Strona 1 z 1

Kenia 2014

: 31 sty 2014, 17:04
autor: remekk
Zaczynamy! Rok temu zalogowałem się na ten portal. Wpadłem! Bieganie stało się dla mnie ważną częścią życia. Ukończyłem kilka imprez biegowych, maraton - dzięki wiedzy i wsparciu ludzi z tego właśnie portalu. Dzisiaj jadę do Kenii. Jadę tam w dwóch celach - nauka
(zrozumienie świata długodystansowców, sposobu pracy trenerów i zawodników),
swój trening (w ramach przygotowań do maratonu w Dębnie).

Ruszyliśmy o 13.05 z Warszawy. Grupa 14 osób z Krzyśkiem Janikiem. W chwilę potem już w Amsterdamie. Właśnie siedzimy w centrum w restauracji - wycinamy obiad i jak to Krzysiek zażartował ostatnie fryty z majonezem :)

Trzymacie za nas kciuki! W miarę możliwości będę wrzucał w tym wątku krótkie wiadomości z życia obozowiczów.

Trochę kryptoreklamy (uzgodniona z Adamem) zapraszam na swoją stronę na fb tam też będę wrzucał trochę innych informacji (bardziej podsumowania dnia): http://facebook.com/atyourbestpl

Pozdrawiam
Remek


ImageUploadedByTapatalk1391183591.660349.jpg
ImageUploadedByTapatalk1391183625.822799.jpg

Re: Kenia 2014

: 01 lut 2014, 20:58
autor: remekk
Kenia - Dzień drugi - Podróż - Po przylocie do Nairobi wyruszyliśmy do centrum. Odprawa, pięć dyszek dolarów za wizę już na wstępie, błędnie wpisują dane - zamiast nazwisk wpisują nam imiona. A może tak miało być? W każdym razie jest Maciej, Krzysztof, Remigiusz itd.

Chcemy już mieć za sobą lotnisko więc ruszamy dalej. Wychodzimy na zewnątrz i buuuchhh. Różnica temperatur spora więc od razu do przebieralni (a właściwie bezpośrednio w hallu - dumnie nazwane bo lotnisko jest niewielkich rozmiarów, można powiedzieć kameralne (to do lotów krajowych, taka stara Etiuda). Jedziemy zwiedzać centrum miasta. Początek to chyba z pół godziny negocjacji ceny. Ruszył na nas cały zastęp managerów, taksówkarzy. Wszyscy baaaaardzo chcieli nam pomóc i wszyscy byli najtańszymi pomocnikami w Kenii - zapewniano nas, że taniej nie znajdziemy, że taniej się nie da. Koniec końcem złapaliśmy taxi. Po drodze mnóstwo handlarzy, sprzedawców gazet, okularów (Ray Ban'y :) też były, a jakże) i innych gadżetów (mnie podobały się plastikowe gitary elektryczne). Samochody stały w korku (całkiem sporych) więc sprzedawcy znaleźli swoją niszę. W końcu dotarliśmy do centrum. A tam? Ruch niewyobrażalny wręcz. Dla mnie chaos komunikacyjny - zielone, czerwone - co za różnica? Samochód z prawej, z lewej? Trąbienie i wszystko kręci się dookoła. Całkowity freestyle! Od czasu do czasu policja kieruje ruchem.

W mieście mnóstwo sklepików, sklepów i "okazji" - co chwila ktoś nas woła byśmy pojechali na wycieczkę, kupili komórkę lub weszli do knajpy. Niewatpliwie grupa stanowi atrakcję dla Kenijczyków. Oczy skierowane w naszą stronę. Rekacje różne - zachęcające do robienia zdjęć oraz zabraniające. Jedno mogę powiedzieć - nigdy nie widziałem tak czujnych ludzi. Jakby czytali w głowie. Aparat widzieli z daleka. W mieście wszędzie stoją ochroniarze. Przed lokalami, właście przed każdym, kontrola osobista - skanerem.

Po krótkim pobycie w centrum droga powrotna na lotnisko. Ten sam taksówkarz. Korki jeszcze większe! Niekiedy po kilka minut, może nawet kilkanaście stoimy w miejscy, w kompletnym bezruchu.

Na lotnisku krótki odpoczynek, dwie godziny oczekiwania i lecimy lokalnym do Eldoret. Kolejne 45 minut. Po 20 minutach widać pierwsze góry a właściwie rów a między nim nasz płaskowyż. Tam lecimy!

