Nokss - w MAJU (w marcu nie wyszło) przebiec dychę w 50min
: 13 lut 2014, 10:01
Witam,
O mnie: Ze sportem mam do czynienie od jak pamiętam. Podstawówka, to ciągłe granie w kosza. Szkoła średnia to kosz i siłownia. Studia, podobnie, choć intensywność dużo mniejsza. W pewnym momencie ważyłem nawet 110kg. Na szczęście większość z tej wagi stanowiły mięśnie
, choć brzuszek od obżarstwa też miałem.
Jak widać, z bieganiem jestem związany od dawna, ale były to tylko biegi za piłką i nigdy nie długodystansowe. Dwa lata temu po kolejnej kontuzji na koszu, pojawiła się pierwsza myśl, by zacząć biegać, kupiłem buty i zacząłem sobie szurać po około 30min. Zacząłem od stadionu, jakoś nie byłem przekonany do biegów po asfalcie. Biegałem raz, maks. dwa razy w tygodniu, do tego kosz i siłka.
Rok temu, jakoś w kwietniu kolejna kontuzja (kostki) na koszu - w tedy powiedziałem dość!
Po rehabilitacji, jakoś we wrześniu zacząłem znowu chodzić na stadion szurać. biegałem albo na czas do 35min, albo na dystans, 4-5km. Głównym moim wyznacznikiem w bieganiu było słuchanie kostki, czy nie boli? Nie stosowałem żadnych dostępnych w necie planów biegowych, tylko patrzyłem po sobie. Coś co u mnie sprawdziło się w tym okresie, to bieganie zawsze z dwoma dniami przerwy. Czyli zawsze biegałem co trzeci dzień. Dzięki temu nauczyłem się systematyczności, poprawiłem kondycję i nie nabawiłem się kontuzji. A, bym zapomniał, po bieganiu zawsze robiłem jakieś 30min ćwiczeń + rozciąganie. Wiecie, pompki, brzuszki, podciąganie.
Listopad, grudzień, poświęciłem na realizację jakiegoś ośmiotygodniowego planu na 10k. Wyszło całkiem przyzwoicie.
W styczniu dowiedziałem się o zawodach w moim mieście na 10K, stwierdziłem, że trzeba wystartować.
Styczeń poświęciłem na:
- biegi trzy razy w tygodniu, od 5 do 13km - wyznacznikiem była pogoda i samopoczucie.
- jazdę na rowerku stacjonarnym - dwa/trzy razy w tygodniu,
- basen dwa razy w tygodniu,
- siłę (pompki, brzuszki, ciężarki - w domu).
Obecnie robię jakiś czterotygodniowy plan biegowy na przebiegnięcie 10km poniżej 50 minut - dla mnie to będzie spory wyczyn. Dlaczego akurat taki cel? Przebiec powyżej 50min - potrafię, to raz. Dwa, marzy mi się też kiedyś, może nawet jeszcze w tym roku, start w triathlonie na dystansie olimpijskim, a tam właśnie trzeba przebiec dyszkę.
Dane:
Wiek, 34 latka
Waga, jeszcze we wrześniu 100kg, teraz 93kg (mam ukryty plan zejść z waga jeszcze poniżej 90kg, tylko ani sza o tym, by mój żołądek się nie dowiedział, bo się na mnie obrazi) edit: 08-03-2014 ważę już 90kg - tylko cisza, mój żołądek się jeszcze nie połapał:)
Wzrost, 187cm
Na wczoraj miałem zaplanowane:
30' biegu OBW1 + 8x30/60'' interwały + 15' trucht
Wyszło:
31'OBW1 dystans 5K + 8x30/60'' interwały (próbowałem po każdych 30'' biegu przechodzić w trucht, ale po trzecim biegu nie dałem rady i przeszedłem w marsz
, to były moje pierwsze interwały robione po tak długim bo 31 minutowym biegu, szczerze mówiąc ledwo dałem radę. Przydało się tu moje doświadczenie z kosza, gdzie ledwo stojąc na nogach potrafiłem się zebrać i polecieć do kontry by zaraz wrócić do szybkiej obrony) + 18' trucht (te trzy minuty więcej, tylko po to, by przebiec łącznie równo 10km).
