waclaw - 27.05.2012 - pojedynek z Mo - handicap 10'
: 04 sie 2011, 16:28
Na początek podklejam z grubsza to co napisałem jakiś czas temu w dziale "Trening" - temat: "Trzy kroki na sekundę - urwać 5 min. w 5 tygodni (10km)". Będę dopisywał, co jakiś czas jak mi idzie (ciekawsze treningi + przemyślenia, jak jeszcze coś do głowy w tym temacie przyjdzie).
Słowo wprowadzenia:
Mam 31 lat. 190 cm wzrostu i ważę obecnie ok. 79kg.
Kilka lat temu (2004/2005) biegałem na poziomie 39 min na dychę i 1:28 w połówce. Na ponad pięć lat przestałem trenować i z aktywnym sportem (poza epizodem z pływaniem) nie miałem wiele wspólnego. W ubiegłym roku za namową kolegi wróciłem i w marcu pobiegłem dyszkę w Gawłowie w czasie 1:09:25 (sic!). Zacząłem się ruszać...Późniejsze wyniki to m.in.
Biegnij Warszawo 10km (3.10.2010) - 54:40
Test Coopera Warszawa (23.10.2010) - 2709m
Praska Dycha 10 km (30.10.2010) - 49:24
Test Coopera Sochaczew (20.02.2011) - 2908m
Sprawdzian 10km - Stadion Skry (19.03.2011) - 45:38
Półmaraton Warszawski (27.03.2011) - 1:37:27
Test Coopera Sochaczew (3.04.2011) - 3032m
Siedlecki Bieg Jacka 10km (4.06.2011) - 46:09
Bieg Ursynowa 5km (18.06.2011) - 21:44
Test Coopera Sochaczew (26.06.2011) - 2983m
Potem przyszedł lipiec 2011 i parę kluczowych wydarzeń:
I. Dwa biegi które miały duże znaczenie dla zbudowania biegowej pewności siebie:
Bieg o Kryształową Perłę Jeziora Narie 33km (9.07.2011) - 2:47:01 (z totalnym resetem i walką na ostatnich kilku km)
Trail Half Marathon Mława (17.07.2011) - 1:45:21 (dość trudny teren)
II. (to uważam za rzecz najważniejszą) - zacząłem aktywną pracę nad rytmem i kadencją biegu.
Kilka miesięcy temu zainteresowałem się tzw. bieganiem naturalnym (pokłosie Born to Run). Przeniosłem się z pięty na śródstopie, ale jak ostatnio wywnioskowałem, biegałem zbyt długim krokiem (z moją "naturalną" kadencją ok.160). Z grubsza mówiąc, powodowało to problemy z achillesami i łydkami. Zainspirowany kilkoma dyskusjami i rozdziałem o kadencji w książce Danielsa, zabrałem się za pracę nad tym elementem (wcześniej byłem przekonany, że kadencja rzędu 180 jest nie tyle punktem wyjścia, co efektem innych czynników - w tym ogólnego wytrenowania, i że powinna raczej "przyjść sama", razem z postępami w treningu).
Ustawiłem timer w zegarku na czas 1 sek i jazda! - cel: 3 kroki na sekundę. Na początku czułem się z tym śmiesznie i nienaturalnie (jakbym przesadnie drobił), ale z czasem (po ok. 2tyg) mózg się przyzwyczaił i to dziwne wrażenie zupełnie zniknęło. Włączyłem m.in. ćwiczenia polegające na przyspieszaniu i zwalnianiu, biegnąc z tą samą kadencją. Zauważyłem, że taka kadencja wymusza też rytm całego ciała- bieg jest jakby łatwiejszy, inaczej pracują ręce (pewnie Yacool miałby i tak mnóstwo uwag jakby mnie widział, ale mówię teraz o moich subiektywnych odczuciach). Pierwszy wymierny efekt tej pracy nad kadencją był taki, że zniknął ból achillesów (zwłaszcza doskwierały przyczepy na pięcie), a efekt drugi - nagle z dużą łatwością zacząłem utrzymywać równe tempo na treningach. Do tej pory trening (na bieżni) typu 2x3km - przerwa 4:30, kończył się biegiem w czasie 4:19/km pierwsza seria i 4:13/km druga, albo 4:12/km pierwsza i 4:26/km(!) druga - czyli w drugim przypadku totalny spadek tempa, nie do odzyskania mimo starań.
Kilka dni temu, po ok. 5 tyg. pracy nad kadencją i rytmem pobiegłem danielsowy trening: 3x3,2km p.2' - tempo serii: 4:01/km - 4:02/km - 3:59/km. Biegałem bardzo równo, okrążenia zgadzały się niemal co do sekundy. Poczułem, że nastapił przełom.
Wczoraj pobiegłem z tego w Biegu Powstania Warszawskiego (10km). Po pierwsze, potrzebowałem wytrzeć z pamięci tegoroczne biegi na 5km (najlepszy czas: 21:44) i 10km (45:38) i liczyć, że powyższy trening 3X3,2km to nie był przypadek. Efekt na mecie - 40:12 (równy, solidny bieg, druga połowa biegu nawet nieco szybciej niż pierwsza).
W jakieś 5 tygodni wypracowałem samą kadencją i rytmem znaczną poprawę wyników (bodźce treningowe od początku roku właściwie bez zmian - jakieś 50-70km tygodniowo, trochę przebieżek, biegów interwałowych i ciągłych).
To naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie - wiem, że mogę jeszcze zrobić dużo, ale czuję jakbym w ciągu ostatnich dni nagle awansował ze dwie ligi do góry.
