Strona 1 z 3
56dni.33minuty.
: 22 lis 2010, 00:54
autor: kulawy pies
15-21.XI.2010
pon 14km +p, 1h rolki
wt 7km + siła max
środa wolne (trochę za dużo pracy)
czwartek 5h na rowerze
piątek 2km + 2x5km steady state
sobota 13km + p, 0,5h rolki
niedziela 25km
--------
70km + rower, rolki, kapka ćwiczeń w domu i sporo godzin OWB1/4
w poniedziałek na treningu znalazłem telefon komórkowy, grzecznie zadzwoniłem do żony właściciela, pani się ucieszyła, szybciutko przyjechała i wcisnęła mi pięć dych.
a taki fajny telefon miałbym miał...eh.
--------
podczas wycieczki rowerowej zauważyłem ciekawą prawidłowość:
ilość wąsatych kandydatów w wyborach samorządowych jest wprost proporcjonalna do odległości od Poznania.
w Poznaniu mamy (póki co) wąsatego prezydenta tyż, i wygląda na to, że będą wąsy już czwartą kadencję z rzędu.
hmmm.
nowy stadion lecha poznań - 713 mln zł
mieszkania socjalne dla najuboższych - 4 mln zł
dysproporcja między "chlebem" a "igrzyskami" w rocznym budżecie miasta utwierdza mnie w przekonaniu, że jednak te wąsy to jednak wiocha a nie osobliwość.
Re: nowe wspaniałe cele
: 28 lis 2010, 21:07
autor: kulawy pies
21-28.XI.2010
pn. 8km + siła max + rolki
wt. 6km gdzieś po mieście na załatwianiu pierduł +rower
śr 20km + siła submax
czw. rolki
pt. 22:00 start rajdu przygodowego Nawigator V
sob. po 17:00 finisz (w sumie ok 150km: rower, bieg, kajak, rolki, pływanie + zadania specjalne)
nd. rest
---------
startowaliśmy z PiotrkiemMarysin, 2msc bardzo przyjemnie spędzony weekend, debiut dla nas obu w AR, i przy okazji pierwsze spotkanie na żywo. Strasznie pozytywnie to wszystko razem wypadło.
---------
Gdyby Jasiek z Marcinem (aktualni mistrzowie Polski w AR, za którymi udało nam się zabrać) trafili w XIX do Ameryki, gorączki złota by nie było - wyzbieraliby wszystko, zanim by się ktokolwiek zorientował. Nie-sa-mo-wi-ta nawigacja.
nastroje chyba najlepiej obrazuje dialog przedostatniego etapu (jakieś 16h non stop w nogach):
- to co, biegniemy do tamtego drzewa?
- okej
...
...mijamy rzeczone drzewo, nikt się nie zatrzymuje, jest fajnie.
ostatni etap, rowerowy dojechałem już na ostatnich-ostatnich-ostatnich oparach - tak to jest, jak się człowiek zadaje z tymi cholernymi Ajronmenami bez odpowiedniego treningu.
Same zawody zorganizowane w przyjacielskiej, kameralnej atmosferze. Miło i przyjemnie; szczerze polecam wszystkim amatorom ciągania roweru przez bagna w środku listopadowej nocy przy -5*C.
troszkę mnie chyba jakiś katar złapał po piętnastu godzinach w mokrych butach, ale myślę, że od środy-czwartku ruszę już porządniej treningiem, rolki i rower odstawiam, starczy tego dobrego.
zdrówko
EDIT: aha, jakby to kogoś interesowało: podczas zawodów dieta bez finezji - 12 snickersów i pięć litrów vitargo + herbata na przepakach.
na przygotowanie sprzętowe do debiutu wydałem w sumie jakieś 100zł - górala miałem, rolki(50zł) i piankę(15zł; co prawda krótka, ale innej akurat nie było) kupiłem w Czaczu.
do tego jakieś światełka, dętki w Decathlonie.
kompas i mapnik rowerowy pożyczyłem od znajomego.
