Bieganie.pl https://bieganie.pl/forum/ |
|
bulbuliera czyli in hell i'll be in good company https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=31062 |
Strona 7 z 29 |
Autor: | cichy70 [ Śr, 27 lutego 2013, 17:16 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
w końcu sucho, znaczy przynajmniej śniegu nie ma, w sumie to można już chyba biegać nawet w koszulce bez bluzy i tak leciałem z podwiniętymi rękawami a bluza taka cienka, że równie dobrze mogłoby jej nie być. no ale pięć w plusie to jak upał, szkoda tylko, że wciąż słońca brak. po wczorajszym stadionie, czułem opór w nogach, niemniej dyszka klepnięta. jutro znów stadion, zobaczymy czy i jak pójdzie ![]() 10km po 4:38, tętno 158-wysokie. |
Autor: | cichy70 [ Pt, 1 marca 2013, 17:18 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
te wolne piątki to coś co lubię najbardziej... z serii berlin zachodni, berlin zachodni.... ![]() ![]() |
Autor: | cichy70 [ So, 2 marca 2013, 18:01 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
wiosna na stałe ? miejmy nadzieję, w każdym razie po rozbieganiu na długo, akcent na stadionie, był robiony już "na krótko" plus siedem i słoneczko, to jest to co lubię. szkoda tylko, że wiatr mocny i porwisty, ale z drugiej strony, taka pogoda pozwoli na błyskawiczne przesuszenie tej paćki i niedługo pewnie spokojnie będzie można pohasać w terenie bez zakładania gumofilców. ale dziś stadion, znaczy jak zwykle bieżna 200 metrowa. w założeniu 4x1200 na 1 min przerwy + 2x 1 km na 400m trucht + 4x 200m/200trucht. pierwsze cztery odcinki praktycznie po 4:03min/km trzeci chyba był po 4:01 ostatni odcinek biegnę kompletnie na wyczucie, zero zaglądania na zegarek, czyli zobaczymy jakie tempo wydaje się w miarę komfortowe, i ile wyszło ? 4:03/km ![]() szkoda tylko, że ten wiatr stawiał momentami do pionu, z drugiej strony - moc jest, chyba ![]() te słońce mnie chyba tak gnało. no i tyle nadziś proszę państwa. Trochę mi głupio, że jakoś tak epicko nie wyszło, no ale co zrobić, że mimo iż ciężko, to nie ciężko. O!. |
Autor: | cichy70 [ N, 3 marca 2013, 18:45 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
jednak wyszło dziś słońc, chociaż rano się nie zapowiadało zupełnie na to. tak samo jak się nie zapowiadało, że wyjdę pobiegać w terenie i do tego, że to ja będę prowodyrem tej wycieczki. ale jakoś tak zatęskniłem za lasem, więc jak rzuciłem hasło teren, nie było żadnych protestów wręcz przeciwnie. co więcej nie dość, że teren to jeszcze na spokojnie, czyli miło łatwo i przyjemnie. słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały wiater wiał, my se biegli, sielanka normalnie. no może ten wiatr to sielankowy nie był. za to momentami, szczególnie tam gdzie samochody jeżdżą błoto po pachy, ale i na to znalazłem metodę. po prostu wlazłem od razu w najgłębsze i później już kompletnie się nim nie przejmowałem, patrzyłem tylko, żeby w kałuże nie wlatywać za duże. najbardziej to żałowałem tego, że nie pomyślałem o tym z rana, żeby wyleźć w teren, wziąć plecaczek i ręczniczek do niego i wykąpać się po drodze w jeziorku. a wczoraj jeszcze takie myśli błąkały mi się po głowie. plułem potem sobie w brodę strasznie, ale nic to, nadrobi się w najbliższej przyszłości. także ten tego, jak to jeden Pan o imieniu Ania pisze, ten tego wyszło cuś koło 17stu kilometrów po 5:12 ale na tętnie 136 tylko. piszę cuś koło17stu, bo po piętnastym stanęliśmy się porozciągać i z pauzy zrobił się koniec treningu przypadkiem, a nie widziałem już sensu włączania na półtora kilometra. w nogach czułem intensywny trening i nie biegło się jakoś rewelacyjnie luźno, na szczęście kumple mieli dokładnie to samo, także nie płaczę za bardzo z tego powodu. kolejny tydzień zapowiada się również intensywny a potem już wyluzowanie do maniackie, zima solidnie przepracowana, więc póki co na siłę nie będę nabijał kilometrów, żeby lepiej to w dzienniczku wyglądało. jeszcze się nabiegam ![]() ten tydzień to raptem 67 km ale daniels pisze, żeby ostatnie 2-3 tygodnie schodzić z kilometrażu, i jakoś tak samo wychodzi ![]() niektóre Panie, to na jednym treningu robią więcej niż połowa mojego przebiegu tygodniowego-podziwiam ![]() |
