Bezuszny - piąte przez dziesiąte: powrót do ścigania na 5 i 10 km
: 06 wrz 2017, 22:26
Cześć! Mam na imię Michał, mam 27 lat, od 8 lat mieszkam w Warszawie, pochodzę z Górnego Śląska. Postanowiłem napisać ten dzienniczek, bo wiosną tego roku powróciłem do mojej przygody z bieganiem i chciałbym podzielić się z Wami pierwszymi efektami i zmotywować się do dalszego treningu! Bardzo liczę na Wasze komentarze, wsparcie i porady.
LINK do wątku z komentarzami
Moje obecne parametry (edit 11.2020):
- wzrost 184 cm
- waga ~76-78 kg
- wiek 30 lat
Cele długofalowe:
- maraton < 3:20
- półmaraton < 1:30
- 10 km < 40'
- waga ~ 75 kg
Edit 2024:
Trochę szerzej o mojej historii i związkach z bieganiem:
Sportem interesuję się od dziecka. Od zawsze lubiłem grać w gry zespołowe i jeździć na rowerze. Za bieganiem kiedyś szczególnie nie przepadałem, punktem zwrotnym stał się rok 2012, kiedy w trakcie studiów jeden z kolegów przekonał mnie, aby zapisać się na warszawski Bieg Konstytucji. Po kilku miesiącach treningów udało mi się uzyskać całkiem przyzwoity jak na debiut na 5km czas 24:39, co sprawiło, że zainteresowałem się treningiem biegowym jeszcze bardziej. Jesienią 2012 zadebiutowałem na 10km w Biegnij Warszawo z czasem 52:17, a wiosną 2013 zaliczyłem jeszcze Dychę przy Orlen Warsaw Marathon z czasem o kilkadziesiąt sekund słabszym.
Po pewnym czasie niestety zabrakło mi siły woli i motywacji do dalszych treningów. Z perspektywy czasu wiem, że popełniłem masę banalnych błędów - każdy trening traktowałem jak zawody i próbę pobicia rekordów, co odbijało się na bólu głównie piszczeli i kompletnie obrzydzało mi bieganie. Wtedy wydawało mi się, że wolne truchtanie kompletnie nie ma sensu, co było beznadziejnym podejściem. W dodatku kiepska dieta (wiadomo jak żywią się studenci) często powodowała, że trening kończyłem w kibelku lub w... krzakach. Na koniec dodam jeszcze brak odpowiedniego obuwia, który również odbił się na bólu nóg i zniechęcił mnie do dalszego biegania. Z tego powodu postanowiłem się przerzucić na rower, który dawał mi w tamtym czasie dużo więcej frajdy. Po skończeniu studiów i rozpoczęciu pracy mogłem wreszcie sobie pozwolić na zakup własnego rumaka i przez 2 lata z rzędu (2014 i 2015) udało mi się wykręcić ponad 3 000 km rocznie. Plusem jest na pewno to, że mam dziś całkiem mocne i umięśnione nogi.
W ubiegłym roku ze względu na sprawy osobiste i pracę moja aktywność fizyczna spadła prawie do zera, co przy obfitej diecie przyniosło opłakane skutki. W mojej głowie głośno odezwały się dzwony alarmowe dopiero w marcu, gdy waga wskazała 99,8kg (przy 185cm wzrostu). Zbiegło się w czasie ze startem mojego serdecznego kolegi w Półmaratonie Warszawskim. Wybrałem się na trasę biegu jako kibic i przypomniałem sobie atmosferę wielkich imprez i właśnie wtedy stwierdziłem, że powinienem wrócić do biegania, bo tylko w taki sposób jestem w stanie szybko zrzucić zbędne kilogramy.
LINK do wątku z komentarzami
Moje obecne parametry (edit 11.2020):
- wzrost 184 cm
- waga ~76-78 kg
- wiek 30 lat
Cele długofalowe:
- maraton < 3:20
- półmaraton < 1:30
- 10 km < 40'
- waga ~ 75 kg
Edit 2024:
Trochę szerzej o mojej historii i związkach z bieganiem:
Sportem interesuję się od dziecka. Od zawsze lubiłem grać w gry zespołowe i jeździć na rowerze. Za bieganiem kiedyś szczególnie nie przepadałem, punktem zwrotnym stał się rok 2012, kiedy w trakcie studiów jeden z kolegów przekonał mnie, aby zapisać się na warszawski Bieg Konstytucji. Po kilku miesiącach treningów udało mi się uzyskać całkiem przyzwoity jak na debiut na 5km czas 24:39, co sprawiło, że zainteresowałem się treningiem biegowym jeszcze bardziej. Jesienią 2012 zadebiutowałem na 10km w Biegnij Warszawo z czasem 52:17, a wiosną 2013 zaliczyłem jeszcze Dychę przy Orlen Warsaw Marathon z czasem o kilkadziesiąt sekund słabszym.
Po pewnym czasie niestety zabrakło mi siły woli i motywacji do dalszych treningów. Z perspektywy czasu wiem, że popełniłem masę banalnych błędów - każdy trening traktowałem jak zawody i próbę pobicia rekordów, co odbijało się na bólu głównie piszczeli i kompletnie obrzydzało mi bieganie. Wtedy wydawało mi się, że wolne truchtanie kompletnie nie ma sensu, co było beznadziejnym podejściem. W dodatku kiepska dieta (wiadomo jak żywią się studenci) często powodowała, że trening kończyłem w kibelku lub w... krzakach. Na koniec dodam jeszcze brak odpowiedniego obuwia, który również odbił się na bólu nóg i zniechęcił mnie do dalszego biegania. Z tego powodu postanowiłem się przerzucić na rower, który dawał mi w tamtym czasie dużo więcej frajdy. Po skończeniu studiów i rozpoczęciu pracy mogłem wreszcie sobie pozwolić na zakup własnego rumaka i przez 2 lata z rzędu (2014 i 2015) udało mi się wykręcić ponad 3 000 km rocznie. Plusem jest na pewno to, że mam dziś całkiem mocne i umięśnione nogi.
W ubiegłym roku ze względu na sprawy osobiste i pracę moja aktywność fizyczna spadła prawie do zera, co przy obfitej diecie przyniosło opłakane skutki. W mojej głowie głośno odezwały się dzwony alarmowe dopiero w marcu, gdy waga wskazała 99,8kg (przy 185cm wzrostu). Zbiegło się w czasie ze startem mojego serdecznego kolegi w Półmaratonie Warszawskim. Wybrałem się na trasę biegu jako kibic i przypomniałem sobie atmosferę wielkich imprez i właśnie wtedy stwierdziłem, że powinienem wrócić do biegania, bo tylko w taki sposób jestem w stanie szybko zrzucić zbędne kilogramy.