W14 - 31.03.2019No i po wyścigach - można by powiedzieć.

Po przebudzeniu - na wagę: 86kg. Gdyby nie ostatni ciężki grillowo weekend to było by mniej. Woda jeszcze siedzi.
Rano na spacerze z psem już widziałem, że nie będzie lekko. Praktycznie bezchmurne niebo.
Najbardziej aktualna prognoza pogody to >20°C w słońcu. W aucie zostawionym na słońcu nawet 25°C zobaczyłem.

No trudno, lepsze(?) to niż deszcz, a na pewno już lepsze niż wichury, które jeszcze nie tak dawno mieszały w treningach.
Jak dotarłem na miejsce to stwierdziłem, że co ma być to będzie. Widok rozgrzewających się i zlanych potem ludzi trochę dał do myślenia.
1.5 km lekkiego joggingu dla rozruszania, rozgrzewka dynamiczna, później z 4-5 żwawych przebieżek po bieżni
i na start. Nie chcąc walczyć z mistrzami pierwszego kilometra wcisnąłem się do przodu na tyle na ile to było możliwe, byle nie przeszkadzać tym, którzy będą walczyć w czołówce. Zresztą od razu grupa się oddaliła, więc nie było problemu.
Strzał, start. Na szczęście wokół mnie w miarę luźno. W biegu udział brało 900 osób, za plecami widziałem większy ścisk.
Po ~200m kontrola tempa - 3'55.
Oczywiście przesadziłem. Hamulec.
Pierwszy kilometr minął szybko.
Drugi kilometr - na nim było trochę z górki.
Trzeci, trudny kilometr. Miał 400m podbieg, który oczywiście poszedłem zbyt ambicjonalnie, ale o dziwo nie ścięło mnie na górze, a sporo osób skasowałem i już nie wrócili przede mnie.
Czwarty kilometr to lekki zbieg, nogi mogły niby odpocząć po podbiegu, ale zaczęło się - słońce. Po zimie i bieganiu w temperaturach o co najmniej 10°C niższych dzisiejsza pogoda dała się we znaki.
Piąty kilometr jednak nie taki całkiem płaski.
Wody nawet nie próbowałem pić. Po prostu się nią schłodziłem.
Półmetek w 20:55.
Wg. GPS 5.07km.
Tempo 4'07.
Także realnie w głowie licząc wyszło mi 4'11. Zgodnie z planem można powiedzieć.
Problem w tym, że wiedziałem, że nie będzie urywania i przyspieszenia. Temperatura zaczęła przeszkadzać.
Szósty i siódmy kilometr już właściwie takie same. W miarę płaskie i równo przebiegnięte, ale nogi już zaczynałem mocniej czuć. Widziałem, że biegnę już maksymalnie jak potrafię, a za przyspieszenie zapłacę. Starałem się trzymać wizji 42:20.
Ósmy i dziewiąty kilometr to jeszcze lekkie odcinki pod górkę, krótkie lub niezbyt strome, ale na tym etapie już nawet wejście na krawężnik się czuje. Walka o to żeby nie stracić tempa za wszelką cenę.
Dziesiąty kilometr kończył się prawie całym okrążeniem na stadionie. Byłem już tak wyjechany, że nie miałem mocy na sprint do mety, wręcz proszenie o koniec.
Z czystym sumieniem muszę powiedzieć, że to był kilometr do zajechania. 4'07, z tym że
ostatni kilometr wyniósł u mnie 1.07km.
Druga połówka 21:23.
Wg. GPS 5.11km.
Tempo 4'11. Także realnie 4'17.
Koniec końców czas netto:
42:18. Tempo:
4'14.
Średnie tętno:
174 bpm (~94% HRmax).
Można powiedzieć, że sobie przepowiedziałem wynik i taki osiągnąłem.
Byłbym próżny gdybym nie był zadowolony.
Regularnie zacząłem biegać 01.11.2018 z wagą 108kg.
Trasa do najłatwiejszych nie należała. Ponad 60m w górę.
Pogoda można powiedzieć letnia. Jeszcze kilka dni temu biegałem rano przy kilku stopniach na plusie.
Dałem z siebie myślę absolutnie wszystko i wynik najlepszy na jaki mnie dzisiaj było stać.
Teraz wreszcie mogę sobie wziąć wartości z tabelek Danielsa i działać.
Za dwa tygodnie półmaraton. Kolejne wyzwanie.