Autor: | cichy70 [ Wt, 5 marca 2013, 18:26 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
o żesz wmordę, świat sie kończy- uprzejma Pani przeniosła się dzisiaj na drugi tor i nie tarasowała bieżni. zapomniałem napisać, że jak biegałem w sobotę, to też była a jakże i jak zwykle oczywiście, biegała tak żeby przeszkadzać, dla odmiany inna Pani, jak tylko nas zobaczyła bez słowa zeszła na drugi tor, potem okazał się, że ta inna to moja koleżanka z podstawówki, ale można ? można. inna sprawa, że dziś uśmiałem się do łez normalnie, bo jak powiedziałem grzecznie i ładnie dziękuję, to spojrzała na mnie o odpowiedziała --proszę-- tak, jakbym był gadającym gównem. no normalnie aż biec nie mogłem ze śmiechu. ech te kobiety, ewidentnie nie jestem w jej typie ![]() dziś znów 4x200/200+ 3x1km/200m+ 2x400/400m czyli jak ostatnio, tylko przerwy między kilometrówkami krótsze o minutę. od rana jakiś taki zielony-- błeee-- katar mnie dopadł i mimo, że nie czuje się źle, to jednak już na rozgrzewce poczułem, że to nie będzie mój dzień. niemniej jednak, poszło lepiej niż ostatnio, mimo, że tak jakoś lekko trzęsie mnie od środka, to sam trening wyszedł miło i przyjemnie. dwusetki szybko, zacząłem 39 sek, myślę po cholerę tak gnam skoro mam po 44 robić, ciut zwolniłem, kolejne 3 dwusetki po 42 sek. Ale nie jest źle, wydaje się, że ledwo biegnę. pierwszy kilometr ostrożnie, idealnie jak w planie 3:55 potem dwieście truchtu i kolejny ciut mocniej w 3:52 ale wciąż bez żadnego dokładania. kumpel obok męczy się i mówi, że może on trzeci poprowadzi, oczywiście zaczyna za mocno i lecimy pierwsze 200m w 42 sek, już po setce mu mówię, że na pewno jest za szybko, to zwalnia, ale za bardzo..dobra myślę, nie poganiam niech tam leci jak chce. wyszło z tego bujania 3:54 ale nogi takie jakbym biegł po 4:30. tylko ten nos, smarkam co chwilę ...ech...400m przerwy i dwa razy 400 pierwsza lekko mimo wiatru ( wiało cały czas) 85 sekund, drugą ciut puszczam a wychodzi 84 sekundy. no fajno, podmęczony ale zadowolony. Od razu widać, że ciepła woda szkodzi, wykąpałem się w takiej w niedzielę i kuku. teraz się biję z myślami jechać do apteki po febrisan czy do sklepu po piwo, obydwie opcje nie wchodzą w grę, nie będziem tu tracić pieniędzy na jakieś majonezy ![]() |
Autor: | cichy70 [ So, 9 marca 2013, 19:37 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
ostatni solidniejszy akcent, przed maniacką, coś tam we wtorek mam jeszcze pobiegać, ale to ju| raczej w tempie niemęskim, ot tak w celu podtrzymania tonusu mięśniowego. dziś kolejny akcent, i znów kręcenie się wkoło na bieżni 200 metrowej. a było co się kręcić, wujek daniels serwuje posiłki wielodaniowe, więc dziś było do wyboru i muchomoru. wiadomo rozbieganie 4 km przed akcentem to jest coś o czym nawet nie warto by pisać, ale cieszy mnie to, że mocne górki na tym rozbieganiu, a tempo 5:15 przy tętnie 130, do tego to wydawało mi się, że grubo ponad 6/km biegnę, ale jak się zapyla na siłę rozbiegania po 4:40 to widać przynosi to w końcu efekty. mimo zimna, pogoda prawie idealna, prawie nie wiało, i jak to klasyczka mówiła, nie prawda, że dach przeciekał, zwłaszcza, że prawie nie padało. na początek 4x1200m w tempie P. i tu mam problem bo tempo P to wg tabelki dla mnie to 4:16/km, wbiłem sobie wynik 39:59 w danielsa i wyszło, że to powinienem biegać w 4:06. ale sam nie wiem teraz na jakim poziomie jestem, no i pobiegałem, pierwsze dwie po 3:57/km następne dwie po 3:55/km przerwa 400 trucht. biegło się miło i przyjemnie, praktycznie bez napędzania, samo wyszło. potem 6x200/200 tu tabelkowo -tabelkowo z wyniku poniżej 4min dyszkę 42 sekundy/200 dwieście w truchcie i na koniec miało być 3,2 km z narastającą prędkością, tak aby zacząć bardzo wolno i co 400m przyspieszać, żeby skończyć około 3:55 km ostatnie 400. i wyszyło prawie idealnie. ostatnie 400 m w tempie 3:45/km a reszta cholera wie czemu jakoś tak znów sama, ja zwalniałem, a ona coraz szybciej była. wyszło na to, że pierwsze 400 to ja zrobiłem tak jak powinienem 6stą czterysetkę zrobić ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() także z pewną dozą nieśmiałości podszedłem do tematu dzisiaj. na kręciłem na tej bieżni 12 km a suma summarum wyjszło 17, też cholera wie kiedy ![]() |
