13.01.201912 km M. Poranna inspekcja początku trasy wypadła na tyle korzystnie, że postanowiłem zaryzykować i zrobić trening na ulicy. Co prawda było jeszcze sporo błota pośniegowego, ale temperatura była lekko dodatnia i liczyłem, że do momentu treningu sytuacja jeszcze się poprawi. Na moje nieszczęście (w kontekście warunków) trening musiałem zacząć nie później niż o 10, ostatecznie wyszedłem ok. 9:30. I pierwsze 30-40 minut to było sporo walki z podłożem, ale z każdym kilometrem było lepiej. Trening wyglądał tak - 3 km BS, przyspieszenie i biegną <4:00 min/km. Tak zrobiłem 5,5 km, nawrotka i kolejne 6,5 km szybko. Na koniec 2 km BS i jeszcze kilometr w śniegu powyżej kostek. Nawrotka na 8,5 km, bo w tamtym miejscu droga była najgorsza. Trochę kłóci się to z tym, co napisałem wcześniej, że z każdym kilometrem było lepiej, ale lepiej przez ok. 7 km, później przez 1,5 km było coraz gorzej, nawrotka i już od tego momentu coraz lepiej, choć te 1,5 km po nawrotce jeszcze dało się we znaki. W śnieg poszedłem, bo chciałem dobić do 18 km, a po śliskich leśnych ścieżkach dokręcać brakujących metrów mi się nie chciało.
Tempo M wyszło średnio po 3:53 min/km. Na początku niestety czułem uślizgi buta, kilka razy musiałem zbiegać na pobocze w śnieg i od razu odczuwałem trudy. Wyszło intensywnie, może nawet lekko za intensywnie, ale zwalam to na nieoptymalne warunki. Gdybym mógł zrobić ten trening ok. 13-14 droga byłaby dużo lepsza (może nie idealna, ale by nie przeszkadzała) i byłaby to łatwiejsza do wykonania jednostka. Ale za to potrenowałem głowę - nie chciałem odpuszczać, wyszedłem na ten trening z założeniem - 12 km M, tyle miało być. Było trudniej, ale czasami to i dobrze. Jak pisze Andrzej Witek, kluczowym elementem może być
determinacja.
Razem 18,01 km w 1:14:56, średnio po 4:10 min/km, średni puls 151 bpm.
14.01.2019BS. W niedzielę odwilż, w poniedziałek znowu zmiana aury. Po południu wiało, dopadało śniegu, więc bieganie po śliskim. Pierwszy kilometr to męka, później asfalt - pokryty raczej cienką warstwą śniegu, co poprawiało przyczepność. Znowu wiało - początek w plecy, po nawrotce w twarz. Mocniej niż wczoraj, ale na BS ujdzie. Dorzuciłem 6 przebieżek - ok. 10-12'' szybko, ok. 30'' wolno. Przebieżki pod wiatr, przy szybkim bieganiu pod butem czuć było lód.
Razem 12,73 km w 59:18, średnio po 4:39 min/km, średni puls 138 bpm.
15.01.2019Wolne. Dowaliło śniegu i się cieszyłem, że trening zrobiłem w poniedziałek pomimo niezbyt sprzyjających warunków. Dzień później byłoby trudniej. Wpadło trochę rolowania.
16.01.20199x(2' I / 1' p). Nie było innej opcji jak wizyta na stadionie. Ok. 2,6 km BS i interwały. Odcinki szybkie zaczynałem za szybko (często po ok. 3:20 i z czasem zwalniałem, żeby średnie tempo było nie wyższe niż 3:30). Przerwa ok. 30'' w marszu, ok. 30'' w truchcie.
Czas odcinka | długość odcinka | tempo odcinka | średni puls | max. puls
2:00 0.58 3:28 154 159
1'
2:00 0.58 3:25 156 163
1'
2:00 0.59 3:25 157 165
1'
2:00 0.58 3:28 157 165
1'
2:00 0.58 3:26 158 165
1'
2:00 0.59 3:24 159 165
1'
2:00 0.57 3:29 159 164
1'
2:00 0.58 3:28 159 164
1'
2:00 0.57 3:30 157 163
1'
Warunki bardzo dobre w porównaniu do ostatnich dni. Przez ok. 60-80 m było miejscami ślisko, reszta kółka świetnie odśnieżona (delikatna odwilż i lekki deszcze też pomogły) i w końcu właściwie nie myślałem o przeszkadzającej drodze. Chciałem robić po 3:28 min/km, widać, że kilka powtórzeń weszło lekko za szybko, 2 minimalnie za wolno. Jeśli chodzi o 3 ostatnie powtórzenia, to powiem, że specjalnie zwalniałem, bo nie chciałem kontynuować tempa 3:24. W rezultacie zwolniłem aż za bardzo, trening wszedł zaskakująco lekko jak na interwały. W ostatnim tygodniu grudnia podniosłem tempa akcentów, więc na kolejną korektę za wcześnie. Coraz bardziej przekonuję się do startu kontrolnego w pierwszej połowie lutego.