Re: nowe wspaniałe cele
: 05 gru 2010, 13:07
autor: kulawy pies
29.XI-05.XII
pn 5km marszobiegu. niby nic nie boli po rajdowaniu, ale tak nie-świeży, to już dawno nie byłem
wt 7,5km E
śr 20km E + p
czw 12,5km E
pt 5km treningu którego nie powstydziłby się Percy Cerutty
sob 7,5km, steady state
nd 18km z Saucony team Bartoszak, kończyliśmy w czwórkę: Michał, Filip Przymusiński, medalista mp w triatlonie i Tomek Wiatr, który poleciał w tym roku maraton poznański w 2:36 (13m).
kurde, fajnie być najsłabszym w takiej grupie, od razu motywacja pikuje.
-------------
tydzień: 75,5km; powolutku do przodu.
Re: nowe wspaniałe cele
: 14 gru 2010, 11:16
autor: kulawy pies
06.XII-12.XII.2010
poniedziałkowy ranek przywitałem wagą <80kg, pierwszy raz od czasu wielkiego żarcia po powrocie z Rosji.
treningowo wyszedł szalony tydzień:
pn: 0km
wt: 0km
śr: 0km
czw: 0km
pt: 13km +p
sb: gp poznania, 5km: 18:14; parę sekund za gasperem i yacoolem. miesiąc temu bez żadnego śniegu pobiegłem tyle samo. na pocieszenie zostaje mi tylko progres wirtualno-atmosferyczny - no i fakt, że rok temu o tej porze roku w podobnych warunkach biegałem wolniej.
nd: 0km
--------
tydzień: 20 km.
super.
ale żem się przynajmniej w tyrze zmłotkował do imentu.
Re: nowe wspaniałe cele
: 19 gru 2010, 15:25
autor: kulawy pies
12.XII-19.XII.2010
pn: 0km
wt: 15km + siła
śr: 18km + p
czw: 0km
pt: 8km + siła max; 14km + p
sob: 17km, w tym 9km krosu na górze Morasko. górki , krzaki śnieg po kolana, intensywność tempo przy 5-6min/km. kocham takie treningi. do domu trafiłem tak styrany, że musiałem się zmuszać żeby trafić najpierw pod prysznic, a dopiero potem do łóżka.
nd: 24km w grupie Michała, po 19km zostało nas dwóch sprawiedliwych (jeszcze Tomek Wiatr): '
żeby chociaż te dwie godziny były'
------------------------
w poniedziałek od wiszenia w ławie z odsłoniętymi plecami kilka godzin na mrozie zaczął mnie tak napie... kręgosłup, że bajka.
wreszcie jakaś kontuzja, szkoda że nie od biegania.
cały tydzień upłynął pod znakiem pozycji wywodzących się z jogi Iyengara (czy pozycje z pasami to jeszcze asany?). dawno temu, kiedy bawiłem się jeszcze w capoeirę - i pojawiły się pierwsze poważniejsze problemy z kręgosłupem
Leszek Mioduchowski polecił mi parę ćwiczeń. Szczęśliwie cały czas są aktualne.
pierwsze dni tygodnia to jeszcze 'pain management' i czujny każdy krok, od piątku już spoko.
-----------------------
tydzień: 96km; od zeszłego tygodnia wzrost o 380%, ciekawe co na to wujek Daniels
...no ale zostawiłem sobie te cztery kilometry dla lekkiego niedosytu na przyszły tydzień.
Re: nowe wspaniałe cele
: 31 gru 2010, 13:55
autor: kulawy pies
20.XII-26.XII.2010
do wigilii wyszło ~ 70km, w tym dwa ciągłe po jakieś 3:50
w pierwsze święto wyciągnąłem trzynastoletniego brata mojej żony na boisko pograć w kosza, za lekko się odziałem - i poprawiłem korzonki z zeszłego tygodnia. moja głupota nie zna granic. następne cztery dni out (25,26,27,28).
po co mi w ogóle kręgosłup?
------------
po świętach nabawiłem się nowego kompa z troszkę większym monitorem i kurowanie pleców urozmaiciłem pielęgnacją atawizmu z dawnych lat. zbudowałem duuużo miast w "cywilizacji" i ubiłem armię trolli w "oblivionie".
nie ma to jak porządny trening
Re: nowe wspaniałe cele
: 09 sty 2011, 14:58
autor: kulawy pies
27.XII.2010-08.I.2011
PRZERWA Z POWODU ŻE NIECZYNNE!
trochę mi się sylwester przedłuża, dziś
delikatnienia ciąg dalszy.
chodzę po omu, podśpiewuję sobie w kółko
"Anielski orszak" i jak zwykle w takich momentach, definitywnie postanawiam coś zrobić z własnym życiem, definitywnie.
...a wódka taka zimna, i pożywna
---------------------------------------------------------------------------------------------------
wczorja nawet wystartować się udało, zapisanie się niestety już mnie przerosło - no ale przynajmniej nogami trochę pomachałem.
poza tem, coś tam przez tych dni parę truchtałem, tak na oko ze dwa razy.
do wiecznie żywo nurtującego tematu "domowe ćwiczenia na propriocepcję" wypada dodać kolejną ciekawą pozycję:
jazda za samochodem 4x4 po oblodzonej drodze, trzymając się liny (na butach).
jedni mają narty wodne, drudzy twardy tyłek.
no ale fajnie było, a poza tym to fantastyczne ćwiczenie na chyba wszystkie partie mięśniowe.
zdrówko
Re: nowe wspaniałe cele
: 16 sty 2011, 15:44
autor: kulawy pies
09.I.2010 - 16.I.2010
pn 16km; p
wt 7km; 5km/3:55
śr 21km; p
cz - nic
pt 17,5km - dobieg, 5km/4:40 +5km/4:10 + 5km/3:50
sob 13,5km; 12x40m podbieg max
nd 26 km; p
-------------
101km
przebieżki(czy to jeszcze przebieżki, czy już może rytmy albo repsy?) wychodzą już po jakieś 36-37s /200m, 103-119kroków (w zależności od %zawartości tartanu w lodzie
)
niedzielny longier po trzech tygodniach przerwy od takiego biegania bolał stanowczo najbardziej
w przyszłą sobotę gp Poznania edycja 4/8 - do klasyfikacji liczy się pięć najlepszych wyników, najwyższa pora zacząć się ścigać;
Sławek, Yacool - strzeżcie się
zdrówko
Re: nowe wspaniałe cele
: 22 sty 2011, 12:56
autor: kulawy pies
Bam.
17:12, zaczynam wierzyć, że jednak coś nabiegam w tym roku; pierwszy (prawie) sensowny start od Elbrusa - wszystkie poprzednie kończyły się cierpieniem od 2-3 kilometra, wygląda na to, że organizm się trochę odbudował.
ze Sławkiem w końcu udało się wygrać, miałem 4 sekundy straty do Michała (który od tygodnia zabrał się w końcu za trening), i 17s do Szmajchela.
z interwałami jeszcze na wszelki wypadek z miesiąc poczekam.
... trzeba będzie zacisnąć pośladki, zjechać z wagą do 70-73 kilo (póki co ~81 kg i BMI ~26), i będzie dobrze.
zdrówko
Re: 56dni.33minuty.
: 24 sty 2011, 13:01
autor: kulawy pies
w ubiegłym tygodniu znowu trochę wstyd - jakieś 60 km, w tym dwa razy ciągły (2x5km/3:57, 3:53 i 6km/3:51) trochę siły, repsów i 5km gp poznania.
--------------------------
tak sobie policzyłem, że do maniackiej równe 8 tygodni.
trzeba w końcu przypierdolić jakiś konkretny trening i nabiegać te 33 minuty.
moje dotychczasowe starty w maniackiej (42.xx, 38.xx, 36.xx, 35.xx min)pokazują bardzo ładnie trend zwalniania przyrostu formy, trend, który najwyższy czas odwrócić.
jadziom.
zdrówko
Re: 56dni.33minuty.