Autor: | cichy70 [ N, 10 marca 2013, 13:11 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
zima wróciła, dzisiaj na bieganiu padał z nieba mróz, taki drobne igiełki napierdzielały z wiatrem idealnie w twarz, momentami aż bolało i myślałem, że będę biegł tyłem. do tego śnieg, ale cienka warstwa i żeby nie ten wiatr byłoby bardzo przyjemnie w lesie. tydzień był ciężki i mocny, więc dziś spokojne, bardzo spokojne wybieganie w terenie. poczułem ten ostatnie treningi w nogach, widać było, że nie oszukiwałem na treningach. także człapałem sobie z nogi na nogę bez żadnego napędzania. bez dramatów ale i bez świeżości. ale jak ma dopadać zmęczenie to dziś, a nie za tydzień ![]() ![]() także dziś 17 km chodu po 5:27 na tętnie 135 -wysoko, tydzień do tyłu tą samą trasę robiłem na tym samy tętnie po 5:12, ale też tydzień do tyłu była wiosna u mnie ![]() setny wpis na blogu dziś, rocznica a ja o suchym pysku ![]() |
Autor: | cichy70 [ Cz, 14 marca 2013, 19:46 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
luźne swobodne rozbieganie + 6x80 metrów podbiegów w celu pobudzenia lekko mięśni przed sobotą. jakoś tak czuję się bez czucia. czuj duch ![]() |
Autor: | cichy70 [ So, 16 marca 2013, 17:45 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
tak na szybko, bo tyle co do domu wszedłem...biegowo słabo 40:42, nie tłumaczą mnie nawet ostatnie 3 kilometry po śniego-brei bo nawet jakby te 3 ostatnie kilometry była bieżna ze złota to pewnie też bym mniej niż 40 nie nabiegał, chyba ![]() ![]() ![]() ![]() |
Autor: | cichy70 [ N, 17 marca 2013, 17:37 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
dziś wolne od biegania, to czas na podsumowanie. W sumie wszyscy już zdążyli napisać, jak było fajnie i miło spotkać się i pogadać, notabene zgodnie z prawda pisali ![]() ![]() ![]() ![]() dziś wpis pod tytułem anatomia upadku, czyli dlaczego było tak źle skoro jest tak dobrze. nie napiszę, że ten bieg to porażka, bo skłamałbym tak pisząc, natomiast został po nim bardzo duży niedosyt. nie wiem czego zabrakło, ale nie poszło tak jak chciałem. nie potrafiłem wczoraj pobiec na 100% możliwości, przeleciałem ten bieg bez większych emocji, natomiast nie byłem w stanie zmusić się do szybszego obrotu nogą. myślę, że bez problemu te 1:30 wczoraj bym zrobił w połówce, ale wyniku na dyszkę nie dałem rady zrobić. wyniku chociaż trochę mnie satysfakcjonującego. w sumie to nawet za bardzo zmęczony nie przyleciałem, czasem bywałem po treningach mocniej ujechany. niby jest parę okoliczności łagodzących, ale powiedzmy sobie szczerze, słabe to okoliczności niemniej : pomiar czasu, zawsze sobie lapuje sam na zawodach, pierwszy kilometr był idealny z zegarkiem, następne dwa przegapiłem, zegarek pokazywał średnie tempo 3:56 więc nie szarpałem, a na czwartym okazało się, że to oszukał mnie o kilkanaście metrów i biegłem wolniej niż myślałem. na piątym miałem dokładnie czas 19:59 i nie byłem wstanie za bardzo szarpnąć, niby tam próbowałem, ale nie szło. dobiegając do wbiegu na maltę , jakiś koleś mi powiedział, że to wciąż na czas poniżej 40 min, może... na ósmym miałem 32:20 z tym, że to już było bieganie w śniegu, a dwa ostanie wyszły po 4:10 w tej breji. czy to wina śniegu, czy osłabłem, czy też zniechęcenie, ze nie zrobię wyniku ? tego nie wiem, starałem się biec równo do końca, niemniej jak widać słabo to wyszło, nawet mi się finiszować nie chciało. widzę, że zdecydowanie te wyluzowanie przedstartowe źle na mnie podziałało. biorąc jednak po uwagę, że dokładnie pół roku wstecz 15 września był powrót do biegania, a wtedy poleciałem 10km po 6:10 na tętnie niewiele mniejszym od wczorajszego, nie da się nie zauważyć postępu. co by nie mówić, od ostatniego startu 16 stycznia poleciałem 5 sekund na kilometr szybciej, do tego to zdecydowanie "najlżejsze" moje zawody, więc też widać jakiś tam progres. nie taki jak zakładałem, ale traktuję maniacką, jako wypadek przy pracy. od jutra czas do roboty porządnej, wszystkie starty, te po drodze, z treningu robię, nic nie kombinuję z wyluzowaniem, bo potem biegać nie potrafię. |
Strona 7 z 29 | Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ] |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |