Sandstorm - 6tyg. PUMA plan... a potem doskonalenie.
: 18 lis 2010, 10:56
Witam,
Parę słów o sobie. Mam 24 lata, jestem studentem drugiego roku psychologii w Warszawie, zawsze chciałem przeprowadzić się do Warszawy i studiować psychologię Pracuję. I tak mija dzień za dniem. Mój wzrost to 175cm, waga z tego co się orientuję to 65kg. Mam delikatne skrzywienie kręgosłupa, który w dzisiejszych czasach robi się coraz modniejszy od siedzenia przed monitorem, więc pocieszam się, że nie jestem sam.
Jakieś dwa lata temu znajomy ojca zaczął przygodę z bieganiem. Oczywiście jako, że jest to dobry znajomy ojca to u nas w domu zrobiło się na ten temat dosyć głośno. Po paru miesiącach, ojciec złapał bakcyla. Ja w między czasie przeprowadziłem się do Warszawy. Tata z okazji tego, zakupił cały podstawowy sprzęt do biegania czyli dwie koszulki, spodnie i jakieś buty adidasa (za które wszem i wobec chciałbym mu bardzo podziękować bo biega się w nich świetnie!) Oczywiście mając taki sprzęt z miejsca rozpocząłem intensywny trening który był tak bardzo intensywny, że aż mi się odechciało.
Od jakiegoś czasu zauważyłem, że ciężko mi się wstaje, nic mi się nie chce i ogólnie jestem jakiś taki śnięty miś. Oczywiście było zwalanie na pogodę itp. a prawda była taka, że wieczorne piwko i brak ruchu robi swoje. Postanowiłem więc zrobić coś z tym fantem, odgrzebałem buty z szafy (dzięki czemu odkryłem, że w szafie tył się odczepił), dres i koszulki. Tak jak i zrobiłem to za pierwszym razem odświeżyłem bieganie.pl, znalazłem plan PUMY i obiecałem sobie, że od poniedziałku (15 XI 2010) biorę się za siebie!
Dzień I - 15 XI 2010
Tak jak zostało to zapisane na świętych kartach PUMA PLAN czekało mnie w dniu dzisiejszym 25 minut maszerowania przeplatanego z biegiem. Dokładnie w tej kolejności, mój dzisiejszy trening miał składać się z 30 sekund biegu i 4.30 minut marszu. Ubrałem się, założyłem nerkę (swoją drogą gdy pierwszy raz zaczynałem największym problemem były brzęczące i wypadające klucze w kieszeni) i wyszedłem. Okazało się, że koszulka biegowa z długim i krótkim rękawem to troche za zimne ubranie, ale cóż, trzeba być facetem! No i pobiegłem. Za pierwszym razem gdy biegałem odliczałem te sekundy w głowie, ot biegłem sobie i liczyłem. Z tym, że coś musiałem robić nie tak bo miałem okropną zadyszkę i ogólnie ten bieg okazał się dla mnie zabójczy (może jakiś spowolniony jestem w liczeniu? ). Tym razem komórka w łapie, stoper odpalony i biegnieeeemy. No cóż przebiegłem te 30 sekund, w sumie nic nie poczułem, 4.30 przeszedłem i tak sześć razy. Skłamałbym gdybym wrócił do domu jak nowo narodzony. Przy trzecim powtórzeniu czułem mięśnie nóg (takie dziwne uczucie w górnej przedniej partii nóg). Wróciłem do domu, zjadłem i poszedłem spać z bananem na twarzy.
Wolny - 16 XI 2010
Rada dla początkujących, rozgrzewajcie się i rozciągajcie przed biegiem, po biegu rozciągajcie mięśnie... ja o tym zapomniałem. W dniu dzisiejszym mogę grać w westernach, czuję wewnętrzne partie nóg. Dzisiejsza pobudka była inna od poprzednich, to bieganie chyba rzeczywiście działa.
