Dino1973 - maraton w 2011
: 05 maja 2011, 11:46
Byle do przodu, czyli ruchy kluchy …
No i nadszedł TEN CZAS. Czas, w którym mogę z całą pewnością stwierdzić, że można myśleć o długich i dobrze przemyślanych przygotowaniach do maratonu Biegać zacząłem prawie trzy lata temu. Piszę prawie po przy pierwszym podejściu za szybko poczułem wiatr we włosach. Zaczęło się robić coraz szybciej, dłużej, mocniej no i po miesiącu skończyło się długotrwałą kontuzją Do dziś nie wiem, co mi tak naprawdę dolegało, bo oczywiście do lekarza nie poszedłem. Szczerze mówiąc czytając internetowe fora, blogi czy artykuły mam wrażenie, że powieliłem błędy wielu początkujących biegaczy. No, ale nic! Ludowa prawda mówi, że uczymy się na błędach. Drugie podejście to grudzień 2008 roku. Tym razem zacząłem powoli i spokojnie. Fakt faktem, że przełom grudnia i stycznia był wtedy wyjątkowo śnieżny i mroźny, ale przekonałem się, że zima to jest to, co przynosi mi największą frajdę. Do dziś lubię biegać w mroźne wieczory, kiedy w parku jest pusto i tylko słychać skrzypienie śniegu pod butami. Plan 10-cio tygodniowy został zrealizowany w 100% i od tego czasu biegam regularnie trzy lub cztery razy w tygodniu. Nie oznacza to, że nie popełniam błędów Czasem bywam zmęczony, rozdrażniony czy po prostu mi się nie chce. Ale po kilku dniach wszystko mija. Zaczyna brakować wysiłku a najbardziej chyba tej satysfakcji z przeprowadzonego treningu i poczucia, że jest się, choć trochę wyjątkowym. Od pamiętnego grudnia udało mi się wystartować w zawodach na 1 800m, kilka razy na 10 km, dwa razy na dystansie 15 km i kilku półmaratonach. Wyniki jak na amatora przystało są różne. W jednych zawodach lepsze a w drugich gorsze, ale jeśli chodzi o mnie to nie na nich najbardziej mi zależy. Zdecydowanie najfajniejsza jest atmosfera. Najpierw, kiedy w momencie startu nieprawdopodobnie skacze adrenalina i później, kiedy na widok kibiców lub mety ciarki przechodzą po plecach a endorfiny szaleją w organizmie. :uuusmiech:
No, ale dosyć już tej grafomanii.
Podsumowanie:
1) Cel: maraton (jakiś jesienny).
2) Czas: 4-5h (jeszcze przyjdzie czas na uszczegółowienie).
3) Starty kontrolne: 19.06.2011 II Bieg Szlakiem wygasłych Wulkanów; 02.10.2011 Półmaraton Katowice.
Na razie do końca tygodnia zasłużony odpoczynek po metrologicznej szkole życia w trakcie Silesia Maraton (oczywiście biegłem połówkę).
KOMENTARZ
No i nadszedł TEN CZAS. Czas, w którym mogę z całą pewnością stwierdzić, że można myśleć o długich i dobrze przemyślanych przygotowaniach do maratonu Biegać zacząłem prawie trzy lata temu. Piszę prawie po przy pierwszym podejściu za szybko poczułem wiatr we włosach. Zaczęło się robić coraz szybciej, dłużej, mocniej no i po miesiącu skończyło się długotrwałą kontuzją Do dziś nie wiem, co mi tak naprawdę dolegało, bo oczywiście do lekarza nie poszedłem. Szczerze mówiąc czytając internetowe fora, blogi czy artykuły mam wrażenie, że powieliłem błędy wielu początkujących biegaczy. No, ale nic! Ludowa prawda mówi, że uczymy się na błędach. Drugie podejście to grudzień 2008 roku. Tym razem zacząłem powoli i spokojnie. Fakt faktem, że przełom grudnia i stycznia był wtedy wyjątkowo śnieżny i mroźny, ale przekonałem się, że zima to jest to, co przynosi mi największą frajdę. Do dziś lubię biegać w mroźne wieczory, kiedy w parku jest pusto i tylko słychać skrzypienie śniegu pod butami. Plan 10-cio tygodniowy został zrealizowany w 100% i od tego czasu biegam regularnie trzy lub cztery razy w tygodniu. Nie oznacza to, że nie popełniam błędów Czasem bywam zmęczony, rozdrażniony czy po prostu mi się nie chce. Ale po kilku dniach wszystko mija. Zaczyna brakować wysiłku a najbardziej chyba tej satysfakcji z przeprowadzonego treningu i poczucia, że jest się, choć trochę wyjątkowym. Od pamiętnego grudnia udało mi się wystartować w zawodach na 1 800m, kilka razy na 10 km, dwa razy na dystansie 15 km i kilku półmaratonach. Wyniki jak na amatora przystało są różne. W jednych zawodach lepsze a w drugich gorsze, ale jeśli chodzi o mnie to nie na nich najbardziej mi zależy. Zdecydowanie najfajniejsza jest atmosfera. Najpierw, kiedy w momencie startu nieprawdopodobnie skacze adrenalina i później, kiedy na widok kibiców lub mety ciarki przechodzą po plecach a endorfiny szaleją w organizmie. :uuusmiech:
No, ale dosyć już tej grafomanii.
Podsumowanie:
1) Cel: maraton (jakiś jesienny).
2) Czas: 4-5h (jeszcze przyjdzie czas na uszczegółowienie).
3) Starty kontrolne: 19.06.2011 II Bieg Szlakiem wygasłych Wulkanów; 02.10.2011 Półmaraton Katowice.
Na razie do końca tygodnia zasłużony odpoczynek po metrologicznej szkole życia w trakcie Silesia Maraton (oczywiście biegłem połówkę).
KOMENTARZ