: 25 sty 2011, 19:05
autor: kulawy pies
24.01 25km + 40 minut sprawności /czwórki +dwójki +plecy +brzuchy + rozciąganie
25.01 rano rozruch bnp: dobieg, 4:28,4:24, 4:10, 4:07, 4:03 + 2x (200+300) po 36s-54s, w sumie 9km
do tej pory chyba o tym nie pisałem, ale od września we wtorki i czwartki zawożę juniora na taekwondo - i dogadałem się z trenerem, że sobie mogę w tym czasie trochę pomachać żelazem na boku. no to se macham - tak ze 40min, potem 20 min rozciągania.
dziś też.
no i właśnie na deserek idę na jakąś dyszkę ciągłego - ma być po 3:50.
jest super.
zdrówko
Re: 56dni.33minuty.
: 26 sty 2011, 15:51
autor: kulawy pies
wczorajsze dziesięć wyszło w okrągłe 38:38.
aha, i przy okazji chyba idę na rekord świata w drzemkach - spałem godzinkę po rozruchu a przed robotą (7:00-8:00), małą godzinkę po robocie (było nie było - fizycznej i jednak trochę męczącej) (16:00-16:45), i godzinkę po ciągłym (20:50-21:50) - potem jeszcze co nieco musiałem popracować.
jedyne co dobre w tym wszystkim - to że się nie dałem ziomkom wyciągnąć na sauenkę wieczorową porą; sauna z obowiązkowym piwem jako czwarta jednostka treningowa to już nie regeneracja- to anihilacja.
dzisiaj restowo zaraz wychodzę na jakieś dwie dyszki na lajcie.
nastroje majorowe.
zdrówko
Re: 56dni.33minuty.
: 27 sty 2011, 19:53
autor: kulawy pies
wczorajsze dwie miały dyszki miały właściwie tylko dwie jasne strony:
1 było tak ciemno zimno i mokro, że nikogo nie spotkałem i nikt nie widział jak wolno biegłem.
2 szczęśliwie nie miałem zegarka i - dla mnie również tempo wczorajszego treningu pozostanie wstydliwą niewiadomą
dzisiaj prawie powtórka z wtórka:
1 rano 9km , w tym 5 po 4:18, parę podbiegów
2 taekwondo czyli hala.
zaprzyjaźniam się z piłką lekarską! (a konkretnie to przesiedziałem na niej ze 20 minut masując brzuchaty łydki; puściło.)
3 idę na trzynascie - po jakieś 4:10-4:20 + rytmy.
(właściwie piszę przez sen, ale to właściwie znaczy że regeneracja odbywa się właściwie)
zdrówko
Re: 56dni.33minuty.
: 31 sty 2011, 20:16
autor: kulawy pies
w piątek rano jeszcze zrobiłem porządny 'rozruch', 8km; w piątek wieczorem - jak to w piątek wieczorem, w każdym razie z budowaniem formy niewiele to miało wspólnego.
od sobotniego poranka trzyma mnie jakieś paskudztwo - i nie jest to kac, niestety.
hipoteza robocza brzmi: "import przedszkolny", ale dobroczynnego wpływu kilkunastu wyjść na dwór z ciepłej knajpy za nikotynową potrzebą - też nie wykluczam.
tak, teraz już politycy z pełnym przekonaniem mogą mówić: palenie szkodzi zdrowiu.
zwłaszcza zimą
może już jutro coś potruchtam?
zdrówko
EDIT: aha, ciekawostka - kuzyn właśnie wpadł na chwilę z Indii do kraju i przywiózł przecudny specyfik:
imbir z czosnkiem.
wygląda toto jak sraczka w worku i takąż ma konsystencję, ale do mleka z miodem, dla kurażu - bajka.
...tylko zupełnie nie rozumiem dlaczego jestem jedynym amatorem tej ambrozji na chałupie.
Re: 56dni.33minuty.
: 06 lut 2011, 19:00
autor: kulawy pies
31.01-06.02.2010
szał. ze 20 km zrobiłem. ale za to ile głupot na forum nabazgrałem!
gardło jeszcze trochę trzyma, ale generalnie jest ok.
codziennie jakąś godzinkę poćwiczyłem, wychodzi tego z 6x więcej niż biegania...
najzabawniejsze, że masa spadła do 78,9 kg.
...jeszcze z pół roku tak bym se pochorował, tobym ważył tyle, co Rajan Ramakrishna Hall.
Grypo wróć!
Apetytu ukój chuć!
zdrówko