Bieganie.pl https://bieganie.pl/forum/ |
|
bulbuliera czyli in hell i'll be in good company https://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=31062 |
Strona 8 z 29 |
Autor: | cichy70 [ Wt, 19 marca 2013, 18:34 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
i to by było na tyle, jeżeli o wiosnę chodzi. w lesie tyle śniegu, ile przez całą zimę nie widziałem. natomiast nie widziałem jeziora które zawsze tam było, tylko te jedno wielkie białe uścierstwo. co tu pisać, wycieczka śniegowa, 17,3 km po %;37 na w sumie niziutkim tętnie jak na warunki bo 138. coś bym popisał więcej, ale głupi tak przez kolejne sto czterdzieści trzy zdania pisać o śniegu po kolana, do tego mokrym. jest plus jeden, nikogo dzisiaj tam nie było przede mną, więc miałem szanse zdeflorować to dziadostwo ![]() i póki co to byłoby na tyle w temacie szybkiego biegania. idę wołać film, może mi to lepiej wyjdzie ![]() |
Autor: | cichy70 [ Pn, 25 marca 2013, 17:59 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
kiedyś się mawiało, że wieje tak, jakby się ktoś powiesił, chyba fala samobójstw jakaś była ostatnio ![]() ![]() 10km wyszło po 5:08. piwa bym się napił, ale od maniackiej pełna abstynencja do świat. wasz nieutulony w żalu cichy . |
Autor: | cichy70 [ Śr, 27 marca 2013, 17:20 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
musiałbym trochę pobluzgać, jakbym chciał opisać dzisiejszy trening, czy też raczej warunki pogodowe, więc napiszę tylko, że bywało lepiej, szczególnie, jeżeli o wiater chodzi. jakby ktoś chciał postawić parę wiatraków, to znam idealne miejsce ![]() 10km roztruchtania po 5:05. |
Autor: | cichy70 [ Cz, 28 marca 2013, 19:02 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
jak się biega 4 akcenty na 6 treningów to kiedyś dopaść musi. dziś w planie były czterysetki i czterysetki były. miało być ich dziesięć , miało. wszystko dzisiaj miało, a było jak było. biegając we wtorek te dwa kilometry po ciągłym, pierwsze czterysta "po drodze"robiłem w 84-85 sekund, więc myślałem, że dzisiaj pobiegnę mniej więcej tak samo. niestety, nie dało się, wychodziło po 90-91 sekundy i za cholerę nie chciało wyjść szybciej. już po pierwszej czułem, że nie pójdzie, no i nie poszło. męczyłem, męczyłem, po drodze se ,myślałem, że marjas męczył 1600 w tym tempie, a ja 400 i ledwo żyję, niemniej nie pomagały mi te myśli wcale. przerwy były na czterysta w truchcie. po szóstej mysli kołatały się po głowie, że może osiem tylko, ale nie, jakie osiem, najwyżej wolniej ale zrobię zaplanowane dziesięć. nic wolniej nie wyszło, wiadomo, ale szybciej też wcale.kumpel mi powiedział, że wyglądało jakbym biegł na ręcznym, że jakbym się sam hamował, jasssne, a te 3 kotwice wbite w bieżnię to może krasnoludki podrzuciły ? ale jakoś zmęczyłem, wyłączyłem trening, patrzę na podsumowanie, ku@#%^ jest tylko 18 okrążeń a powinno być dwadzieścia, jedno mniej, o żesz Cię...sekunda wahania i nie, nie odpuszczę, już bez włączania stopera lecę ostatnie czterysta, nie było lekko, nie wiem po ile,ale te dwa kółka były najgorsze. niemniej miało być dziesięć i było dziesięć. znaczy było, tylko, że 11, bo dopiero teraz patrzę, że dwie przerwy nie wylapowały się po 400 setkach i stąd "dwie mniej" ![]() ![]() także trening dzisiejszy z serii zamęczyć i zmęczyć, niemniej czego się spodziewać było skoro sobota 6x1km po lodzie, niedziela 30km w tym 14 dowalone, wtorek 6 ciągłego+2 x kilometr, no to dziś dopadło, dziwne, w sumie, że dopiero dziś. aaa do tego piwa nie piję, to i człowiek słaby jak kuropatwa. jutro luz, sobota jakaś zabawa biegowa, niedziela wiadomo, święta - wiec wypad do lasu na jakąś szóstkę i piwko a poniedziałek, może jakieś żwawsze 10 kilometrów uda się zrobić. |