Dzień 2 - 17 XI 2010
Założyłem sobie bloga, postanowiłem, że będzie to dla mnie pewna forma zastrzyku motywacji (pomijając fakt, że mam jej całkiem sporo tym razem). Porozmawiałem ze znajomym który jakiś czas temu rozpoczął PLAN PUMY. Doszedłem do wniosku, że ominę pierwszy tydzień, 6x0.5b/4.5t, wydaje mi się, że spokojnie poradziłbym sobie trzecim tygodniem (6x2b/3t), ale to mój problem więc postanowiłem, że metodą małych kroczków odbędzie się dzisiaj trening z drugiego tygodnia 6x1b/4t. Super pogoda dzisiaj, delikatnie mży, postanowiłem, że pobiegnę dzisiaj do parku. Po pracy, szybki obiad (nóżka z kurczaka), przejrzałem forum, założyłem run-loga. W ostatniej chwili przypomniałem sobie o tym, że trzeba się rozgrzać, You Tube twoim przyjacielem, szybkie szukanie i tutorial jak się rozgrzać i rozciągnąć przed bieganiem. Zrobiłem wszystko tak jak kazał trener no i poszedłem biegać Tym razem założyłem dodatkowo jeszcze bluzę, i tak źle i tak nie dobrze. Jak jestem zasunięty to za gorąco jak rozsunięty to bluza spada. Trzeba będzie dzisiaj pojechać do Decathlonu i kupić sobie jakąś kurtałkę do biegania. Ciemno, mży, kaczki kaczą (?) Minuta biegu okazała się idealnym rozwiązaniem, szybki marsz pozwala mi zregenerować siły, chociaż wydaje mi się, że jest czasowo za długi. Park okazał się kiepskim miejscem, ciągle albo do góry albo do dołu, wolę równy teren (chociaż jest sens rezygnować z tych kaczek i przyjemnego zapachu wody?). Powrót do domu, czuję się rześko ale też i zmęczony, przyjemne uczucie. W domu rozciągano, tak jak trener kazał Chyba jutro nie będzie tak źle. A teraz czas na raid w World of Warcraft
Wolny, 18 XI 2010
Pobudka znów całkowicie inna, od dawna nie miałem takiego mocnego snu, nawet kotka z rują nie była mnie w stanie obudzić Mięśnie delikatnie czuję, ale z pewnością rozgrzewka to podstawa!
Mam nadzieję, że nie zanudziłem, podejrzewam, że forma tego run-bloga jeszcze się zmieni!
Parę słów o sobie. Mam 24 lata, jestem studentem drugiego roku psychologii w Warszawie, zawsze chciałem przeprowadzić się do Warszawy i studiować psychologię Pracuję. I tak mija dzień za dniem. Mój wzrost to 175cm, waga z tego co się orientuję to 65kg. Mam delikatne skrzywienie kręgosłupa, który w dzisiejszych czasach robi się coraz modniejszy od siedzenia przed monitorem, więc pocieszam się, że nie jestem sam.
Jakieś dwa lata temu znajomy ojca zaczął przygodę z bieganiem. Oczywiście jako, że jest to dobry znajomy ojca to u nas w domu zrobiło się na ten temat dosyć głośno. Po paru miesiącach, ojciec złapał bakcyla. Ja w między czasie przeprowadziłem się do Warszawy. Tata z okazji tego, zakupił cały podstawowy sprzęt do biegania czyli dwie koszulki, spodnie i jakieś buty adidasa (za które wszem i wobec chciałbym mu bardzo podziękować bo biega się w nich świetnie!) Oczywiście mając taki sprzęt z miejsca rozpocząłem intensywny trening który był tak bardzo intensywny, że aż mi się odechciało.
Od jakiegoś czasu zauważyłem, że ciężko mi się wstaje, nic mi się nie chce i ogólnie jestem jakiś taki śnięty miś. Oczywiście było zwalanie na pogodę itp. a prawda była taka, że wieczorne piwko i brak ruchu robi swoje. Postanowiłem więc zrobić coś z tym fantem, odgrzebałem buty z szafy (dzięki czemu odkryłem, że w szafie tył się odczepił), dres i koszulki. Tak jak i zrobiłem to za pierwszym razem odświeżyłem bieganie.pl, znalazłem plan PUMY i obiecałem sobie, że od poniedziałku (15 XI 2010) biorę się za siebie!