Wylądowaliśmy. Na lotnisku "chwilę" czekaliśmy na transport do Iten. Droga ... nie zapomnę jej chyba do końca życia. Życie nocne Kenijczyków, sklepy ... setki sklepów oświetlonych małymi lampkami, na poboczach mnóstwo pieszych, od czasu do czasu błądzące osły. A jazda po drogach? Prawdziwa jazda! Miganie światłami, na czoło ... ale powoli więc Ci z naprzeciwka po prostu zatrzymywali się. W końcy dotarliśmy do naszego centrum treningowego. A tam na bramie napis "University for Champions". Jeszcze do pokojów, kolacja i koniec dnia. Do usłyszenia jutro!

Więcej zdjęć w galerii na fb: http://facebook.com/atyourbestpl

Pozdrawiam
Remek

Re: Kenia 2014

: 01 lut 2014, 20:59
autor: remekk
Kilka dodatkowych zdjęć z wycieczki do Nairobi.

Re: Kenia 2014

: 02 lut 2014, 20:09
autor: remekk
Dzień 3 - Iten - Podobno to początek a już tak intensywnie, że trudno było usiąść przy komputerze i napisać choć kilka słów. Dzień bardzo szczelnie wypełniony przeróżnymi aktywnościami.

Zaczyna się bieganie. Dzisiaj dali nam się wyspać. O 7.30 wstajemy i w chwilę później idziemy na śniadanie. Krótką przerwę wykrzystujemy by zrobić zakupy w najbliższym sklepiku (głównie zaopatrzenie w wodę), by w chwilę później podziwiać widok wielkiej doliny. Przed naszymi oczami ukazuje się zapierający dech w piersiach obraz. Tam w dole, tysiąc metrów różnicy, tętni życie. Małe zagrody, poletka, od czasu do czasu widać jakiegoś zwierzaka, a w oddali jakieś jezioro. Czystość obrazu jedynie zakłócają dymy ognisk.

Później pierwszy kenijski bieg. Mała pętelka - 8km. Niby mała a puls trochę podskoczył wyżej. Podbiegi, bo teren jest górzysty i nie biega się tutaj po płaskim, dały się we znaki. Biegniemy po czerwonej ziemi. Szerokie ścieżki biegowe, drogi. Co się działo podczas biegu? Niezapomniane chwile - wokół dzieci, ludzie, od czasu do czasu inni biegacze. Pozdrowienia, zapytania o imię, towarzyszenie podczas biegu. Z szerokim albo nawet bardzo uśmiechem na twarzy. Często odświętnie ubrani bo dzisiaj tutaj święto - po prostu niedziela, mieszkańcy chodzą do kościoła, wspólnie siedzą w przydrożnych budkach. Niesamowita atmosfera. Niesamowity i niezapomniany pierwszy bieg.

Krótka przerwa. Zaliczone też pierwsze pływanie w basenie. Później, w samo południe, omówienie obozowego planu treningowego, sesja pytań i odpowiedzi Krzyśka Janika po czym biegniemy na obiad. Ten po raz kolejny, zupełnie co innego niż u nas w kraju, bardzo smaczny - zupa marchewkowa i lokalne bułki robią na nas niesamowite wrażenie, sa hitem tego dnia. Kapusta, która jest w surówce - odkrycie smaku kapusty. Wszystkie smaki bardzo intensywne, jakby wzmocnione (nie glutaminium sodu).

Co mamy zaplanowane dalej? Intensywnie, ale to nadal początek i "odpoczynek" po podróży oraz aklimatyzacja. Około 15.00 luźny bieg regeneracyjny. Ten dla chętnych. Przed jeszcze wybieramy się na krótką wycieczkę wzdłuż drogi. Chcemy zrobić zdjęcia - ludzi brak. Okazało się, po krótkiej rozmowie z Sami (pracownik ochrony), że to godzina kiedy idą do kościoła, że później wyjdą na "miasto".

Pół godziny później sala gimnastyczna i ćwiczenia rozciągające. Zupełnie na luzie ... choć Krzysiek zapowiada, że będzie się działo. No już dzisiaj się działo. Ma być więcej i bardziej hardcore. Zobaczymy!

Mo Farah wychodzi na trening. My ponownie podziwiać wielką dolinę. Tam paralotnie. Pokaz? Nie wiem. W każdym razie ewolucje paralotniarzy podziwiają miejscowi. Śmiech, zainteresowanie, kibicowanie. Lądujący głośno krzyczą, ludzie uciekają, rozbiegają się tuż przed lądującymi.

