Tydzień luzu - dawno się tak nie nudziłem, od piątku czuję (znaczy właśnie nie czuję), że z nogą już jest dobrze. Jednak dla pewności zrobię jeszcze kilka dni bez biegania - w myśl zasady lepiej wrócić tydzień za późno niż dzień za wcześnie. Poprzednio wracałem przy pierwszej możliwej okazji i po kilku biegach objawy wracały, więc lepiej być ostrożnym. Co prawda nie biegam, ale nie jest też tak, że zupełnie się opierdzielam. Niemal codziennie robię jakieś ćwiczenia rozluźniające (nie ten sam zestaw każdego dnia), w pracy, jak tylko mogę, maltretuję rozcięgno podeszwowe piłeczką (znowu lewe jest bardziej napięte niż prawe). W sobotę w końcu wróciłem do core stability, staram się też wzmacniać nogi - przysiady na jednej nodze dają w kość.
17.09.2018Fizjo. Mobilizacja bioder. Ale jestem sztywny. Maltretacje lewej stopy przyniosły efekt - pierwszy raz od dłuższego czasu to prawa stopa jest bardziej spięta, w kolejnych dniach będę zajmował się też prawym rozcięgnem. Na koniec demonstracja (a raczej przypomnienie) ćwiczeń do samodzielnego wykonania w warunkach domowych. Poczułem się, jakbym dostał pracę domową. Postaram się być sumienny.
18.09.2018 - 21.09.2018Nie ma o czym pisać. Codziennie jakieś ćwiczenia rozluźniające, plus dwie sesje ćwiczeń na nogi. Nic specjalnego, ale jak wraca się do tego po kilku miesiącach przerwy to nie są to rzeczy lajtowe. Chociaż z każdym kolejnym "treningiem" czuję, że jest łatwiej, na razie obciążeń nie zwiększam, chcę złapać "luz" i wtedy pomyślę czy jest sens utrudniania ćwiczeń lub dokładania kolejnych.
22.09.2018BS. Bez historii, z wysokim tętnem. Wyznacznikiem tempa był rytm oddechu, choć czułem, że tętno jest wyższe niż się przyzwyczaiłem. W trakcie jeden kilometr pobawiłem się w lekkie wydłużenie kroku (przy tej samej kadencji) i tempo automatycznie wzrosło do 4:30, a tętno dobiło do 169 (były zawody, kiedy do takiego tętna nie dobiłem). No nic, trzeba cierpliwości i przez najbliższe 2-3 miesiące po prostu regularnie biegać, robić swoje i nie patrzeć na tętno.
Razem 9,4 km w 46:06. Średnie tętno 153 bpm.
Wieczorem doszła sesja core stability.
23.09.2018Tego dnia miałem startować, liczyłem na mocną życiówkę, ale z przebiegiem ostatnich kilku tygodni ten start nie miał sensu. Trochę szkoda szansy, bo dzisiaj moja ulubiona biegowa pogoda (o 7 rano ok. 8 stopni, chmury) i może się to przez kilka miesięcy nie powtórzyć. Zamiast startu trening. BS z wplecionym szybkim kilometrem - 7 w 3:50. Znowu bieg "na oddech".
10,83 km w 51:47, średnie tętno 154 bpm.
Powrót do biegania, na razie chciałbym biegać 3-4 razy w tygodniu, myślę o rozkładzie - niedziela - wtorek - czwartek - (sobota), później dojść do 5 treningów - niedziela - wtorek - środa - czwartek - sobota. Postaram się utrzymać częstotliwość wizyt u fizjoterapeuty co 2-3 tygodnie, w razie potrzeby częściej. Liczę też, że core stability znowu będzie regularnie się pojawiało jako uzupełnienie. Przez najbliższe 2-3 tygodnie chcę biegać tak, jak mi płuca pozwolę - kryterium trudności ma być lekkość oddychania. Pewnie będę wplatał jakieś szybsze odcinki, ale stosunkowo krótkie i będę je traktował jako zabawa, nie mocna jednostka treningowa. Jak się trochę odbuduję, to przemyślę, czy będę wracał na tartan, czy spróbuję realizować szybsze treningi w terenie. W moim przypadku jesień 2018 skończyła się zanim się zaczęła.