Autor: | cichy70 [ So, 30 marca 2013, 18:39 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
nogi wciąż chyba jeszcze nie doszły do siebie, w każdym razie, dziś przy wielkiej sobocie, mała zabawa biegowa. zmałpowałem od takiej jednej Pani, jej trening wczorajszy i sobie pobiegałem 4x 2min/1min+1min/30 sek+30sek/30sek. najlepiej poszły mi przerwy w truchcie, wprost idealnie ![]() w kwietniu jeden poważny start zaplanowany 21 a tak nabijamy kilometry i robimy robotę. jako, że w składaniu życzeń, jestem kompletnym beztalenciem, więc tylko proste - Wesołych Świąt !!! ![]() ![]() ![]() |
Autor: | cichy70 [ N, 31 marca 2013, 16:17 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
świąteczne biegania są najlepsze, ja wiem, że są tacy co piwa nie piją, nie wiem jak im współczuć, to niewyobrażalna tragedia jednak, bo różne rzeczy powiedzieć można o mnie, ale nie to, że przeciwnikiem piwa jestem. oczywiście, mówimy o piwie, a nie o tych rozpuszczalnikach pomieszanych z karbidem, typu lech, tyskie czy tfuj inny żywiec. świąteczne biegania są najlepsze dlatego, że nikt nie myśli o bieganiu, tylko o tym piwie co w samochodzie leży, także dzisiaj było, jak zwykle, krótko czyli cztery kilometry po śniegu, a potem PIWKO ![]() ![]() ![]() ![]() kiedyś popełnię dłuższy wpis o piwie, co warto pić, cobyśta nie truli się jakimiś rozpuszczalnikami. biegowo to nas dzisiaj siedem osób było, pojechaliśmy sobie tradycyjnie do lasu, z tym, że jak raz nie do tego co zawsze jeździmy, pierwszy raz od ponad 12 lat w inne miejsce, wszystko przez ten cholerny śnieg, bo o ile w grudniu, można się przebijać przez zaspy, to na wielkanoc to jednak lekkie przegięcie. w sumie jezioro to same, tylko inna strona. o bieganiu za dużo to nie popiszę, potruchtaliśmy tylko, potem piwo i obowiązkowe zdjęcia, i już nawet je wywołałem, wyszło coś, pytanie tylko co, bo w aparacie mój ukochany film efke. efke cudnym materiałem jest, emulsja z recepturą z lat pięćdziesiątych, gdzie jeszcze filmy srebrem, nie plastikiem jak teraz, kapały. różnica w tonalności i jakości obrazu jest znaczna. efke ma tylko jedną, w zasadzie już dwie wady. pierwsza, że jak to mój kumpel mówi, materiał może i świetny, ale wytwarzany gdzieś w garażu na chorwacji, i zależy jak kto do kadzi ze składnikami napluje , tak wychodzi. fakt faktem, czasami trafi się idealna, a czasami są takie dziury i syfy w emulsji, że masakra. potem fotografia jest cała usyfiona tak, że nawet mój kot nie chce na to nasikać ![]() ![]() |
Autor: | cichy70 [ Pn, 1 kwietnia 2013, 11:39 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
bonus fotograficzny, do wczorajszego biegania. 1. ![]() 2. ![]() 3. ![]() 4. ![]() 5. ![]() 6. ![]() |
Autor: | cichy70 [ Śr, 3 kwietnia 2013, 18:38 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
wypicie ośmiu piw, dzień przed zawodami to jednak nie jest dobry pomysł, niby o tym wiedziałem, ale cóż zrobić, święta rządzą się swoimi prawami. także w poniedziałek, start na 10 kilometrów w nowe soli-pierwszy bieg do pustego grobu- jak się okazuje, nie tylko ja tam biegałem. zawody świetnie zorganizowane, fajne "gadżety" ( różaniec, koszulka z Jezusem, bardzo ładny medal ) jedyny minus, ciut słabe wymierzenie trasy, mi mój program pokazuje 10223 m. i powiedzmy, że mu wierzę, w poznaniu pokazał 10200 ale, ma opcję koryguj trasę wg punktów GPS, i po tym poznań zrobił się na 10km równo. nowa