Dziś wstałem o 5:20, założenie było, że wstane o 4, ale jakos tak wpadł wczoraj kolega co sie zowie Bohemia Regent. Chłopak z Czech przyjechał wiec nie wypadało odmówić gościny i tak gdy zadzwonił budzik powiedziałem mu "stary daje ci dziś fajrant idz sobie dzwonic gdzie indziej"
. Drugi skuteczniejszy budzik, ktorego nawet nie musiałem kupi... jakos tak w 2010 sam sie pojawił, a ja ponoc nawet byłem przy produkcji tego jakże udanego modelu
, zadzwonił własnie o 5:20. Nie było wyjścia trza było wstawać. Budzik jest napędzany przez wysoko procentowe kakao ktore musiałem przygotować, aby nie właczyła sie opcja ponownego budzenia
5:30 byłem juz ubrany, podłaczany do wszelkiego ustrojstwa i zatankowany wysoko oktanowym bananem. Po 10 minutach rozgrzewki byłem juz gotowy, łydki po czwatkowym meczeniu sródstopia przestały boleć wiec pełen werwy zabrałem sie do biegu. Nie wiedziałem ile chce przebiec, w rozpisce mialem 20-25minut ciagiem i przebiezki 6x200m, ale wiedziałem, ze nie bede tego robił, jakoś nie miałem ochoty na szybkie bieganie, a czwartkowy trening i tak rozwalił mi mój misterny plan. Tak wiec zaczałem przebierać nogami.
Wyszło tak:
http://connect.garmin.com/activity/331258865
Odpuściłem dziś bieganie na sródstopiu, dałem wolne Merrellom i przeprosiłem sie z Ekidenami. Na poczatku, tak do 3km, było ciężkawo, byłem widocznie nie rozgrzany tak jak potrzeba, poźniej od 3km biegło mi sie bardzo dobrze i przyjemnie, na 7km mialem maly podbieg i zastanawiałem sie czy to dobry pomysł żeby się z nim mordować. Okazało się jednak, że było całkiem przyzwoicie. Po pokonaniu podbieg, biegło mi sie juz całkiem fajnie wiec postanowiłem zahaczyć o moj ulubiony las, no i tam to juz była ameryka, cień, chłód, no normalnie to co misie lubią najbardziej. O ile biegnac przez pola było duszno i niefajnie to las.... Ech co tu duzo mówic, najfajniejszy odcinek dzisiaj.
Koleżanka zwróciła mi uwage na wysokie tętno... Jakoś się nim nie przejmuje, wydaje mi sie,ze jak organizm sie przyzwyczai to i tetno spadnie. Przy tetnie 170 czułem sie komfortowo, nie za fajnie zaczynało sie robic w okolicach 175 i zwykle było to wtedy gdy była jakaś pochyłosc dłuższa lub ten podbieg.
Generalnie jestem bardzo zadowolony z dzisiejszego treningu, pogoda była ok, złamałem 10km (samą dyche pokonałem chyba w jakies 63 minuty wiec blisko moich zamierzen). Oby tak dalej było dobrze i bez kontuzji
14 lipca będę biegł "Stalową Dychę"
Ach... Zgodnie z zaleceniem kolegi Sylw3g ogladałem sie w witrynie sklepowej i wydaje mi sie, ze tyłek ucieka mi troche do tyłu przy biegu.