony (pewnie też wpływ niskiej temperatury). Czuję, że w listopadzie i grudniu bardzo poleciała mi wytrzymałość tempowa. Szybkość jakoś już podbiłem, ale mam problemy z utrzymaniem jej dłużej, a cięższe warunki dużo szybciej wyciągają siły niż bym się spodziewał.
Niedziela
Znowu kasza pod butami. Może nie fatalnie jak już w tym roku bywało, ale warunki słabe. Do tego zauważalny wiatr i odcinkami czułem jakbym stał w miejscu. Kiedy dobiegłem do bocznej drogi i był pod butem asfalt, od razu tempo skakało w okolice 4:30 i musiałem się hamować.
Po powrocie do domu ćwiczenia z rollerem, później z piłką.
15.02.2021 - 21.02.2021 Cześć, chyba i na podlasiu w końcu widać koniec zimy, może będzie łatwiej biegać.
Poniedziałek
Siła razem z filmem.
Było wymagająco, ale lżej niż poprzednim razem z tym zestawem ćwiczeń. Starałem się robić ćwiczenia trochę szybciej niż poprzednio. Wydaje mi się, że w większości ćwiczeń oznaczało to 1-2 powtórzenia więcej w tym samym czasie.
Po sile rollowanie z wałkiem. Po kilku tygodniach regularnego (a nie okazjonalnego, jak to było do tej pory) rollowania widzę już różnicę w napięciu mięśni. Najmocniej napięte są okolice bioder i czworogłowe.
Wtorek
Kilka dni bez znaczących opadów śniegu i od razu lepiej biegać. Może nie idealnie, ale większość trasy całkiem w porządku i od razu przyjemniej i lżej się biegło. O ile nie będzie katastrofy, to jutrzejsze trzyminutówki będzie gdzie robić.
Po powrocie do domu 15 minut rozciągania.
Środa
Dość chłodno, ale pogoda dość przyjemna, delikatny boczny wiatr, nie przeszkadzał.
Najpierw dobieg nieco ponad 2 km, chwila stania na światłach, dotruchtałem jeszcze kawałek, żeby mieć zapas miejsca na szybkich odcinkach. Pierwszy odcinek starałem się biec spokojnie, sprawdzić grunt i raczej trafić dokładnie w zakładane tempo 3:45/km. Praktycznie się udało, miejscami ślisko, ale właściwie na całej długości dało się znaleźć taki fragment, gdzie była dobra przyczepność. Przerwa w większości w marszu, choć czułem zapas, ale jakoś tak było mi wygodniej.
Kolejne powtórzenia już wiedziałem, co można biegać i wychodziło pod kontrolą. Czasami zaczynałem za szybko, starałem się, żeby ostatecznie było wolniej niż 3:40/km. Na ósmym powtórzeniu już mniej się pilnowałem i wyszło w 3:36/km. Spokojny powrót do domu.
Po wszystkim 15 minut rozciągania
Czwartek
Na razie ostatni powiew zimy, ok. -12 stopni. Całkiem przyjemne 12 km. W dzień świeci słońce i choć temperatura była jeszcze ujemna, to śniegu ubywa i większość trasy była dobra do biegu.
W domu 20 minut siły z hantlami.
Piątek
Wolne.
Sobota
Dziwny bieg. Nie lubię biegać rano, szczególnie akcentów, a dzisiaj nie miałem innej opcji niż zrobić ten trening możliwie wcześnie. Minimalnie poniżej zera i trochę problem z optymalnym ubraniem, i trochę za ciepło się ubrałem - zamiast wiatrówki trzeba było włożyć longslive lub w ogóle koszulkę z krótkim rękawem (pod spodem termo z długim rękawem).
Trzy, nie lubię biegać mocniejszych treningów ani zawodów po dniu wolnym, bez choćby 6-8 km spokojnego biegu dzień wcześniej.
Wydaje się, że ostatnie tchnienia zimy, a do biegania gorzej niż w środę. Tam gdzie poprzednio był ubity śnieg, zaczęło się robić bardziej ślisko, a miejscami zaczęło się to już topić i but zapadał się w śnieżną breję.
Odcinki szybkie i krótkie (100 i 200 m) wchodziły łatwo, przy 300 m i dłużej już nogi zaczynały cierpieć od podłoża i tempo ~3:27-3:30/km było bardzo wymagające.
To dziwne, w środę musiałem się hamować, żeby nie robić odcinków za szybko (jestem na 95% pewny, że bym je zrobił w w tempie ~3:30), a tu ciężko.
Z racji tego, że było ciężko, to przerwy częściowo w truchcie, częściowo w marszu.
Ok. 2 km dobiegu i powrotu. Po wszystkim 15 minut rozciągania.
Cięższe zimowe buty do chodzenia podrażniły mi trochę prawego achillesa i czuję pewien dyskomfort.
Niedziela
Odwilż i śnieg znika dość szybko, jeszcze nie wszędzie na ścieżkach czysto, ale można powiedzieć, że dzisiaj było mocne 4.
Bardzo przyjemny bieg, starałem się nie biec szybciej niż 4:40-43/km.
Po powrocie ćwiczenia z wałkiem i piłką.
W biegu achillesa nie czułem, ale na razie będę pilnował, żeby używać butów, które mają najbardziej delikatny zapiętek.
Uff, to tyle. Następne postaram się wrzucać co tydzień. Co się zmieniło? Mniej (na razie) biegam, doszły ćwiczenia. W powietrzu czuć już wiosnę, może będzie lepiej. I zmienił mi się ukłąd tygodnia treningowego - z niedziela-sobota na poniedziałek-niedziela. Dziwnie się czuję traktując niedzielny bieg jako zakończenie tygodnia, a nie początek.
Celem pośrednim jest start w czerwcu na 5 km (20 czerwca w Białymstoku), o ile bieg się odbędzie.
_________________ Blog - Patience Komentarze - Gazuj
|