sól, została jak została, do tego 10 kilometrów było zaznaczone już na asfalcie gdzieś, przed metą, ja tego nie widziałem, ale byli tacy co widzieli ![]() na razie stanowczo żegnam się z piwem, plus dokładam ranne spokojne wybiegania. wczoraj jeszcze sobie pauzowałem, dziś rano 6 km po 6 min a po południu 8 km spokojnego rozbiegania po 5:09, które dzięki temu, że wiało masakrycznie, zamieniło się z powrotem w walkę o dotarcie do domu. niemniej jakoś się chyba udało. niemniej nie narzekam, bo jak patrzę w TV co pogoda innym funduje, to u mnie jednak lato. tylko wieje, ale bez śniegu. póki co ![]() także startujący w niedzielę, pamiętajcie, najwyżej 6 piw w sobotę !!! ![]() ![]() ![]() |
Autor: | cichy70 [ Cz, 4 kwietnia 2013, 20:51 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
ileż można pisać o tym, że śnieg za oknem, że wiatr, akurat wiatru dziś nie było, że zimno i do kitu. ano jak widać można, bo inaczej trzeba by przestać pisać, chyba że coś ciekawego się zdarzy, ale jakoś ostatnio nic z tych rzeczy. chociaż, zamarzniete kałuże w kwietniu to nawet ciekawe, szkoda tylko, że ja nieciekawym takich widoków. a pierwsze co na porannym rozruchu to było widok pomarzniętych kałuż. ale jak wiadomo z globalnym ociepleniem, nie ma żartów, normalnie strach coś pisać, na ten temat, bo jak chwyciło za mordę, to wciąż trzyma. także, ten tego, że se tak napiszę, rano wyszedłem na spokojną ósemeczkę po 5:40 a po południu, chciało by się napisać stadion, ale jaki tam stadion, znów ta #$@%#^ bieżnia dwustumetrowa, chociaż odśnieżona. tzn widzę, że te wstecz dwutygodniowe odśnieżanie, jednak nie było bez sensu, aura koniecznie chce mi pokazać, że dobra robota nigdy nie idzie na marne, i potrafi długo przynosić efekty. tak jakoś okolice pochodów pierwszomajowych, zawsze bardziej mi się kojarzyły z tulipanami niż z przeręblą, ale widać w skojarzenia też jestem do niczego. także pierw pięć kilometrów rozbiegania a potem mój ulubiony, piszę bez ironii, set czyli 4x (200m szybko/200 wolno+200 szybko/400 wolno + 800 szybko/400 wolno ) ależ się męczyłem dzisiaj, o mamma mia, powiedzieć, że nie szło to nic nie powiedzieć. wszystko miało być z założenia po 3:45/km, i o ile te dwusetki to jeszcze jakoś szły, z naciskiem na jakoś po te planowane 45 sek/200 to już na osiemsetkach męczyłem się tragicznie. nie szło, za chiny ludowe, nie szło i już. pierwsze dwie po 3:52/km i miałem po nich kończyć, ale wymyśliłem, że może zamiast 800 metrów będę 600, potem jednak, że jeszcze jedno duże kółko 200/200+200/400+800/400 i koniec, czyli trzy zamiast czterech, summa summarum , zrobiłem cztery planowane sety. tyle, że ostatnie 800 to już w tempie 3:59. dawno tak źle mi szło, znaczy nieszło. ale przemęczyłem, chociaż nie wiem czy miało to sens, z jednej strony trzeba czasem odpuścić, to pomaga, z drugiej strony, czasem trzeba się przemęczyć, pomaga jeszcze bardziej. trochę się pocieszam, że przecież w poniedziałek solidnie postartowałem, bo to że słabo nabiegałem, nie znaczy, że sobie ciechocinek po drodze na trasie zrobiłem, więc może mnie trzyma po starcie jeszcze ? cóż, widać jaki jestem leszcz jeszcze i tyle. ale jak to mówił mój imiennik, nie ma lipy, trzeba zapie@#$% ![]() teraz dopiero zobaczyłem, że w sumie wyszło mi dziś ponad 23 kilometry. |
Autor: | cichy70 [ So, 6 kwietnia 2013, 14:53 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