Kolacja. Niedziela - jak zapowiedziano nam bogatsza. W sumie od czasu kiedy tutaj przyjechaliśmy na nic nie można narzekać a zwłaszcza na jedzenie. Eksperymenty, podziwianie nowych, intensywnych smaków i zapachów. Jutro spróbuję zapamiętać nazwy tutejszych potraw. Dzisiaj pierwsza lekacja miejscowego języka. Dosłownie kilka słów. Odpoczynek zamyka dzisiejszy dzień. Jutro startujemy od 7.00. Startujemy rozruchem. Później kolejne niespodzianki.

Niestety internet dzisiaj szwankuje więc dosłownie po 2h walki wrzuciłem 4 zdjęcia na fb (może od rana spróbuję).

Pozdrawiam
Remek

Re: Kenia 2014

: 04 lut 2014, 06:54
autor: remekk
Dzień 4 - Iten - A wczoraj z tym opisem obiadu to efekt edycji tekstu. W Polsce też są smaczne obiady :) Na razie z jedynym, z czym walczymy to - internet. Trudno cokolwiek wysłać, zwłaszcza zdjęcia. Wieczorami, kiedy mamy chwilę, świetlica jest zapełniona. Z tego co można zaobserwować, przyjechała jedna, może dwie ekipy oraz indywidualni biegacze. Mam wrażenie, że ośrodek jest całkowicie wypełniony a na pewno cieszy się orgomną popularnością.

Wczorajsza porada Kenijczyków jeśli - chcecie być wielkimi biegaczami - "train hard, eat well, and sleep a lot". Co pić? Piwa nie :) Odpowiadają, całkiem na serio mówię - "milk". A na słowo piwo dziwnie się krzywią. Dziwny naród, dziwni biegacze :)

7:00 - zaczęliśmy od rozruchu. Delikatne 20 minut. W dół, w kierunku Iten. Wychodzimy z ośrodka, do pierwszego skrzyżowania a tam ... widać już to o czym można było poczytać na internecie. Z jednej strony małe dzieci do szkół - śmiesznie wyglądają maluchy (szacuję na 3-4 lata) stojące z tornistrami z drugiej "biegające miasto". Wyobraźcie sobie, że jesteście w niewielkim miasteczku. Tam po ulicach zamiast chodzić biegają. Tak po prostu, jakby gdzieś się spieszyli, jakby biegli spóźnieni na pociąg, tramwaj tylko znacznie, znacznie szybciej. Ruszamy a na przeciwko nas grupa pierwszych kenijskich biegaczy. Dosłownie jak konie, jak mustangi - pod górę ciągną z niewyobrażalną dla mnie prędkścią. Tylko tupot stóp i głęboki oddech. Za chwilę kolejni, kolejni, kolejni. Z prawej, lewej, z tyłu, od przodu. Wygląda metaforycznie jak atak rozwścieczonych os. Biegają ... i to z jaką prędkością! Widok wręcz niewyobrażalny. Obraz przysłonięty kurzem, oświetlony wschodzącym słońcem. A wszędzie tylko biegacze. Spory ruch!

Krótka przerwa. Siłowanie się z internetem. Chcemy wrzucić jakieś zdjęcia ale nie daje rady. Plany - może jutro skoro świt? 10:00 ruszamy na trening. Dzisiaj 10km.

O tej godzinie słońce już w pełni. Zdecydowanie mniej biegaczy. Od czasu do czasu (jak na te warunki) widzimy pojedynczych i w niewielkich grupkach. Nadal jednak życie biegowe w Iten tętni, w porównaniu z tym do czego jesteśmy przyzwyczajeni tutaj. Bieg mimo, że wolny (ER) nie należy do najłatwiejszych. Góra, dół, góra, dół - zapycha (inne warunki tlenowe), no i gorąco. Dzisiaj pewnie z 28-30C, choć odczuwalna, zwłaszcza w cieniu, którego nie brakuje, trochę mniejsza. Daje w kość! A teraz sobie siedzę w świetlicy ... przyszedł właśnie Mo Farah. Siedzi dosłownie 5 metrów ode mnie. Czerwone wielkie słuchawki na uszach, komputer na kolanach i ... ma ten sam problem co my - jego komputer nie chce połączyć się z internetem.

Wycieczka do Iten. Odkrywanie innego świata. Później słynne core stability z Richardem. One, two, three ... i następna seria. WoW - niezły wycisk! Zestawik ćwiczeń przywiozę do Polski. Ćwiczymy w ramię, ramię z innymi sportowcami np. z Edną Kiplagat (udało się załapać na zdjęcie) :)

Któtko podsumowując - fantastyczny obóz, fantastyczny wyjazd!!!!

Jutro wycisku :) ciąg dalszy.

Galerię publiczną ze zdjęciami znajdziecie tutaj: https://www.facebook.com/media/set/?set ... e4239babb3