Dziś mam zaplanowany basen.
O mnie: Ze sportem mam do czynienie od jak pamiętam. Podstawówka, to ciągłe granie w kosza. Szkoła średnia to kosz i siłownia. Studia, podobnie, choć intensywność dużo mniejsza. W pewnym momencie ważyłem nawet 110kg. Na szczęście większość z tej wagi stanowiły mięśnie

Jak widać, z bieganiem jestem związany od dawna, ale były to tylko biegi za piłką i nigdy nie długodystansowe. Dwa lata temu po kolejnej kontuzji na koszu, pojawiła się pierwsza myśl, by zacząć biegać, kupiłem buty i zacząłem sobie szurać po około 30min. Zacząłem od stadionu, jakoś nie byłem przekonany do biegów po asfalcie. Biegałem raz, maks. dwa razy w tygodniu, do tego kosz i siłka.
Rok temu, jakoś w kwietniu kolejna kontuzja (kostki) na koszu - w tedy powiedziałem dość!
Po rehabilitacji, jakoś we wrześniu zacząłem znowu chodzić na stadion szurać. biegałem albo na czas do 35min, albo na dystans, 4-5km. Głównym moim wyznacznikiem w bieganiu było słuchanie kostki, czy nie boli? Nie stosowałem żadnych dostępnych w necie planów biegowych, tylko patrzyłem po sobie. Coś co u mnie sprawdziło się w tym okresie, to bieganie zawsze z dwoma dniami przerwy. Czyli zawsze biegałem co trzeci dzień. Dzięki temu nauczyłem się systematyczności, poprawiłem kondycję i nie nabawiłem się kontuzji. A, bym zapomniał, po bieganiu zawsze robiłem jakieś 30min ćwiczeń + rozciąganie. Wiecie, pompki, brzuszki, podciąganie.
Listopad, grudzień, poświęciłem na realizację jakiegoś ośmiotygodniowego planu na 10k. Wyszło całkiem przyzwoicie.
W styczniu dowiedziałem się o zawodach w moim mieście na 10K, stwierdziłem, że trzeba wystartować.
Styczeń poświęciłem na:
- biegi trzy razy w tygodniu, od 5 do 13km - wyznacznikiem była pogoda i samopoczucie.
- jazdę na rowerku stacjonarnym - dwa/trzy razy w tygodniu,
- basen dwa razy w tygodniu,
- siłę (pompki, brzuszki, ciężarki - w domu).
Obecnie robię jakiś czterotygodniowy plan biegowy na przebiegnięcie 10km poniżej 50 minut - dla mnie to będzie spory wyczyn. Dlaczego akurat taki cel? Przebiec powyżej 50min - potrafię, to raz. Dwa, marzy mi się też kiedyś, może nawet jeszcze w tym roku, start w triathlonie na dystansie olimpijskim, a tam właśnie trzeba przebiec dyszkę.
Dane:
Wiek, 34 latka
Waga, jeszcze we wrześniu 100kg, teraz 93kg (mam ukryty plan zejść z waga jeszcze poniżej 90kg, tylko ani sza o tym, by mój żołądek się nie dowiedział, bo się na mnie obrazi) edit: 08-03-2014 ważę już 90kg - tylko cisza, mój żołądek się jeszcze nie połapał:)
Wzrost, 187cm
Na wczoraj miałem zaplanowane:
30' biegu OBW1 + 8x30/60'' interwały + 15' trucht
Wyszło:
31'OBW1 dystans 5K + 8x30/60'' interwały (próbowałem po każdych 30'' biegu przechodzić w trucht, ale po trzecim biegu nie dałem rady i przeszedłem w marsz

Dziś mam zaplanowany basen.