nimfa_blotna -cichociemny podczytywacz wychodzi z ukrycia ;)
: 26 sie 2013, 20:12
Właśnie tak, forum czytam namiętnie odkąd zaczęłam biegać, a może nawet trochę wcześniej, bo skądś wytrzasnąć musiałam te plany dla początkujących od których zaczynałam, jak pewnie duża część z Was.
Od jakiegoś czasu dojrzewałam, żeby oprócz czytania i czerpania wiedzy wnieść coś od siebie i następuje to właśnie dziś
.
Kiedy i dlaczego zaczęłam biegać? Końcem lutego, 24 nawet chyba to było. Kluło mi się to w głowie już wcześniej, znalazłam sobie plan 10-tygodniowy, miałam zacząć od poniedziałku... jak kupie sobie buty... jak trochę śniegu stopnieje... i tak pewnie wymyślałabym do dziś, ale pewniej niedzieli coś zaskoczyło, ubrałam co miałam (bawełniane gietry i ciuchy w góry), założyłam jedyne moje sportowe buty (jakieś niskie trekingowe hehehe), zapięłam psinę na smycz i poszlimy w pole. Polecielimy, chciałoby się rzec, ale nie latania nie było. Grzecznie wg planu. Ileś tam biegu, ileś tam marszu. Podczas biegu oczywiście mój 10-letni wieczny szczeniak odkrył fascynującą zabawę: targamy panie za nogawki, rękawki, zabiegamy drogę, wskakujemy na plecy, tak więc podczas pierwszych biegów walczyłam nie tylko z własna zadyszką, ale równiez z 40-kilowym imbecylem :P. Na szczęśćcie dość szybko zajarzył o co biega w bieganiu i potem wspólne wybiegi z nim były czystą (prawie) przyjemnością. A ja truchtałam, maszerowałam, z zaskakująca jak na mnie regularnością. Plany sobie modyfikowałam, pod siebie, troszkę skracałam marsz, dodawałam cykl, zależnie od samopoczucie i formy. Po niecałym miesiącu wypadały moje 30-ste urodziny i wtedy postanowiłam tuturutu plan, zrobię sobie w prezencie 30 min na 30-stkę. I zrobiłam
Od tamtego czasu biegam w sumie bez planu żadnego, zasadą było tylko, że we wtorek, czwartek, sobotę i niedzielę. Pięknie się tego trzymałam... aż do lata... upały zabiły moja motywację i pojawiły się dni, a nawet tygodnie bez biegu. teraz z ochłodzeniem, zamierzam powrócić do regularnych biegów, a ten blog ma być takim wirtualnym bacikiem nade mną
A czemu bieganie? Z nudów? Zawsze sporo chodziłam, góry, dluugie spacery z psem... tej zimy jakoś tak oklapłam, zakopałam się pod kocami i gniłam :D Widocznie miałam tego dość. Sporty grupowe nie dla mnie, aerobiki i inne fitnesy - kompletnie nie dla mnie, basen - trochę trudny do ogarnięcia logistycznie... a bieganie? Tylko mieć ze sobą buty, jakiś ciuch i można zawsze i wszędzie, tylko ja, moja zadyszka, mój pot i moje myśli. To coś dla mnie! Jak jeszcze zbuduję taka formę, coby swobodnie móc po tych moich górach biegać, to będę w siódmym niebie!
No, to tyle, bo wpadłam w słowotok
to skrobnę co pobiegałam dziś:
26.08.2013
9,841 km - częściowo po asfaltowym deptaku, wiekszość leśno-polna, tak jak lubię najbardziej
57min 37 sek; średnie tempo 05:51
średnie tętno 140, maksymalne 160
buty Merrell Mix Master

Od jakiegoś czasu dojrzewałam, żeby oprócz czytania i czerpania wiedzy wnieść coś od siebie i następuje to właśnie dziś

Kiedy i dlaczego zaczęłam biegać? Końcem lutego, 24 nawet chyba to było. Kluło mi się to w głowie już wcześniej, znalazłam sobie plan 10-tygodniowy, miałam zacząć od poniedziałku... jak kupie sobie buty... jak trochę śniegu stopnieje... i tak pewnie wymyślałabym do dziś, ale pewniej niedzieli coś zaskoczyło, ubrałam co miałam (bawełniane gietry i ciuchy w góry), założyłam jedyne moje sportowe buty (jakieś niskie trekingowe hehehe), zapięłam psinę na smycz i poszlimy w pole. Polecielimy, chciałoby się rzec, ale nie latania nie było. Grzecznie wg planu. Ileś tam biegu, ileś tam marszu. Podczas biegu oczywiście mój 10-letni wieczny szczeniak odkrył fascynującą zabawę: targamy panie za nogawki, rękawki, zabiegamy drogę, wskakujemy na plecy, tak więc podczas pierwszych biegów walczyłam nie tylko z własna zadyszką, ale równiez z 40-kilowym imbecylem :P. Na szczęśćcie dość szybko zajarzył o co biega w bieganiu i potem wspólne wybiegi z nim były czystą (prawie) przyjemnością. A ja truchtałam, maszerowałam, z zaskakująca jak na mnie regularnością. Plany sobie modyfikowałam, pod siebie, troszkę skracałam marsz, dodawałam cykl, zależnie od samopoczucie i formy. Po niecałym miesiącu wypadały moje 30-ste urodziny i wtedy postanowiłam tuturutu plan, zrobię sobie w prezencie 30 min na 30-stkę. I zrobiłam

Od tamtego czasu biegam w sumie bez planu żadnego, zasadą było tylko, że we wtorek, czwartek, sobotę i niedzielę. Pięknie się tego trzymałam... aż do lata... upały zabiły moja motywację i pojawiły się dni, a nawet tygodnie bez biegu. teraz z ochłodzeniem, zamierzam powrócić do regularnych biegów, a ten blog ma być takim wirtualnym bacikiem nade mną

A czemu bieganie? Z nudów? Zawsze sporo chodziłam, góry, dluugie spacery z psem... tej zimy jakoś tak oklapłam, zakopałam się pod kocami i gniłam :D Widocznie miałam tego dość. Sporty grupowe nie dla mnie, aerobiki i inne fitnesy - kompletnie nie dla mnie, basen - trochę trudny do ogarnięcia logistycznie... a bieganie? Tylko mieć ze sobą buty, jakiś ciuch i można zawsze i wszędzie, tylko ja, moja zadyszka, mój pot i moje myśli. To coś dla mnie! Jak jeszcze zbuduję taka formę, coby swobodnie móc po tych moich górach biegać, to będę w siódmym niebie!
No, to tyle, bo wpadłam w słowotok

to skrobnę co pobiegałam dziś:
26.08.2013
9,841 km - częściowo po asfaltowym deptaku, wiekszość leśno-polna, tak jak lubię najbardziej
57min 37 sek; średnie tempo 05:51
średnie tętno 140, maksymalne 160
buty Merrell Mix Master