Się rozpisałem...ale lubię to forum, dlatego chciałem podzielić się tym doświadczeniem, może kogoś to też rozrusza - przynajmniej do dyskusji
Słowo wprowadzenia:
Mam 31 lat. 190 cm wzrostu i ważę obecnie ok. 79kg.
Kilka lat temu (2004/2005) biegałem na poziomie 39 min na dychę i 1:28 w połówce. Na ponad pięć lat przestałem trenować i z aktywnym sportem (poza epizodem z pływaniem) nie miałem wiele wspólnego. W ubiegłym roku za namową kolegi wróciłem i w marcu pobiegłem dyszkę w Gawłowie w czasie 1:09:25 (sic!). Zacząłem się ruszać...Późniejsze wyniki to m.in.
Biegnij Warszawo 10km (3.10.2010) - 54:40
Test Coopera Warszawa (23.10.2010) - 2709m
Praska Dycha 10 km (30.10.2010) - 49:24
Test Coopera Sochaczew (20.02.2011) - 2908m
Sprawdzian 10km - Stadion Skry (19.03.2011) - 45:38
Półmaraton Warszawski (27.03.2011) - 1:37:27
Test Coopera Sochaczew (3.04.2011) - 3032m
Siedlecki Bieg Jacka 10km (4.06.2011) - 46:09
Bieg Ursynowa 5km (18.06.2011) - 21:44
Test Coopera Sochaczew (26.06.2011) - 2983m
Potem przyszedł lipiec 2011 i parę kluczowych wydarzeń:
I. Dwa biegi które miały duże znaczenie dla zbudowania biegowej pewności siebie:
Bieg o Kryształową Perłę Jeziora Narie 33km (9.07.2011) - 2:47:01 (z totalnym resetem i walką na ostatnich kilku km)
Trail Half Marathon Mława (17.07.2011) - 1:45:21 (dość trudny teren)
II. (to uważam za rzecz najważniejszą) - zacząłem aktywną pracę nad rytmem i kadencją biegu.
Kilka miesięcy temu zainteresowałem się tzw. bieganiem naturalnym (pokłosie Born to Run). Przeniosłem się z pięty na śródstopie, ale jak ostatnio wywnioskowałem, biegałem zbyt długim krokiem (z moją "naturalną" kadencją ok.160). Z grubsza mówiąc, powodowało to problemy z achillesami i łydkami. Zainspirowany kilkoma dyskusjami i rozdziałem o kadencji w książce Danielsa, zabrałem się za pracę nad tym elementem (wcześniej byłem przekonany, że kadencja rzędu 180 jest nie tyle punktem wyjścia, co efektem innych czynników - w tym ogólnego wytrenowania, i że powinna raczej "przyjść sama", razem z postępami w treningu).
Ustawiłem timer w zegarku na czas 1 sek i jazda! - cel: 3 kroki na sekundę. Na początku czułem się z tym śmiesznie i nienaturalnie (jakbym przesadnie drobił), ale z czasem (po ok. 2tyg) mózg się przyzwyczaił i to dziwne wrażenie zupełnie zniknęło. Włączyłem m.in. ćwiczenia polegające na przyspieszaniu i zwalnianiu, biegnąc z tą samą kadencją. Zauważyłem, że taka kadencja wymusza też rytm całego ciała- bieg jest jakby łatwiejszy, inaczej pracują ręce (pewnie Yacool miałby i tak mnóstwo uwag jakby mnie widział, ale mówię teraz o moich subiektywnych odczuciach). Pierwszy wymierny efekt tej pracy nad kadencją był taki, że zniknął ból achillesów (zwłaszcza doskwierały przyczepy na pięcie), a efekt drugi - nagle z dużą łatwością zacząłem utrzymywać równe tempo na treningach. Do tej pory trening (na bieżni) typu 2x3km - przerwa 4:30, kończył się biegiem w czasie 4:19/km pierwsza seria i 4:13/km druga, albo 4:12/km pierwsza i 4:26/km(!) druga - czyli w drugim przypadku totalny spadek tempa, nie do odzyskania mimo starań.
Kilka dni temu, po ok. 5 tyg. pracy nad kadencją i rytmem pobiegłem danielsowy trening: 3x3,2km p.2' - tempo serii: 4:01/km - 4:02/km - 3:59/km. Biegałem bardzo równo, okrążenia zgadzały się niemal co do sekundy. Poczułem, że nastapił przełom.
Wczoraj pobiegłem z tego w Biegu Powstania Warszawskiego (10km). Po pierwsze, potrzebowałem wytrzeć z pamięci tegoroczne biegi na 5km (najlepszy czas: 21:44) i 10km (45:38) i liczyć, że powyższy trening 3X3,2km to nie był przypadek. Efekt na mecie - 40:12 (równy, solidny bieg, druga połowa biegu nawet nieco szybciej niż pierwsza).
W jakieś 5 tygodni wypracowałem samą kadencją i rytmem znaczną poprawę wyników (bodźce treningowe od początku roku właściwie bez zmian - jakieś 50-70km tygodniowo, trochę przebieżek, biegów interwałowych i ciągłych).
To naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie - wiem, że mogę jeszcze zrobić dużo, ale czuję jakbym w ciągu ostatnich dni nagle awansował ze dwie ligi do góry.
Się rozpisałem...ale lubię to forum, dlatego chciałem podzielić się tym doświadczeniem, może kogoś to też rozrusza - przynajmniej do dyskusji