Razem 11,17 km w 49:56, średnio po 4:28 min/km, średni puls 144 bpm.
17.01.201920 min P + 6x(200 m R / 200 m p). Bieżnia, w końcu czysta na całej długości (przynajmniej ostatni tor). Celowo wyłączyłem GPS. Jak się okazało, był to błąd, bo Stryd nie połączył się z zegarkiem i tempo na wyświetlaczu totalnie od czapy. Po kilkuset metrach szybkiego odcinka zonk - szacuję, że biegnę ok. 3:45 a na wyświetlaczu 4:10. No to przyspieszam, ostatecznie zegarek strzelił swój kilometr w 3:54. Już wiedziałem, że pomiar jest zły, ale nie byłem jeszcze pewny jak bardzo. 2 km zegarek strzelił dokładnie po 5 kółkach po ostatnim torze w czasie 7:50, więc było zdecydowanie więcej niż 2 km (po treningu oszacowałem tempo tego odcinka na ~3:30 min/km, czyli mniej więcej to, co biegałem wczoraj jako interwały). Pospieszne obliczenia w trakcie biegu mówiły mi, że biegnę mniej więcej dobrze (w biegu szacowałem tempo na lekko poniżej 3:40 min/km). Mając tę wiedzę minimalnie zwolniłem i kolejne 5 kółek w 8 minut. Ostatecznie zrobiłem 13 okrążeń po ostatnim torze, czyli grubo powyżej 5,5 km. Według zegarka było 5,04 km. Albo miałem jakiś dzień konia, albo moja forma jest dużo lepsza niż mi się wydaje (czy nie za wcześnie?) - na pewno nie było to tempo I, bo najzwyczajniej w świecie bym tego biegu tempem I nie uciągnął, a mogłem tak biec jeszcze całkiem długo. Wygląda na to, że trening środowy zrobiłem na zbyt wielkim luzie. Zastanawiam się też skąd brana była prędkość, skoro gps wyłączony, Stryd nie połączony? Z akcelerometru w zegarku czy w pulsometrze? I widać o ile lepszy jest pomiar dystansu ze Stryda względem zegarka (bez gps) - dystans 3,2 km na stadionie Stryd wymierzał niemal w punkt, sam zegarek (bez gps) pokazuje wartości z kosmosu. Kolejny raz widzę też, jak duże znaczenie ma podłoże, na którym robię trening - niby ostatnie akcenty robiłem ciągle na bieżni, ale widzę, że nawet pozornie niewielka ilość śniegu/lodu na trasie potrafi sprawić, że tempo spada o kilka sekund przy podobnej intensywności, a dodatkowo dużo mocniej męczą się mięśnie.
Po wszystkim 4 min przerwy i jeszcze ok. 20 sekund, żeby rytmy zaczynać na odpowiednim, oznaczonym miejscu. Dzięki temu szybkie odcinki to było zawsze 200 m, przerwa do pełnego okrążenia. Na przerwie ok. 50 m marszu, reszta trucht.
32,1
32,9
33,7
33,2
32,8
32,9
Rytmy weszły elegancko. Na koniec ok. 1,2 km schłodzenia.
Razem 12,01 (raczej 12,7-13) km w 55:52. Średni puls 139 bpm.
18.01.2019Wolne. Trochę rozluźniałem mięśnie pośladkowe. Łydki o dziwo nie ucierpiały tak jak tydzień wcześniej.
19.01.2019BS + 6xPB. Poranny trening na rozruszanie. Nie lubię, ale czasami trzeba. Pierwszy kilometr po lodowisku, kolejne 9 po asfalcie, ostatni kilometr znowu walka z lodem (kilka dni odwilży, ochłodzenie i leśne drogi stały się lodowe. I może tak zostać do końca lutego, a nawet połowy marca. Przebieżki w granicach ~2:50. Szybkie odcinki ok. 10'', przerwa ok. 30'' w truchcie.
Razem 11,27 km w 50:58, średnio po 4:31 min/km, średni puls 140 bpm.
Po południu sesja ćwiczeń, głównie na biodra. Może wieczorem jeszcze dodam wałek, ale po obiedzie złapał mnie wielki leń i nie wiem czy się przemogę.
Tydzień: 65,2 km