23.07.2018 BS na głodniaka plus 6 przebieżek. BS po ok. 4:50 min/km, przebieżki to 15'' szybko i 45'' przerwy.
Razem 13,66 km w 1:05:22, średnio po 4:47 min/km, średni puls 134 bpm.
24.07.2018 Fizjo.
25.07.2018 Ponieważ w sobotę szykował się start, to sesja interwałowa została wycięta, trening tempa P na 3 dni przed planowanym startem. Wymyśliłem, że objętościowo powtórzę ostatni akcent przed czerwcowym startem na 5 km, czyli łącznie ~6,4 km P. Tym razem wyszło 4x(1,6 km P / 1' tr). Było bardzo gorąco, pełne Słońce, więc z tempem nie szalałem. Tempo P to 4 okrążenia po 3. torze, więc dystans trochę dłuższy niż 1,6 km, przerwa pół okrążenia, najczęściej ok. 1:05.
6:19,8 6:19,2 6:21,2 6:17,1
Razem 12,29 km w 58:19, średnio po 4:45 min/km, średni puls 142 bpm.
26.07.2018 BS.
Razem 13,68 km w 1:05:21, średnio po 4:47 min/km.
27.07.2018 Rozruch, czyli BS plus 4 przebieżki.
Razem 7,03 km w 34:07, średnio po 4:51 min/km.
28.07.2018 III Bieg Stefana Czarnieckiego w Tykocinie Na bieg zapisałem się jeszcze w marcu i od razu opłaciłem udział. Dzisiaj przyjechałem po odbiór pakietu, dowiaduję się, że zostałem wykreślony, bo nie zapłaciłem. Dowód wpłaty na szczęście zdziałał cuda i zostałem dopisany do listy startujących. Prawdopodobnie zostałem usunięty, bo zgłosiło się dwóch zawodników o tym samym imieniu i nazwisku (ja byłem pierwszy) i pewnie usunęli mnie myśląc, że dubel. Sprawa pakietu załatwiona, więc pozostał start. Już tradycyjnie upał - nie wiem ile dokładnie było stopni, ale pewni ok. 27-28, na szczęście Słońce czasami było za chmurami. W końcówce biegu nawet jakby się trochę ochłodziło, ale wciąż to były bardzo wymagające warunki.
Trasa niestety nie miała 10 km, a jakieś ~9,65-9,7 km. Trasa wymagająca - pierwsze ok. dwa km są zwodnicze i niektórzy polecieli bardzo mocno. Ja pamiętałem zeszłoroczną edycję i postanowiłem początek pobiec dość spokojnie i przyspieszyć w drugiej części. Po nieco ponad kilometrze zbiegamy z asfaltu i lądujemy na polnej drodze (mi to nie przeszkadzało, większość treningów wykonuję na podobnej nawierzchni - dość miękko, sporo sypkiego piasku) od trzeciego kilometra zaczyna się właściwie ciągły podbieg o długości ok. 2,5 km, wspinamy się z ok. 120 do ok. 160 m n.p.m. Niby niewiele, ale w takim upale można to odczuć. Na początku wylądowałem ok. 11 miejsca i biegłem swoim tempem. Pierwsze dwa kilometry, te zwodnicze, piknęły w 3:44,5 i 3:42,5, kolejne dwa woniej, bo w 3:53,5 i 3:55,8, ale nie martwiłem się tym, bo znałem trasę z zeszłego roku. Na tym podbiegu przesunąłem się na 8. miejsce i tak już zostało do mety. Było długo pod górę, kiedyś musiał się zacząć zbieg. Pora na to przyszła w połowie piątego kilometra i ostatecznie ten kilometr piknął w 3:46,8. Biegnę jeszcze na względnym komforcie, sapię, ale czuję, że takie tempo mogę utrzymać długo. Kolejne kilometry przyspieszam 3:41,5, 3:39,9, lekko zbliżam się do siódmego zawodnika, ale w pewnym momencie odległość między nami stabilizuje się na ok. 50-60 m. Sprawdzam sytuację za sobą - goniąca mnie grupka ma do mnie dalej niż ja mam do poprzedzającego mnie zawodnika, więc czuję się niby komfortowo, ale jednak słabo - na awans nie ma co liczyć, a zwalniać nie można, bo dogonić mnie może nie jedna, a chyba cztery osoby. No to biegnę - 3:36, 3,39,1. Ostatni kilometr. Znowu trochę pod górę (już nie tak mocno jak w pierwszej części), ale tutaj zaczynam zwalniać, oglądam się za siebie - nikogo nie widać, rywal przede mną coraz częściej spogląda na mnie. Jeszcze wykrzesują z siebie trochę sił i zmniejszam dzielący nas dystans, wpadam na metę z czasem 35:57, przegrywam 7. miejsce o 4 sekundy. Ostatnie ok. 0,7 km pokonałem w tempie 3:37 min/km, więc to moje zwolnienie nie było bardzo duże.
Ostatecznie przybiegłem 8. open, 4. w M30, ale jeden z kategorii wszedł na podium open, więc stanąłem na najniższym stopniu podium i kolejny puchar do kolekcji.
Z zalet - w bezpośredniej walce pokonałem 2 zawodników, z którymi niedawno przegrałem. Jeden w Siemiatyczach na 10 km dołożył mi chyba 1,5 minuty, dzisiaj role się odwróciły i to ja biegłem wyszedłem zwycięsko. Był jednym z tych, których minąłem na długim podbiegu. Drugi zawodnik z Korycina, z którym przegrałem o 9 sekund, dzisiaj przybiegł za mną ok. 1:20. Trasa odrobinę się różniła od zeszłorocznej, ale najcięższe elementy zostały - długi podbieg i wysoka temperatura. Rok temu tę trasę pokonałem w 40:03, więc poprawa o ponad 4 minuty. Szkoda, że zabrakło metrów do pełnych 10 km - była szansa na ok. 37:10 w bardzo trudnym biegu. Przy sprzyjającej pogodzie mogło być nawet 36 z przodu. No nic, trzeba ciągnąć trening i spróbować zaatakować życiówkę we wrześniu, ewentualnie w listopadzie.
_________________ Blog - Patience Komentarze - Gazuj
|