wczoraj rano było osiem kilometrów rozbiegania po chyba 5:35 taki delikatny masaż dla nóg po stadionie czwartkowym, a i tak się męczyłem, ale coś tam delikatnie pobiegałem. dzisiaj gorzej, bo dzisiaj biegałem to co mihumor wczoraj, tylko, że u mnie niewiele to miało wspólnego z michałowym "poszło lekko i gładko" u mnie nie było ani lekko ani gładko. z tym, że michał to chyba biega po płaskim ja niestety góra dół, dół góra. biegałem z bratem, to ostatni ciężki akcent jego do wiednia, na początek 3 kilometry po chyba 5:08 rozgrzeweczki, chwilka przerwy i lecimy trójki. tomek chce tak koło 4/km czuję, że będzie za szybko, ale każdy leci swoje. męczę ta pierwszą trójkę, idzie bo idzie, raczej gorzej niż lepiej, zbiegi niewiele pomagają, a podbiegi męczą, wychodzi średnio po 4:02 -coś szybko. bratu po 3:53, ale ostatni kilmetr go postawiło mocno. trzy minuty przerwy i postanawiamy zacząć spokojniej, i tu od razu widać jak biega się po równym, bo akuratnie ten kilometr jest praktycznie płaski, może z pół procenta pod górę, biegnę go spokojnie po 3:58, niestety kolejny już góra, dół i zaczyna się szarpanie, niemniej jakoś trzymam po te 4:05, ostatni więcej podbiegu niż zbiegu, do tego czuję już nogi, wychodzi bodajże po 4:09 czyli trójka ca po 4:05. niby nie jest źle, ale dobrze też wcale. wciąż nie czuję tej lekkości i świeżości. na koniec 7 kilometrów do domu po 5:01, bez napędzania, ale czuć je w nogach. więc całe szesnaście coś po 4:43? czy tak jakoś wyszło. są też plusy, jeszcze żyję i szczerze mówiąc biorąc pod uwagę samopoczucie, spodziewałem się, że raczej po 4:15 polecę te trójki. no i waga kilogram w dół, "głodzę" się, więc może efekty jakieś będą z tego od 2 dni 75 kg. widzę, że metoda krzyśka, dwa treningi dziennie, jest dużo lepsza niż jeden dłuższy. nie mam zamiaru odpuszczać rannych wybiegań, standardowo chyba będę robił 8km, bez różnicy jakim tempem, aby biec powoli i spokojnie. jutro spokojne rozbieganie. chyba. mimo, że słońca brak, to robi się pogoda na dębno, osiem w plusie i praktycznie bezwietrznie. trzymam kciuki. |
Autor: | cichy70 [ N, 7 kwietnia 2013, 18:27 ] |
Tytuł: | Re: 35 na dychę czyli bulbuliera |
zima się skończyła. dziś biegałem na krótko i miejscami grzało tak, że zastanawiałem się czy koszulki nie ściągnąć, ale zmysł estetyczny wygrał, pomyślałem, że niech ludzie też mają przyjemną niedzielę, co im będę psuł widokiem siebie bez koszulki. w każdym razie bieganie spokojne, tyle, że wiaterek wiał. no i chyba przesadziłem z jedzeniem, tzn z samego rana trzy kromeczki chlebka z szynką, a potem do piętnastej, o której to wychodziłem na trening, dwie kawy tylko. jakoś tak głodu nie czułem, a też zajęty byłem śledzeniem wyników, sami wiecie kogo w dębnie, i polazłem baz amciu. do 14nastego biegło się w miarę swobodnie, chociaż czułem wczorajszy trening, potem jacek zaczął coś wspominać, że przed bieganie zjadł czekoladę własnej roboty i coś tam jeszcze i przypomniało mi się, że ja to na samej kawie tylko. a biegło się coraz słabiej z kilometra na kilometr, tempo nawet nie spadło, ale koło 18 kilometra, czułem, że jakby się własnie skończyło to byłoby idealnie. niestety trzeba było domęczyć jeszcze trzy kilometry z tego, dwa pod nielekką górkę. ale jak widać, jakoś przeżyłem. wyszło trochę ponad 21 km po 5:04 na relatywnie niskim tętnie 141. miałem piwa nie pić, no ale skoro dziś padły życiówki, a mi też się coś od życia należy, to niech tam, złamałem się. ![]() ![]() ![]() aha. ten tydzień 92 km i gdzieś dzisiaj po drodze rozmieniłem pierwszy tysiąc kilometrów w tym roku. |
Strona 8 z 29 | Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ] |
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group http://www.phpbb.com/ |