Dzień I - 15 XI 2010
Tak jak zostało to zapisane na świętych kartach PUMA PLAN czekało mnie w dniu dzisiejszym 25 minut maszerowania przeplatanego z biegiem. Dokładnie w tej kolejności, mój dzisiejszy trening miał składać się z 30 sekund biegu i 4.30 minut marszu. Ubrałem się, założyłem nerkę (swoją drogą gdy pierwszy raz zaczynałem największym problemem były brzęczące i wypadające klucze w kieszeni) i wyszedłem. Okazało się, że koszulka biegowa z długim i krótkim rękawem to troche za zimne ubranie, ale cóż, trzeba być facetem! No i pobiegłem. Za pierwszym razem gdy biegałem odliczałem te sekundy w głowie, ot biegłem sobie i liczyłem. Z tym, że coś musiałem robić nie tak bo miałem okropną zadyszkę i ogólnie ten bieg okazał się dla mnie zabójczy (może jakiś spowolniony jestem w liczeniu? ). Tym razem komórka w łapie, stoper odpalony i biegnieeeemy. No cóż przebiegłem te 30 sekund, w sumie nic nie poczułem, 4.30 przeszedłem i tak sześć razy. Skłamałbym gdybym wrócił do domu jak nowo narodzony. Przy trzecim powtórzeniu czułem mięśnie nóg (takie dziwne uczucie w górnej przedniej partii nóg). Wróciłem do domu, zjadłem i poszedłem spać z bananem na twarzy.
Wolny - 16 XI 2010
Rada dla początkujących, rozgrzewajcie się i rozciągajcie przed biegiem, po biegu rozciągajcie mięśnie... ja o tym zapomniałem. W dniu dzisiejszym mogę grać w westernach, czuję wewnętrzne partie nóg. Dzisiejsza pobudka była inna od poprzednich, to bieganie chyba rzeczywiście działa.
Dzień 2 - 17 XI 2010
Założyłem sobie bloga, postanowiłem, że będzie to dla mnie pewna forma zastrzyku motywacji (pomijając fakt, że mam jej całkiem sporo tym razem). Porozmawiałem ze znajomym który jakiś czas temu rozpoczął PLAN PUMY. Doszedłem do wniosku, że ominę pierwszy tydzień, 6x0.5b/4.5t, wydaje mi się, że spokojnie poradziłbym sobie trzecim tygodniem (6x2b/3t), ale to mój problem więc postanowiłem, że metodą małych kroczków odbędzie się dzisiaj trening z drugiego tygodnia 6x1b/4t. Super pogoda dzisiaj, delikatnie mży, postanowiłem, że pobiegnę dzisiaj do parku. Po pracy, szybki obiad (nóżka z kurczaka), przejrzałem forum, założyłem run-loga. W ostatniej chwili przypomniałem sobie o tym, że trzeba się rozgrzać, You Tube twoim przyjacielem, szybkie szukanie i tutorial jak się rozgrzać i rozciągnąć przed bieganiem. Zrobiłem wszystko tak jak kazał trener no i poszedłem biegać Tym razem założyłem dodatkowo jeszcze bluzę, i tak źle i tak nie dobrze. Jak jestem zasunięty to za gorąco jak rozsunięty to bluza spada. Trzeba będzie dzisiaj pojechać do Decathlonu i kupić sobie jakąś kurtałkę do biegania. Ciemno, mży, kaczki kaczą (?) Minuta biegu okazała się idealnym rozwiązaniem, szybki marsz pozwala mi zregenerować siły, chociaż wydaje mi się, że jest czasowo za długi. Park okazał się kiepskim miejscem, ciągle albo do góry albo do dołu, wolę równy teren (chociaż jest sens rezygnować z tych kaczek i przyjemnego zapachu wody?). Powrót do domu, czuję się rześko ale też i zmęczony, przyjemne uczucie. W domu rozciągano, tak jak trener kazał Chyba jutro nie będzie tak źle. A teraz czas na raid w World of Warcraft
Wolny, 18 XI 2010
Pobudka znów całkowicie inna, od dawna nie miałem takiego mocnego snu, nawet kotka z rują nie była mnie w stanie obudzić Mięśnie delikatnie czuję, ale z pewnością rozgrzewka to podstawa!
Mam nadzieję, że nie zanudziłem, podejrzewam, że forma tego run-bloga jeszcze się zmieni!